czwartek, 4 grudnia 2014

Sezon rozpoczęty!!!

Byłem krótko, może 2,5 godziny, tam, gdzie od nastu lat zaczynam sezon - płytka, do 1.5m młynówka - przepływowe jeziorko na  jednej z rzeczek Krajny. Znalazłem nawet kilka okonków. Dało mi je miedziane lusterko zawieszone pod "szpulką", tą w kolorze kości słoniowej........
             Medytacje nad pogodynka.pl, meteo.pl, wertowanie YT, bo przecież Rosjanie już dawno zaczęli....... Wyścig z czasem, w zasadzie jego brakiem. Życie plecie własne scenariusze, czasami plany trzeba odłożyć. Wczoraj wróciłem z pracy przed 18-ta, nie miałem siły ogarynać gratów. Za to dziś pobiłem pewnie kilka rekordów organizacyjnych - zdołałem się wygrzebać w ciągu dwóch godzin, tzn. odszukać mormyszki, uzbroić wędeczki,  skompletować logistykę.
Pierwszy......
Zacząłem o 13-tej. O dziwo nie byłem pierwszym, który lód  tam dziurawił, duże otwory- jakby szczupakowe. Przydały się, ale o tym za chwilę. W ogóle to lód jak szyba jest, na 8 cm gruby. Mocny bardzo, bezpieczny jak na taką grubość. Tyle, że jest z nim jeden problem. Szyba jest przezroczysta, widać dno, roślinnoś i ryby. Skoro ja widzę je -no to one..........też widzą. Każdy wiercony otwór płoszył rybki - nie wiem czy to były okonie, trochę zbyt jasne były.
Kręcę serię dziur( świder jest cichszy niż pierzchnia, którą zostawiam w aucie po zbadaniu grubości lodu), nic. W użyciu mam trzy wędeczki - szpulkę, zmodernizowaną chinkę- kanadyjkę oraz wędeczkę custom z któregoś z wcześniejszych wpisów. Dziergam na zmianę, szukam koloru, sposobu prowadzenia..... po kilkunastu otworach delikatne skubnięcie, kiwok lekko się gnie i ......jest! Pierwsza ryba sezonu, zgrabny pasiaczek, właśnie ten:


Tradycyjnie myślę, że skoro jest pierwszy, to za chwilę będą następne.............. niestety, nie. Chyba jest na nie jeszcze za wcześnie.
Idę sprawdzić czyjeś dziury - te wczesniejsze. Przynajmniej nie muszę hałasować. Efekty są, aż trzy z jednej norki:
Niesamowite wrażenie widzieć walczące okonki pod lodem, ich salta i wygibasy, wściekłe piruety wokół przerębli.....małe szaleństwo. Zmieniam miejsce, muszę wiercić, spod nóg pryska rybi drobiazg. Cisza. Powoli trzeba będzie się zwijać, szaro się robi, może teraz się podniosą? Wracam na szczęśliwe miejsce, sąsiednia dziura daje taki sam plon jak na zdjęciu, tylko ryby jeszcze mniejsze.
Na pierwszy raz dość wrażeń, czas się zwijać. Wrócę tu w sobotę, może lód choć trochę zmatowieje?
W sumie przepuściłem przez ręce siedem rybek, cieszą jak cholera, morale wzrosło. Tylko ta pogoda.......
Do usłyszenia w sobotę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz