W mnogości przynęt zza wschodniej granicy moją szczególną
uwagę przykuła Wiedźma. Trzy haczyki –
wiadomo, nielegal w świetle RAPR, cena wysoka, dostępność niska. Rosyjskie
haczyki nie należą do tych najwyższej klasy i z tym jest problem.
Dlaczego przynęty z ruchomymi haczykami? Według mnie
skuteczniej wabią rybę niż zwykłe bezmotylki.
Wiadomo – dwa haczyki = 2x więcej zamieszania w wodzie, dekoracja o małej masie własnej jest
łatwiejsza do zassania. Ryba nie musi zasysać całej przynęty, podwodne
obserwacje udowadniają, że zimowy okoń bardzo często oszczędnym ruchem pokryw
skrzelowych zasysa wabik po dokładnym obejrzeniu, swobodnie podwieszone haczyki
wydają się być idealnym panaceum na takich zawodników. Kolejna sprawa to stabilność pracy na szerokim zakresie
głębokości. W zależności od dekoracji ( wyporne , neutralne) możemy
modelować pracę haczyków. Zarówno duże
mormyszki z kotwiczką, wiedźmy i ich
pochodne o wiele łatwiej startują w wodzie i nie trzeba żadnych większych
zabiegów animatorskich, by uzyskać wabiącą pracę przynęty.
Po co tyle zabawy? Nie lepiej kupić gotowe rozwiązanie?
Można, to zawsze najprostsze i najtańsze rozwiązanie. Tylko, że ja chciałbym wieźmę rozmiaru XXS, akceptowalną do wykonania, z datną do łowienia na zwykłych wędeczkach mormyszkowych. Tam będą najlepsze rezultaty.
Klątwa wolframu.
Uparłem się na niego, przecież ma same podlodowe zalety.
Pewnie tak, ale w obróbce warsztatowej oznacza to same wady: nie lutowalny bez
pokrycia galwanicznego, trudny w cięciu i szlifowaniu i poza sprzedażą
wysyłkową niezbyt dostępny dla mnie w
odpowiedniej rozmiarówce. Ileż godzin
przesiedziałem nad cyrylicą, filmami YT, szukaniem sprzętu i osprzętu – gadać się
nie chce. Zwłaszcza, że udało się rozkminić większość problemów. I co z tego?
Guzik. Lodu nie ma i nie będzie. Krety ryją jakby wiosną, ciepło, w powietrzu
lata robactwo. Bardziej święta wielkanocne niż bożonarodzeniowe.
Wolfram w handlu
najłatwiej kupić w postaci elektrod od 1 do 3,2mm. Ceny różne, najcięższe są te
czerwone, pozostałe zawierają domieszki innych metali w spieku. Obróbka wolframu w warunkach domowych jest
trudna i niezdrowa. Twardość materiału wymusza szybkie zużycie tarcz
szlifierki. Nie zdążyłem sprawdzić tropu Owidiusza z tarczami do Inox-u, póki
co jadę na zwykłych, czasami wspieram się jakimiś diamentowymi wynalazkami do
chińskiej kopii Dremela. Wolfram jest
kruchy i można go łamać. Jest kilka ale: trudno utrzymać powtarzalność długości
detali, trzeba długo szlifować krawędzie, łamanie powoduje często
rozwarstwienia elektrody, pęknięcia podłużne.
I znowu kłopot. Szlifowanie,
wdychanie pyłu węglikowego z gratisowym
zestawem metali nieobojętnych dla zdrowia. Maska przeciw
Zagiąć haka na ……..haka.
Kosztem wielu niepotrzebnych zakupów zrobiłem rozeznanie
rynku, różne firmy modele. Ten sam problem. Rozmiarówka. Optymalnie 16-14, na naprawdę duże ryby 12
lub pośrednie pomiędzy numeracją. Uszko jak największe – musi doń wejść drut
nierdzewny 0,3 lub niewiele cieńszy. I jeszcze ma zostać trochę miejsca na
swobodną pracę haczyków. Powiem tak, nie ma w moim zasięgu haczyków idealnie
spełniających wymagania. Nie wiem, jak radzą sobie z tym Rosjanie, domyślam się, że wielcy tego
haczykowego świata mają regionalną specyfikę swych produktów i modele z okiem
nie są sprzedawane u nas, a na wschodzie to normatyw. Pozostają mniej lub bardziej udane adaptacje,
przeginanie na gorąco i takie tam pierdułki.
Może kiedyś zrobię urządzenie do odpuszczania ze starej lutownicy, póki
co zapotrzebowania nie ma z wiadomej przyczyny.
Stożek.
Tu nie ma większych problemów z materiałem, bo to mosiądz,
może być miedź. Kupiłem nawet duże nity
miedziane na tę okoliczność, ale leżą, bo jednak łatwiej obrobić stożek z pręta. Niestety, coś za coś. Trzeba mieć zestaw
narzędzi: wiertarkę zwykłą – jako tokarkę, wiertarkę stołową do osiowego
wiercenia, Dremela albo jego chińskiego klona z zestawem frezów i lutownicę do
wlutowania uszka skoczka.
Sam wyrób stożka zaczynam od odcięcia ok. 4cm mosiężnego
pręta 5mm, jego centrycznego
przewiercenia, i jeszcze jednego poprzecznego tym razem przewiercenia około 5mm
od krańca pręta. Wiertło mam 1,5mm kobaltowe, wolne obroty, wcześniejsze
zapunktowanie materiału.
Wiercimy |
Punktujemy |
Nawiercony pręt |
"Toczenie" |
Grzybek po wypolerowaniu |
Toczenie mocowania obciążenia |
Delikatny rowek na drut do haczyków |
...I rozwierceniu podstawy |
Grzybek po odcięciu z pręta |
e łatwiej będzie nam teraz niż obracać w palcach mały, skaczący na wszystkie strony detal. Dopiero teraz odcinamy grzybek od pozostałej części pręta. Teraz kluczowy mo
ment.
Kluczowy komponent gotowy |
Zakładam, że grzybek szczęśliwie powstał. Teraz trzeba
wlutować oczko ukręcone z nierdzewnego drutu, pobielić cyną i wlutować w górę
stożka. Nadmiar cyny, który wleje się nam do środka wybierzemy wiertłem,
poprzeczne gniazda dla haczyków muszą być powiększone do rozmiarów oczek haków
i to już w zasadzie wszystko.
Połączenie wolframu z mosiężnym grzybkiem robię na klej
epoksydowy, pisałem, że wolfram jest nielutowalny bez wcześniejszego pokrycia
galwanicznego. Więc żywica to jedyne, co mi się sprawdziło. Podejrzewam, że
gęsty klej cyjanoakrylowy, taki dla modelarzy, też się nada pod warunkiem
ciasnego spasowania obu detali. I
jeszcze jedna sprawa. By zapewnić haczykom właściwą pracę ,szlifuję górny
koniec pręta wolframowego z obu stron na płasko lub wklęsło. Dopiero wtedy
haczyki będą miały luz w gniazdach= ich praca będzie poprawna.
Montaż haczyków jest prosty pod warunkiem ich posiadania
oraz nadającego się drutu, wystarczy nawlec je i obwiązać grzybek pod samym
kapeluszem. Skręcić oba końce, haczyki
odpowiednio się ułożą. I to wszystko.
P.s. patrzę na zegarek – pisanie tego zajęło mi niecałą
godzinę, to tyle ile zrobienie jednego skoczka…… a zrobiłem już ich
kilkadziesiąt. Wcześniej było jeszcze gorzej. Także ewentualnym desperatom życzę powodzenia. …Ale gra jest warta
świeczki. One działają. Przez krótką
ubiegłoroczną zimę złowiłem na nią okonki, szczupaczka( wyjęty), płotki. To
czyni magia dwóch swobodnych haczyków.
Dwóch, a nie trzech jak w wiedźmach dostępnych z rzadka w e-sklepach.
Przypominam, RAPR mówi jasno, dwa haczyki, a nie trzy. A kotwica to przecież
haczyk, o trzech ostrzach..... Pamiętam to
jak dziś. Od sieciowych purystów RAPR-u. Stare dzieje.
Nie zrobię filmu, mój aparat nie daje odpowiedniej jakości, brak czasu zmusza okrajanie rozwiązań.... Pozostałe zdjęcia wrzucę jutro.
Ufff, przeczytałem z jęzorem na brzuchu. Jesteś Waść gość. Możesz mi wierzyć, mechanika czy tam obróbka skrawaniem nie jest mi obca. Ale to już ponad moje siły czy cierpliwość. Szacunek. To się nazywa pasja przez duże P! Purystów to akurat omiń szerokim łukiem, zdaje się, że sami siebie wykończyli.;)
OdpowiedzUsuńŻaden Waść. Pisałem, że to przynęta nietechnologiczna, dużo z tym roboty.Jeżeli uda mi się zdobyć narzędzia, to ruszę z wiedźmami. Jeżeli.
UsuńPuryści znaleźli przystań gdzie indziej. Masz odpowiedź na maila.
Chyba źle mnie zrozumiałeś. Ja wyrażam szacunek za chęci, wkład pracy, zaangażowanie. "Nietechnologiczna"? A kogo to obchodzi? Pewnie, maszynowo bo poszło szybko. Ale to Twoje, wypracowane, wymyślone, zrobione. Powiedzmy w warunkach "amatorskich" (chociaż podejrzewam, że większość ludzi nie ma takich narzędzi). Ty myślisz, że jak ja mam zamiar się brać za te czorty z ciężarków? Tak samo jak Ty. I w tym jest piękno, jest pasja.
UsuńNie, nie obrażam się, żaden Waść ze mnie, ot piszę - bo lubię, dłubię bo lubię. Ale sedno trafiłeś. To jest moja zabawka, od A do Z. Jeżeli łowi, a łowi, to jest super.
OdpowiedzUsuńI o to to. I o to chodzi, o to chodzi.:)
OdpowiedzUsuńWielki szacunek!!!! Na prawdę sporo pracy trzeba włożyć żeby powstał skoczek. Podziwiać i zazdrościć samozaparcia.
OdpowiedzUsuńJedziesz, jedziesz. O takich cudach własnoręcznie robionych to bym mógł czytać całymi tygodniami. Daj coś jeszcze. Kuźwa, żeby tak mieć jakąś małą tokarkę. Ale wiem, kto ma. ;) A kit tam z rybami, bym se wytaczał i wiercił od rana do nocy. A ryby bym kupował w markecie. ;)
OdpowiedzUsuńHaczyki na dokończenie będą po niedzieli. Jako ciekawostka- Rosjanie czytają intensywnie od kilku dni. Kompletuję sprzęt i odczynniki do galwanizacji wolframu i pozostały sprzęt.
OdpowiedzUsuńDo końca roku praktycznie w plusie ma być, także wiesz, co to oznacza.
Ja wiem, że znowu będzie raczej "lipa". Ale Ty masz o czym pisać. Zatem pisz. Brak lodu nie stoi na przeszkodzie, żeby "rozkminiać" Twoje pomysły, sztuczki i dzieła.
OdpowiedzUsuńOj, obijasz się. To lodu nie ma, to zaraz święta i 2016. To roboty masz od cholery w swoich włościach.
OdpowiedzUsuńOczywiście żartuję. Życie pisze swoje scenariusze. Ale coś byś tam czasem "naskrobał". Chyba, że wolisz dywagacje polityczno-historyczne na maila. Ja bym wolał nie iść tą drogą.
Tak czy siak, na wszelki wypadek już teraz. Wesołych i szczęśliwego nowego. Połamania wszystkich wędek, obcinek przez olbrzymy wszystkich przynęt. ;)
Polityka zabija wszystko. To trucizna.
OdpowiedzUsuńCo do materiałów na bloga - nie bój nic. Robią się. Haczyki dostałem dopiero w czwartek żeby skoczka uzbroić. Konsultuję pewien projekt z GaGackiem, robi się i u niego i u mnie. Bedzie pan zadowolony.....
A na życzenia jeszcze za wcześnie......;)
Dobra, już siedzę cicho i czekam. Szczwane szuje kombinujo, spiskujo - a ja nic nie wiem ;)
OdpowiedzUsuń