piątek, 31 października 2014

Ostrzenie noży świdra podlodowego.

Nie wpadłem na to sam, choć zasada mi znana - gładzenie ostrzy świdra papierem ściernym na kawałku szyby. Robiłem tak z nożami mojej polskiej "130". Niezawodni bracia Szczerbakowowie nakręcili materiał pomocny dla posiadaczy wszelkiego typu świdrów skandynawskich i ich krajowych(?!) mutacji - Mikado, Robinson. Nie ma co dalej pisać, trzeba po prostu zobaczyć:

Oczywiście trudno w ten sposób będzie przywrócić do ładu ostrza z obłamanymi narożnikami, ale dla podostrzenia przed sezonem sposób w sam raz. Najważniejszym założeniem jest utrzymanie stałego kąta ostrza noży.
Tutaj wariant ostrzenia  z wykorzystania sprzętu do ostrzenia:

niedziela, 26 października 2014

Co można wycisnąć z chińskiej Kanadyjki?



Marmish – podlodowcom, a zwłaszcza podlodowym wyczynowcom,nie trzeba jej przedstawiać.  Spotkać ją można pod nazwą Kanadyjki. Cechy? Dokładność wykonania, niezawodność niczym kbk AK, płynność pracy, tj. oddawanej pod rybim odjazdem żyłki.  Cecha charakterystyczna? Cena.  Zbyt wysoka dla większości z nas. Za Wielką Wodą to 30$, dla nas, wraz z kosztami wysyłki to około 43$. Rzadko bywa dostępna u nas, ceny 160-180zł.  Swoją pierwszą sztukę kupiłem używaną, ponoć należała do jednego z kadrowiczów. Faktycznie łowiło się na nią nieźle. Nie dorównywały jej „zwykłe” bałałajki, te ze   Dwa sezony temu zaczęły się pojawiać jej kopie, te z czerwoną szpulką, zwane dalej przeze mnie „Chinkami”. Kupiłem. Nawet w wariancie „wyczynowym”. I wkurzyłem się, bo nawet za połowę ceny $ można było oczekiwać więcej. Praca daleka od płynnej, koraliki ceramiczne w charakterze przelotek no i niezła miękka szczytówka. Ale nie chodziło mi o to! Ja szukałem czegoś, co płynnie odda żyłkę okoniowi na płytkiej wodzie, gdzie jest zbyt płytko, by krótki odcinek żyłki niwelował niedoskonałości sprzętowe oraz  błędy w holu. Po kilku nieudanych sesjach wędkarskich wędeczkę rozebrałem, przejrzałem i trafiła do pudła pod tytułem „ci, którym się nie udało”. W końcu ubiegłego sezonu „Chinki” pojawiły się w masowej sprzedaży, cena spadała z miesiąca na miesiąc, by zatrzymać się w okolicy 15zł. Ja niestety kupiłem kilka sztuk rok wcześniej, wstyd powiedzieć za ile…… no i praktycznie z nich nie korzystałem, bo nie miałem konceptu jak je uzdatnić do cienkich żyłek.



Dlaczego „Chinki” są tak słabe? Diabeł tkwi w kilku szczegółach.

 Konstrukcja. Szpulka „Chinki” podparta jest dodatkowym elementem, nazwijmy ramką, która być może jest efektem omijania praw patentowych, którymi szczyci się produkcja ukraińsko- kanadyjska. Kanadyjka ma swobodnie obracającą się szpulkę, podtrzymują ją tylko krawędzie komory i pokrywki, co zmniejsza  powierzchnię styku szpulki z komorą a w konsekwencji opór toczenia się szpulki.
 Dokładność wykonania jest mizerna, chińskie szpulki mają luz w obudowie i to dość znaczny, powoduje to kleszczenie się szpuli podczas odjazdu ryby, no i przy żyłkach 0,08 to nie jest śmieszne. Ranty szpulki, komory, pokrywki komory są nierówne. Masa nadlewek, falban – w zależności od egzemplarza. Zamek pokrywki jest za luźny. Wiedza modelarska podpowiada mi, że formy wtryskarek, na których wytwarza się elementy „Chinek” muszą być już zużyte….Kanadyjski wzorzec to zupełnie inny świat. Luzy szpulki są minimalne, wszystko spasowane jak należy, pokrywka i komora pewnie podtrzymują szpulkę z obu stron. Zapięcie pokrywki pracuje z wyczuwalnym oporem i łatwo je ustawić w żądanym położeniu.
 Tworzywo, z którego wykonane są „Chinki” to zapewne najtańsze pcv, jest miękkie, ciągliwe (korpus). Szpulka, przeciwnie, jest bardzo twarda. Kanadyjki są z jednolitego tworzywa, z gatunku tych samosmarujących – nie PTFE, ale coś w rodzaju poliamidu. Praca szpulki jest płynna, cicha, nie bardzo wiem, jak to opisać (lekko klejąca)?– po prostu czuje się rodzaj łożyskowania, które jest pochodną materiału, z którego zrobiona jest wędeczka. 


 Jak uzdatnić „Chinki”?

Od bałałajki do „Chinki”
Początkowo chciałem zrobić kopie Marmish z poliamidu, zacząłem wymiarować, cudować, szukać tokarzy z odpowiednim sprzętem. Przeszło mi zupełnie po zestawieniu kosztów. Gdybym jeszcze prowadził działalność zarobkową z tego tytułu…. Z Kanadyjkami jest ten problem, że nie mają zapasowej szpuli w zestawie, te czerwone nie pasują, są za małe, myślałem o choćby szpulkach poliamidowych, żeby choć mieć na wymianę kilka. Na to zabrakło mi już chęci, bo trafiło mnie i pewnego wrześniowego dnia!( bo ja koncepcyjnie zaczynam sezon od końca września) Zaczęło się od „super bałałajki”
Zamocowany wężyk PTFE
                Jeszcze w ubiegłym sezonie kupiłem wężyki PTFE z myślą o łożyskach ślizgowych z prawdziwego zdarzenia( będzie materiał i o tym). Chciałem zrobić „super bałałajkę” – wszystko płynne, niezawodne i ergonomiczne( nadal mi nie przeszła ta idea). Zacząłem montować wężyk PTFE jako punkt podparcia szpulki zamiast krążka teflonu. Bo idea jest słuszna( PTFE), ale mało kto zwrócił uwagę, że dwie płaskie powierzchnie(teflon/dół szpulki) z założenia stykają się całą powierzchnią no i zwiększają zjawisko oporu. Teflonowy o-ring odpowiedniej średnicy i przekroju wydatnie zmniejsza opór leżącej na nim szpulki  bałałajki. Trzeba go tylko stabilnie zamocować…..
Gdy mocowałem wężyk w korpusie bałałajki, wymyśliłem, że można to  samo zrobić w korpusie „Chinki”! Zacząłem dziurawić, wiercić, przewlekać, kombinować. Potem chciałem sprawdzić efekt, porównać pracę „Chinki” i „Kanadyjki” i trafiło mnie po raz kolejny: Ramka! to szczegół, który różni obie wędeczki! Scyzoryk w garść, tnę, szlifuję, sprawdzam – bajka!. Przerobiłem tak kilka „Chinek”. Jeden oryginalny zestaw przeznaczyłem do nakręcenia tutorialu.



  


   Cała przeróbka zabiera kilkanaście minut, nie wymaga narzędzi innych niż pokazane na filmie: ostry nóż, papier ścierny, szczypce płaskie, wiertło 1mm. Teflonowy wężyk można znaleźć w różnych miejscach Sieci, ja mam akurat 1mm, ale są osiągalne też cieńsze((grubszych nie polecam). Finansowe ryzyko jest niewielkie, koszt wędeczki i teflonu. To pewnie 1/3 ceny Marmish uwzględniając koszty wysyłki materiałów. Także zachęcam do majsterkowania, szybciej nam zleci do zimy. W końcu filmu  jest taki moment, w którym ściskam szczypcami „zawias” pokrywki „Chinki”, to dość ważne, bo uzyskujemy lepsze spasowanie wędeczki, domknięcie komory pokrywką. Również w  ten sposób zwiększymy płynność pracy szpulki, która rzadziej będzie się blokowała/zakleszczała w korpusie. Obiektywnie napiszę, że już samo pozbycie się „ramki” znacząco poprawia pracę „Chinki”. Oczywistym jest wyszlifowanie wnętrza korpusu i szpulki miałkim papierem ściernym.   Teflonowy wężyk niweluje większość luzów szpulki w korpusie oraz oczywiście jest łożyskiem ślizgowym. Jest jedno „ale” . Wędka musi być używana w pozycji  korbką szpulki do dołu – bo wtedy szpula opiera się na „łożysku”. Wędeczka musi też się "dotrzeć" z łożyskiem, optymalna praca następuje po nawinięciu na szpulę żyłki, po prostu całość się spasowuje, wężyk układa.  Ostatnia sceną jest test pracy szpulki, zrobiłem go na żyłce 0,065 – nie udało mi się jej urwać pomimo naprawdę ostrego szarpania. Szpulka oddawała ją bez żadnych problemów. Żeby pokazać gwałtowność szarpnięć, namalowałem markerem punkt na szpulce. 
              Zakładam, że obustronne ułożyskowanie szpulki dodatkowo polepszy jej pracę, sęk w tym ,że trzeba dobrać odpowiednio średnicę „łożysk” z PTFE. Mam nadzieję, że zachęcę do samodzielnych poszukiwań, udoskonaleń. Gdyby komuś ta wiedza się przydała, wprowadziłby jakieś dodatkowe usprawnienia, to mógłby się pochwalić, dać znać jakoś na blogu.




niedziela, 19 października 2014

Piętno czasu....

Szybko to poszło. Gdy żegnałem się z Wami w lutym, nie przypuszczałem, że czas popędzi tak szybko Po ubiegłym sezonie podlodowym  zostałem w poczuciu niedosytu wyników, z kilkoma pomysłami w dziale sprzętowym oraz niesłabnącym zapale do dziurawienia lodu i .....publikowania w sieci.
Nie zdecydowałem się na stronę - nie mam czasu, by poznawać kreatory, html-e, skrypty i inne abstrakcyjne dla mnie klimaty. Niech będzie tak, jak do tej pory. Lekka konwencja, praktyka no i cała ta magiczna dla mnie otoczka - lód, słonko i pogoda, warsztat,  ewentualnie ryby. Choć prognozy na zimę nie są optymistyczne, to pewnie uda się kilka wypraw na lód zorganizować.

Będzie, czy nie będzie?!

Amerykańskie prognozy długoterminowe nie pozostawiają złudzeń - nadejście zimy może się znów opóźnić do stycznia, tak jak to wygląda w ostatnich latach. Nie wiem, czy to skutki zmian klimatycznych, czy po prostu chodzi o cykliczność zim ostrych i łagodnych w objawach. Pamiętam lata 90-te - solidne mrozy, mało śniegu, lub zimy bardzo ciepłe. W pierwszej dekadzie XXI w. było po bożemu - tęgie mrozy, gruby lód i piękna zima. A ostatnie lata to znów takie kontynentalne zimy. Mało atrakcyjne dla nas - podlodowych zapaleńców zwłaszcza w centrum i na zachodzie kraju....

Co z tego wszystkigo wynika?

- nie ma co spieszyć się z zakupami np. żyłek i innej galanterii - osiągalne są w każdej chwili i będąc nawet z dala od cywilizacji, via Internet, można się uwinąć z tymi sprawami w ciągu tygodnia, za to nie mieć dylematów, co zrobić z zapasem niewykorzystywanych przez większość nas w sezonie, super cienkich żyłek.....
- można zacząć gromadzić np. czerwone robaki - coś na kształt mini-hodowli, by mieć je pod ręką w razie lodu lub gdy go zabraknie  - jeżeli woda nie stanie, chciałbym spróbować połowu okoni na spławikówkę, lub pickera. W zestawach umieścić wabiki - obciążenia, np nieuzbrojoną błystkę podlodową, a pod nią, na szelkach przypon z czerwonymi robakami/pęczkiem ochotki na pokładzie.....
- trzeba za to przejrzeć posiadany już sprzęt, naprawić - o ile tego wymaga, przejrzeć dokładnie mormyszki, błystki - wymienić skorodowane haczyki/kotwiczki, nawiązać świeżych chwostów, zrobić kilka kiwoków i nade wszystko dokonać inwentryzacji posiadanych dóbr, określić co i  ile nam będzie potrzebne w nadchodzącym sezonie(?)

Do zobaczenia wkrótce.