poniedziałek, 30 stycznia 2017

Gdy ryba nie bierze - warsztat 1. Bezmotylka - wprowadzenie. Z bezmotylką na płytkiej wodzie. Cz. 1

To tylko zapowiedź materiału, który wrzucę dziś. Sam tytuł sugeruje dla czego jest tak, jak jest. Byłem dziś na trzech wodach, palczaki, zero, zero. Na górach masa drobnicy, nie ma jak się przebić do grubszej ryby, trzeba szukać, szukać i szukać. Mam nadzieję, żę jak GaGacek dojedzie, to wtedy łatwiej będzie namierzyć te większe. Zobaczymy.
Tym czasem podstawy bezmotylki w materiale video, który ukarze się dziś wieczorem. Do usłyszenia ,zobaczenia.
Sorry, że to trwało tak długo, obróbka edycja zżerają ok 5 g dla filmu kilkunastominutowego, jutro 2 cz.
Miłego oglądania.
P.s. Pracuję nad jakością - będzie inna kamerka na następne produkcje, także proszę o wyrozumiałość w kwestiach technicznych.

piątek, 27 stycznia 2017

Ferie- Hell yeahh!!!

Zaczynam sezon podlodowy na dobre ;) jutro sprawdzam góry, potem się zobaczy co dalej. Tydzień czasu będę miał- odwilż przesunęła się o kilka dni. Czwartek/piątek w przyszłym tygodniu GaGacek izynda house!! Mam nadzieję na udane łowy, mnóstwo przegadanych godzin i wiele materiału video.
P.s. Tak wyglądają ochotki, które były wysłane w poniedziałek 16.01. Na szczęście nie topiłem ich w stawie, tylko śpią spokojnie na papierowym ręczniku, co dwa dni kąpiel filtrująca padłe osobniki, do tej pory padła mi dwie łyżki stołowe towaru, w tym czasie pudełkowane ze sklepu wędkarskiego zeszły na dobre w  całości.Część z nich była ze mną w miniony weekend, zreanimowałem i żyją nadal.

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Fatum ciąg dalszy

Byłem, by sprawdzić teorię o płytszej wodzie - złowiłem kilka pasków z 70cm toni.
Brania słabe, zdarzały się mi na bezmotylkę ryby niespotykanych wcześniej rozmiarów. Brania agresywne, na krótkiej żyłce sporo frajdy było. Lód najgrubszy z wierconych przeze mnie tej zimy(zasłonięte lasem zadupie+ płytka woda. 
                         Dwaj załoganci z jednej dziury. Ryby dnia w obu kategoriach rozmiarowych ;)


Bezmotylka jest na takich płyciznach niezastąpiona, choć uczciwie powiem, że ochotki nie sprawdzałem, bo została w domu.
Fatum jednak czuwa no i wróciłem do domu z rozbitym zderzakiem i powginaną klapą bagażnika........Niegroźna sytuacja, hamowałem przed przejściem dla pieszych, gościu wskoczył mi na plecy.
Dogadaliśmy się bez milicji, jutro będę po drugą część pieniędzy. Zderzak zamówiony, mechanik obejrzał, ma podprostować klapę, by dało się zamykać bagażnik.
Noż k........a, co się dzieje w tym sezonie to nie wiem. Brak słów.
Nie poddaję się i walczę. Może w piątek dam radę na kilka godzin, również na płytka wodę........
Zaczynam ferie od poniedziałku, ale idzie odwilż i nie wiem co będzie......





Gdy ryby grymaszą .

Wczoraj w sumie nic ciekawego się nie wydarzyło wędkarsko, kilka dziur zasobnych w drobnicę, standardowe wyjścia do przynęty czegoś większego, zabrakło kropki nad "i" w postaci jakiejś ładniejszej ryby. W zasadzie na tym mógłbym poprzestać  wywody, ale sprawa jest głębsza.
Pomimo sezonu podlodowego trwającego =/- 2 tyg. ryba jest już w fazie pasywnej, z rosyjska głuchozimia. Na płyciznach pozostały same przedszkolaki( sprawdziłem), wyjścia do przynęt są niezdecydowane i rzadkie( to również sprawdziłem) - czyli faza środka zimy. Dodatkowo zmiany pogody są dynamiczne, za chwile wejdzie odwilż -nie wiem czy to już nie koniec przygody podlowej w tym roku. Nie chcę o tym nawet myśleć........
Dlaczego tak się dzieje?
- pora roku/ stopień rozwoju gonad
Przy tak ciepłej jesieni okonie mogły długo żerować i ich brzuchy wypełnia ikra/mlecz. W sposób oczywisty skutkuje to zmniejszonym apetytem w zimnej wodzie. To pierwsza zła informacja dla nas.
- Pogoda
Okoń jako ryba z zamkniętym pęcherzem pławnym gwałtownie reaguje na ruchy ciśnienia,  robią się blade i spada im ochota na pożywienie. Niestety, to co mamy  w pogodzie śmiało można nazwać grochem  z kapustą, Prawie zapomniałem już co to wyż syberyjski, który tygodniami gwarantował mrozy i stabilne, wysokie ciśnienie. Teraz ryby wariują, dla nas to dodatkowa przeszkoda w osiągnięciu dobrych rezultatów.
 
Jak sobie poradzić?
- trzeba mieć duży wybór przynęt podlodowych - zarówno błystek/balansówek jak i mormyszek/czortów itp. Dlaczego?
Ryby stają się pasywne, niemniej można je zirytować kolorem/grą i wielkością przynęt. Moje doświadczenia bezmotylkowe mówią tyle, że większość złowionych ryb w ten sposób to samce -dające się ponieść agresji  , jeżeli nie koniecznością napełnienia brzuchów.
- zmienić łowisko na płytsze, znaczy po całości -(inne jezioro) ryby nie będą się tak bardzo przemieszczać dla wyrównania ciśnienia
- mieć przy sobie ochotkę, bo można próbować i zaklinać rzeczywistość,  a życie swoją drogą i prozaiczne mięso na haku może otworzyć wodę na cokolwiek i nie przyzerujemy.

sobota, 21 stycznia 2017

Jutro ruszam na lód!!!

Ostatnie kilka dni to powrót koszmaru z ub zimy - awaria centralnego ogrzewania. Trzy dni kombinacji, jeżdżenia, szukania rozwiązań......Warsztat przypomina mamajowe pobojowisko. Wczoraj udało się przywrócić co, nie miałem siły nawet spojrzeć na klamoty, by dziś coś próbować.
Damian coś tam złowił dzisiaj, był sam na nowej wodzie, lód tak na 10 cm.
       Chcę jechać na góry, mam już ochotkę zanętową i na hak, podnęcę z dzwonkowego podajnika 4 dziury i będę je stopniowo obławiał z mięsem i bezmotylkowo. Ukręciłem nowe kiwoki spiralne, postaram się je jutro wypróbować. Może uda się zrehabilitować hybrydę? Bałdami oczywiście też postukam po dnie.
Do usłyszenia jutro.

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Nauka nie idzie w las.....

Byliśmy wczoraj z Damianem na "szkolnej" wodzie do bezmotylki, czyli tam, gdzie uczyłem się grania. Pora była rekreacyjna, ale tzw. druga zmiana okoniowa dawała cień szansy na efektywne korepetycje wędkarstwa podlodowego. Na lodzie błoto pośniegowe, wierci się ciężko, lód nie najgrubszy....Spóźnił się chłopak trochę, strachu zdrowego podjadł. Dałem wędki, objaśniłem, co i jak  z bezmotylką. Złowiłem takiego zawodnika jak poniższy. Wszystko zapowiadało się nieźle. Niestety, ryby praktycznie nie współpracowały, kilkadziesiąt dziur wywierconych przez mego ucznia w ramach treningu operowania świdrem - przy czym wierci poprawnie, obiema rękami a nie z dociskiem z góry i kręceniem dolną ręką........ Po godzince każdy z nas idzie w swoją stronę, dziur jest dużo, nie marzną, można przebierać i wybierać. Obławiam nową wędeczkę, trafiam trzy okonki, bo to jeszcze długo nie będą okonie. Znajomy człek ma jeszcze mniejsze, też trzy. Ależ porażka....

Usiłowaliśmy łowić przez trzy godziny, Damian nie zniechęcił się, mam nadzieję, że będzie jak w tytule - innym razem, bo wczoraj nie było warunków do zdania egzaminu w praktyce.....
Ochotkę mają mi dowieźć jutro, może w czwartek i piątek będę kombinował już z mięsem. Myślę jak ją przechować no i mam taki koncept, by osiatkowany pojemnik zatopić u mnie w stawie. Wody mam dość, jest czysta, . Duży przerębel, jakiś pończoszany sak i zobaczymy. Rydzyk- fizyk jak to mawiają.......
Damian przy robocie.....

sobota, 14 stycznia 2017

Jutro podlodowa szkółka wędkarska.

O dzisiejszym dniu wędkarskim  mogę powiedzieć tylko, że był. Znowu się nie wyrobiłem wczoraj, wygłaskałem kijki dla Gagacka. Dziś o 5 tej pobudka, musiałem wymienić przelotkę w swoim kiju, odkopać z bałaganu echo, dopracować kiwaki. Lekki przymrozek o poranku, ślisko aż strach. Na pierwszym większym zakręcie wywijam piruet 180 stopni. Na szczęście nikt nie jechał z przeciwka...To nie jest śmieszne.50 km/h, więcej nie po prostu nie można. Zwyczajowa podróż na góry trwa 30 min, dziś jestem na miejscu po 45 i to tylko dla tego, że solili odcinek drogi wojewódzkiej. Lód mokry, śnieg topniał wczoraj, dziś jest skorupka, pod nią woda i dopiero wtedy właściwy lód. Wskakuję w kalosze, kręcę kilka dziur -tak na rozpoznanie. Jest na 6-7 obrotów, czyli poniżej 10 cm, nic nie trzeszczy, nie ugina się. Tylko, że nie widzę dziur przy brzegu...niemożliwe , że jestem tu pierwszy.....Włażę dalej, pode mną 15 m wody, wspieram się aplikacją na smartfonie, do którego wgrywam mapę batymeryczną. To nie to samo, co w echu i na kompie, ale jakąś tam orientację daje. Już na "górach". Nie widzę dziur...... kręcę pierwsze trzy,  w tym dwie "na lornetkę" mój świder ma 100m, więc dziurwa za duża nie będzie. W końcu dzieci nie łowią na lodzie....... W jednym okularze lornetki będę łowił, drugi będzie dla przetwornika echa.  Kolejne dziury sprawdzam echem, w jednej są jakieś odczyty, zapodaję balansówkę - nic. Zaczynam grać bałdą - nic. To to czas na tajną broń - hybrydę bałdy i przynęty typu wiedźma.Ciężarek bałdowy i mosiężny krążek ze swobodnie dyndającymi haczykami. Dolutowałem na nich drucik tak, by ograniczały ruch do zakresu 90 stopni. Nie plątają się w żyłkę. Oczywiście krążek jest przelotowy, igielitowany, wysokość od dna ustala się mocnymi stoperami - by możliwe było zacięcie ryby. Wyeliminowałem w ten sposób największe ograniczenie bałdy - obławianie tylko dna. Stoperami mogę odsuwać haczyki na odległość do 1m od dna. Ciężarek spoczywa na dnie, gram tylko haczykami.
Hybryda




Z braku ochotki zabieram pudełko załogantów  - gnojaków przebranych z kompostownika jeszcze w październiku. Połączenie bałdy, ruchomych haków, smaku i zapachu robactwa miało dać mi dużą siłę ognia i pozwolić przeliczyć okoniowe paski ......


Załoganci


 Plany planami, życie życiem. Gapiłem się echo- ryby wychodziły, ale nie chciały współpracować, zaczynam testować kijek GaGacka z kręciołkiem Frabilla - i tu jest wniosek taki, że do mormyszki, małych wiedźm to trochę kłopotliwe jest opuszczanie przynęty. Trzeba pomagać "z łapy" Za to hol i brak skręcania żyłki jest cudowny. Właśnie hol - bo zdarzył się jeden pacjent taki z 22 cm, miał na sobie kilka pijawek. Z tego co kojarzę , to oznaka małej aktywności.......
No i lipa, rybę zwodowałem, nie chciało mi się iść do innej dziury - na echu obserwowałem jak schodzi do dna - tylko, że kumpli zabrał ze sobą. Dziura była spalona.
        Przesuwam się na twardą górkę. Widzę ślady dziur. Sądząc po rozmiarze, kawałkach lodu byli tu chłopacy z siekierami....... Pusto, schodzę ze stoku prostopadłą serią dziur. O coś widać w ekranie, są. Ciekawe jakie.  Jeden 10cm na bezmotylkę, po nim kolejny - brat. Trzeba stąd wiać. Przedszkole. Wracam w okolice pierwszych dziur. Sprawdzam tę pierwszą - "szczęśliwą" coś tam jest. Nie chce na bałdę, bezmotylkę. W desperacji zakładam jakiegoś szwedzkiego potwora, prawie 10 cm,ale z pojedyńczym hakiem na łańcuszku. Dokładam kawałek czerwonego robaka, Puk, puk, coś tam szarpie, nie mogę zaciąć. W końcu "siedzi". Był mniejszy od błystki. Dosyć na dzisiaj. Czas się zwijać Dzwony kościoła wzywają na gromniczną. Zły na swoje nieogarnięcie, brak ochotki w moich okolicach no i na brak współpracy ze strony pasków wracam szukając odpowiedzi dlaczego było tak cienko. Może Owik ma rację i zbyt dużo sprzętów a za mało radości z łowienia? Przywiązanie się gratami do dziury zamiast szukania ryby, która przecież gdzieś jest?
Z mocnym postanowieniem zamówienia ochotki przez kuriera kończę dzień, przygotowuję dwie wędeczki na jutro - do bezmotylki. Fajne wyszły. Ciepłe, zwinne. Szkoda że już nie mam następnych oryginałów do przeróbki...Bo przecież jutro jadę na szkółkę wędkarską. Dla Damiana- dobry chłopak, ma serce do ryb większe niż do nauki. Ale pokazał mi miejsca na pstrągi i w ten sposób spłacę dług.... A oto wędeczki

Skróciłem korpus, oszlifowałem ze zbędnego plastyku, oryginalna pałowata szczytówka podmieniona na szklaną. Komorę szpulki okleiłem spienioną gumą - cienką bardzo. Jakieś kafelki z budowy były tym owinięte....Piankowy uchwyt zeszlifowany w stożek - tak pod chwyt w trzy palce. Ideał do bezmotylek..... Może jutro zostaną ochrzczone?
P.s. Co do marudzenia- życie nie rozpieszcza. Jutro rano jadę do szpitala, wiozę żone, sam chodzę z dziurą po 8mce rwanej w rakarni chirurgii szczękowej w Bydgoszczy, jeszcze boli. Nie wiem, czy czegoś tam nie złapałem. Szlag by to trafił.
 Do usłyszenia wkrótce.
P.s baterie w kamerze padły, o czym się przekonałem dzisiaj. Nie używałem jej rok i pewnie tak wyszło. Nawet nie wiem, czy mam ujęcie tego pasiaka w pijawkach....

czwartek, 12 stycznia 2017

Warsztatowe wariacje.

Mały projekt dla Gagacka - dwa szklane blanki uzbrojone na dwa sposoby- jeden pod klasyczną korbę ( przelotka odsunięta od kręcioła) i drugi pod Frabilla. Omotki pokryte żelem UV. Ugięcie testowe pod ciężarem niecałych 300g. Rękojeści będą korkowe, z grafitowymi pierścieniami do mocowania kołowrotka. Przelotki PacBay hard chrome minima match i na szczycie jakiś SiC. Nie dało rady w minimach, bo ich pierścienie są tak wąskie, że żyłka trze po ramce przelotki przy mocnym ugięciu i przeciera się. Wędki z myślą o czortach, żukach.


wtorek, 10 stycznia 2017

Wyżej nosa nie podskoczę......

Kurcze, aż nie wiem co pisać - niby jest jakiś tam lód, duże wody jeszcze nie stanęły na tyle, by bezpiecznie chodzić. Poza tym jako nauczyciel nie mam innych możliwości czasowych aniżeli weekendy.Póki co wpisy rzadsze będą, sprzętowo marudzić nie chcę-Trzymam kciuki za wasze ryby,  no i za mrozy pod koniec stycznia, żeby choć w ferie coś powalczyć.
P.s. W niedzielę musiałem wrócić w trybie awaryjnym do domu, byłem całego 2 godzinki, na lodzie bida z nędzą, na 6 chłopa w tym czasie  dwie ryby powyżej wymiaru, poza tym przedszkole no i najważniejsza informacja-brały same samce, czyli  żerowanie słabe, raczej z agresji niż z głodu pukały w balansówkę okonio- podobną pozbawioną haczyków, coby nikt mi nie wyrzucał kłusownictwa ;) - a tak po prawdzie, ze skrajne haczyki czepiają się o krawędzie dziury podczas wyjmowania ryby no i spinki się zdarzają.
 A, i jeszcze jedno - nasłuchałem się "mądrości" na lodzie o tym, że im więcej ciągnienia siecią w jeziorze, tym ryb więcej. Jestem pewien, że mój rozmówca karty nie miał wykupionej - ale żeby tak oficjalnie popierać PZW? :)






sobota, 7 stycznia 2017

Byłem, złowiłem, wypuściłem.

Wpis krótki jak dzisiejsze okonie.
Czas mnie goni, rano wstawałem lutować mormyszki na "moją wodę", wygrzebałem się ok. 8.30. Lod 7-8cm więc całkiem znośny, nie trzeszczy i co najważniejsze przykryty ociupinką śniegu. Pierwsze 20 dziur martwych, czas upływa na rozmowie z Markiem - stałym bywalcem na wodzie "O" On łowi dziś pierwszy, trafia dwa paski z jednej dziury. Wszystkie na nieruchomą mormyszkę.  Kombinuję i ja. Różne warianty prowadzenia, kolejne dziury za mną i w końcu się doczekałem. Łącznie 7 okonków do 20cm, żaden szał i tyle. Oczywiście bezmotylka rządzi. Za to ciśnienie mi skoczyło, jak obdzwoniłem znajomych - byli, łowili i to całkiem sensowne ryby. Zmieniam wodę - również płytkie rozlewiska jednego z większych jezior w regionie - jadę tam z kolegą, który rano się obłowił. On na błystkę, ja po swojemu. Rybki małe i rzadkie, błystka daje przewagę szybszego obłowienia dziur. Później odrabiam straty. Tylko że ryby z rzadka mają 15-18cm. Same przedszkole.
kończymy o 12. 30, umawiamy się wstępnie na jutro, na większą wodę. Muszę odszukać błystki i balansówki.......

czwartek, 5 stycznia 2017

WEJDĄ, NIE WEJDĄ...WEJDĄ NIE WEJDĄ.....

Zima idzie ponoć, u mnie -8, przez najbliższe trzy dni płycizny staną. Spinam się, ale czasu brakuje na wszystko. Meldujcie stan przygotowań. Wymyśliłem nową przynętę, może uda się potestować ją w niedzielę.
P.s. Zegar na blogu chodzi jak chce, nie umiem nad tym zapanować, też mnie wkurza-  można powiedzieć, ze żyjemy w innym wymiarze wędkarskim...
Połamania Panowie, oby nie lodu......