Gospodarka planowa nie zawsze jest zła.....
Otóż chodziło, by być na lodzie jak najwcześniej. Trzeba wykorzystać potencjał miejscówki i dobowe cykle żerowania garbusów. Miało być w minusie i było, wiedziałem, że będą problemy z kiwokiem silikatowym - zamarza w środku i cześć, trzeba żyłkę wywlekać ręcznie. To zabiera cenny o poranku czas na miejscówce i jest po ludzku upierdliwe. Wczoraj wieczorem wylutowałem kiwok z blaszki stalowej, miał on być panaceum, ale po pierwszym przepuszczeniu zestawu przylutowane oczko z drutu stalowego odpadło i zjechało do balansówki, którą akurat serwowałem w tej chwili rybom.
Na lodzie byłem o 7.50, cisza, szaro, na lodzie pusto. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie zapomniał czegoś. Tym razem chodziło o wyłączenie zasilania kamery, ładowarka samochodowa pracowała całą noc i okazało się, że jestem bez prądu w kamerze, znaczy z chwilą prądu w kamerowej bateryjce. Prócz tego trzeba było zaimprowizować połączenie z stykiem akumulatora - ułamało się w kieszeni. Mniejsza o to, bo w ostatecznym rozrachunku zaimprowizowanym połączeniem podpiąłem ładowarkę USB do aku flashera, i było wiadome, że voltów starczy. Tylko gratów więcej do przenoszenia między dziurami, bo dodatkowo statyw kamerki.
Od razu idę na wczorajsze dziury, odpalam flashera. Są. W ciągłym ruchu, Do wody idzie wczorajszy zestaw z bałdą. Nie trzeba było długo prosić ryb do tańca....Zanim odpaliłem kamerkę miałem już dwa spore okonie na lodzie. Brania pewne, żadnych podhaczeń, miały ochotę na imitację ochotki ,zasysały pewnie. Chwila szamotaniny z kablami kamerki, zrobiła się cisza. Wiercę serię dziur, widzę następne ryby, niestety odpływają w pokoju - obmarzający kiwok spowalnia opad dużej przecież (8g.) przynęty. Trzeba szukać dalej. Mam rybę. Spora. Hol spokojny, pod przezroczystym lodem wiruje jasne cielsko. Jest spory. To ryba dnia. 36 cm, 628g. Szukam dalej szczęścia. Następny hol, przy przenoszeniu gratów widzę, że kamera się zawiesiła, pomaga wyjęcie baterii - tracę nagranie niestety. Kolejna dziura. Widzę ryby, chcę zrobić test innych przynęt, kopara mi opada, bo okonie uciekają od błystek, balansówki traktują obojętnie. Wpuszczam też do akcji wiedźmę. Jest za lekka, to ponad 10m wody, opada i opada, żadnej reakcji ryb. Kończę eksperymenty i wiercę dziury seriami. W jednej ma trzy spore ryby. Kumple odprowadzają towarzyszy do pół wody ,co daje nadzieję na więcej brań. Scenariusz flasherowy ten sam. Ryby są, lub wnerwiam je graniem haczyków z imitacją ochotek. Nie zawsze jestem skuteczny, brania są mało czytelne, luźne haki nie dają rybie oporu, ona je po prostu zasysa i nie można grać - czuć tylko pulsujący ciężar na żyłce Spinam dwie sztuki, spowolniony opad bałdy kosztuje mnie kilka brań - świeża dziura, ryby są, zanim podam przynętę, wychodzą ze stożka przetwornika. Kilku zawodników odpuszczam, odsuwam się nieco z tego blatu, wychodzą małe ryby - jeden jakiś żółty, pewnie od piasku, lekko poniżej 20cm. To nie moja melodia, nie dzisiaj. Bo wszystkie dotychczasowe ryby przekraczają 30cm. Niektóre sporo. Wracam na szczęśliwą dotąd miejscówkę, ryb coraz mniej, jest godzina 10. Nie chce mi się taszczyć flashera i kamery z dziury do dziury, poza kadrem doławiam jednego z mniejszych, w tej samej dziurze jeszcze jedna spinka i to koniec na dzisiaj. Nauczyłem się robić zdjęcia tym ustrojstwem, wyszły słabo, ale są. Mam nadzieję, że filmy będą lepsze. Jeszcze ich nie widziałem. Dziś nie dam rady obrobić materiału. Czas na mnie, obiecałem Wiolecie, że będę przed obiadem, niezawodny żołądek daje znać, że to ta pora. Poza tym ryby skończyły poranny żer. Ktoś idzie od brzegu......
Wysyłam znajomym sms-y z rybami, dzwonie do domu, że jedziemy odwiedzić teściów......mam coś dla nich. Chwila refleksji nad dzisiejszym dniem - plan zrealizowany. Bez finezji, konwenansów, ot, czysta robota. Pracowałem na nią długo, od jesieni - mapując, rzeźbiąc klamoty na lód, słuchając Łukasza, że z flasherem to jest inna robota. Wioleta też ma zasługi - dał mi swój samochód na wyjazd, a pachnie tam dziś pięknym okoniem. Ja nie mam jeszcze zimówek - nie zdążyłem. Bo człowiek nie dosypia, tylko rzeźbi te podlodowe biżuterie ;)
Zabrałem osiem ryb, ważyły cztery kilo, średnia wyszła pół kilo, ale dwa
były większe - po 620 gramów. Jak to śpiewa Bednarek takie chwile jak
te, nie zdarzają się zbyt często.... Tym bardziej, że idzie odwilż.
Dzisiaj to ja byłem drapieżnikiem. Wczoraj znalazłem ryby, dziś je osaczyłem, złowiłem i zamierzam je zjeść... nie mam jakiś wyrzutów sumienia z tego powodu.....W tygodniu skoczę na zwykłe okonki, nakręcę filmik o łowieniu na bezmotylkę na pasiaczkach, które ponoć dość współpracują. Ale myślami pewnie do końca zimy będę na górach, dolinach......
Film będzie, jak go poskładam, na pewno nie dziś. Mam robotę do szkoły, no i chcę zintegrować kamerkę z flasherem. Jakieś przeguby, ramiona, zawiasy mam. Tyko trzeba to funkcjonalnie poskładać do kupy.
Do usłyszenia wkrótce.
No Panie, tu już nie ma żartów! Gratulacje.
OdpowiedzUsuńA co tam Łukasz, Michał i cała reszta tu zaglądających wyprawiają? Nic się nie chwalą, nie narzekają nawet...;)
Raz byłem i coś tam połapałem. Nie mogę się doczekać kolejnych wypadów.
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=jCBoAIZc4tc
Twój też ładny.
UsuńTak się zastanawiam Panowie. Jaka jest różnica między bałdą a tym skoczkiem w skuteczności? Bo bałdę przynajmniej teoretycznie dużo łatwiej wykonać.
Bałdą nie zagrasz w toni. Ograniczona jest tylko do opukiwania dna. Skoczki, wiedźmy zagrają jak im każesz. Dno też opukasz.
UsuńPoniał.;)
OdpowiedzUsuńCisza i spokój wśród "okoni" okazy ponad 30cm to rzadkość. Szukam gonie i czekam...
OdpowiedzUsuńDzięki blogowi wylutowałem pierwsze mormyszki (może niezbyt zgrabne, troszkę przepalone i z nadmiarem cyny ale własne) :-)- dziękuję autorowi za instrukcje!!!!, test już był płotki pięknie współpracują "z nimi". Część trzeba pomalować i sprawdzić grymasy okonków. Czekam na wolną chwilę by wyruszyć na lód.
Za dobre słowo dzięki. Ja mam małą przerwę - męczą mnie oskrzela. Póki co siedzę w domu, czekam na większe mrozy - chcę wrócić na góry i doliny, a tam z lodem może być cienko. Podejrzewam, że okonie już nie będą tak aktywne, trzeba będzie pokombinować z klamotami......
OdpowiedzUsuńProszę bardzo:-)- należy sie! Ten blog to na prawdę kopalnia wiedzy.
UsuńU mnie z lodem nie ma problemu kazde jezioro ma pokrywę lodową minimum 15cm.
Piękne ryby !
OdpowiedzUsuńTak w oczekiwaniu na zimę , stroję wędeczki i oglądam filmy na YT przeważnie te rosyjskie :) tam w większości pod bałdy czy też poziomki używają ''wętylków'' jako kiwoków - ja do wędki pod blaszkę (mikado red under ice 60cm, kołowrotek eagle claw)nie używam kiwoka bo na tej wędce dobrze widać brania :) Zmontowałem też sobie taką awaryjną wędkę typu ''kanadyjska bałałajka'' chociaż Kanady to ona nie widziała :) wędka jest mała ma jedną przelotkę na szczytówce i ja przeważnie po zdjęciu tej przelotki daję koszulkę termokurczliwą a pod nią kiwok z blaszki , teraz jednak po prostu dałem na żyłkę wentylek i przeciągnąłem go przez przelotkę :0 Jak Ty masz to zamontowane> wydaje mi się że też siedzi on w przelotce?? Wędka ma być jako awaryjna , no i oczywiście na płytkie wody gdzie rybka będzie lądować na lód za pomocą rąk a nie kołowrotka :) głównie pod blaszki i bałdy.
OdpowiedzUsuńCewnik foleya ma dwa kanały, w jeden wciskam kiwok przelotowy: wentyl, simering, spirala z żyłki, drugi kanał używam do montażu na szczytówce, kiwok pełni więc rolę przelotki szczytowej.
OdpowiedzUsuń