sobota, 18 lutego 2017

Wracam do gry !

Po dłuższej przerwie ruszyłem na te ostatki podlodowe. Odwilż na całego, robactwo w powietrzu lata, ptaki drą dzioby. Pewnie jeszcze tydzień w miarę bezpiecznego łowienia zostało. Teraz już nie ma kompromisów: kombinezon wypornościowy, kolce, styro pod tyłek to już obligo. Grubość pokrywy lodowej u mnie to ok. 22cm, dwa pierwsze od góry są już przeżarte ciepłem i deszczem. Jak zacznie padać, to sprawy pójdą szybko.....
     Rano zabrałem mięsne dania, mięsne kijki i ruszyłem na znane mi, a w zasadzie znane z ryb złowionych przez znajomego tam przed kilku laty. Pora ta sama, chciałem sprawdzić tę metę. Okazało się, że ryby brały, ale dwa dni temu, w silnym słońcu. Wyjechały spod lodu 37, 38 i kilka 30cm pasiastego szczęścia. Niestety, dziś nie współpracowały i poza odnowieniem starej znajomości podlodowej, ten wyjazd nie dał żadnej frajdy. Ot, około 10 wymiarków, z czego ze 2 z + i to było wszystko. Wracam na obiad, przeładowuję graty, decyzja prosta - jadę na góry. Głupio powiedzieć, ale miałem przeczucie że coś się wydarzy. Wpadam do rodziców po igłę do zastrzyków, o 14.45 jestem na lodzie. Z daleka widzę człeka, coś ciemnego przy nim leży. Ryba? Nie, siekiera...Wiem kto zacz... Odpalam echo, plan na dziś to zrobić porównanie flasera z LCD  i ochrzcić nową wędkę. Łowienie na ciężko, ochotka w odwodzie. Pierwsza seria dziur pusta, w drugiej serii coś tam widać na echu, dziwne skupisko....no właśnie nie wiem czego. Jedna rapalka, druga rapalka ,błystka, bałda - nic. No to na mięso. Też lipa. Żuki, kiełże - cisza. Złoszczę się, czas niepotrzebnie stracony - ale ciekawość większa, żeby zobaczyć co tam siedzi........ W między czasie podchodzi właściciel siekiery, chwilę gawędzimy, dopytuję się o sandacze, bo te  miejsce aż pachnie zedem. Facet robi zaskoczoną minę, ale potwierdza, ze przed kilku laty to i owszem, na dużym mrozie, zdarzały się mu po 3-4 sztuki.....
Pomstujemy, że w tym roku słabo z rybą, człek dziwi się, że tak późno przyjeżdżam, bo tu tylko z rana.....Przyjeżdza jakiś samochód na plażę, z 4 chłopa wychodzi. Mój rozmówca jakoś nerwowy się robi.....trzeba się zwijać itp. To nie straż, piwkować sobie w plenerze przyjechali. Zostaję sam na lodzie, zmieniam miejsce na szczyt podwodnego garbu. Nie chce mi się wiercić dziur, obrabiam jego siekierowe wypusty. W trzeciej z nich coś na echu miga. Trochę pracy rapalką i siedzi! Wędka solidna jest, może za sztywna na te okonki, ale trochę się gnie, nawet hamulec coś oddał. Mam cię. Niezawodna rapalka - okoń robi robotę. Ciekawe, czy są tam twoi kumple..... Idę wypuścić rybę, te dziury postsiekierowe mają dużą powierzchnię, ale sam otwór wylotowy jest niewielki. Puszczony okoń nie chce zejść w dół, dekompresja wydęła go i trzeba go kłuć. Przydaje się igła do zastrzyków, szybka akcja, pssss i ryba schodzi w dół. Wracam do szczęśliwej dziury, widzę tam spory ruch. No to zaraz będą.......Lipa. Wyłączam kamerkę, zmieniam kolejne przynęty, ciągle wyjścia ryb i to sporych- w porównaniu do tych, które "podziwialiśmy" z GaGackiem... Wreszcie na bałdę siada coś sensownego. Odjeżdża ładnie, kijek się trochę wygina. Wyskakując z przerębla, pluje krąpiem. W dobrym stanie, takim na 7cm. Czyżby wyjaśniła się zagadka skuteczności większych przynęt? Skoro pasiaki celują w takie rozmiary......to muszę coś wymyśleć na jutro. Kolejne kłucie i wodowanie, wracam nad dziurę w nadziei na ciąg dalszy....Na brzeg przyjeżdżają kolejne ekipki, pewnie pyfko w plenerze..... Muzyka, hałas denerwują. Zaczynam szukać dalej, mam jeszcze z pół godziny zanim zrobi się ciemno.
Na ochotkę wyławiam kilka palczaków, te większe zwinęły manatki, w każdym razie nie widać ich na echu... Czas do domu.
Po drodze narada z GaGackiem, cieszę się, że ryby wreszcie ruszyły.... Może tak jutro jeszcze uda się wyskoczyć....... Od poniedziałku wichury, środek tygodnia bez możliwości czasowych, do czwartku i piątku daleko.

Do usłyszenia. Darz lód!!

4 komentarze:

  1. O co chodzi z tą igła i kuciem ryb?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bez tego ryba wyjęta z 10m ma rozdęty pęcherz pławny, w skrajnych przypadkach wychodzi on przez pysk - widziałem na YT, Jeżeli nie spuścisz jej gazu -nie zanurzy się. Igła to najlepsze rozwiązanie, ponoć długi hol pozwala rybie stopniowo zrobić dekompresję i zanurzyć się.Nie udało mi się w ten sposób. Rana jest niewielka, ryby dość szybko się regenerują i zarośnie. Czasami na YT widać sandacze łowione z głębokiej wody z wywalonymi oczami, przyczyna ta sama.

    OdpowiedzUsuń
  3. P.s Małe ryby nie mają z tym problemów, proporcjonalnie mają mniejszy pęcherz i mogą się zanurzać bezproblemowo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok. A gdzie kłujesz ryby jakie miejsce głębokość itp. Może zdjęcie.? Nigdy o tym wcześniej nie słyszałem.

    OdpowiedzUsuń