niedziela, 19 lutego 2017

Wracam do gry II.






Dziś krótko miało być, ot popołudniówka.
Założenia - sprawdzić czy wczorajsze ryby to przypadek. Prócz tego chciałem sprawdzić drop-shota w wariancie podlodowym. Nigdy na to nie łowiłem, także w wariancie spiningowym. Po prostu kupiłem kilka gumek d-s przy okazji  zakupów od jednego z naszych rękodzielników lure-buldingu.

Jak zwykle czasu zabrakło, przekopałem szpargały szukając odpowiednich haczyków i resztek fluorocarbonu. Za ciężarki służyły mi główki od czeburaszek, które mam zamiar wypróbować w tym sezonie.  Całość wygląda mniej więcej tak:


Górny zestaw to haczyk nr 6, węzeł palomar, odległość rybki od ciężarka ok 40cm.
Dolny zestaw miał być sprytniejszy - haczyk ograniczony stoperami miał dać możliwość regulacji wysokości pracy przynęty nad dnem.
      Wchodzę na lód - jest mocniej pożarty ciepłem niż wczoraj, jeszcze nie ma co się bać,ale skoro są ryby, to chciałoby się połowić, a to pewnie będzie już pod koniec tygodnia stresujące zajęcie.
Od razu kieruję się na wczorajsze dziury, kręcę 10 własnych, sprawdzam flasherem - lipa. Idę do tych siekierowych, przysiadam się do którejś, coś widać. To to trach - do wody na zwiady rusza rapalka - okoń. Wyjścia są, brań brak. Może bałda? Cisza. To to kolejna nowość leci pod lód - to wierna imitacja jazgarza od innego twórcy przynęt. Piękny jest. Cena już mniej, ale co tam. Jednego można przeżyć.

Do tego zrobiłem przed wyjazdem ładną dekorację kotwiczki, przezroczysty- krwistoczerwony koralik wklejony żelem UV utwardzalnym pożyczony z kosmetyczki żony...Gdybym był okoniem, to ten jazgar nie miałby żadnych szans. Jedno mnie martwi - jak tym łowić? Jak to będzie chodzić? W Spinie technika podszarpywania wobkiem to twitching (tak wyczytałem w internetach)No i jaka żyłka, kij? Ostatecznie wabik ląduje na wędeczce pod żuczki - takiej zrobionej ze szczytówki feedera, w 10 minut.
Niestety, ryby w wodzie nie doceniły wysiłków rodzimego lure-buldingu i nie chcą za bardzo wychodzić do jazgarka. Lipa. Zakładam zestaw dropshotowy - górny. Na sztywnym kiju ładnie będzie się tą rybką podbijało. Gram, gram, widzę interes u ryb. Zamyślam się na chwilę i mam branie! partole je oczywiście, bo w dropsie trzeba zaczekać na zasys przynęty i wbrew odruchowi zacinania -trzeba wyczekać nieco.
Odpalam kamerkę szelkowa, Zestaw idzie do wody. Po dwóch minutach zabawy jest ryba! średniaczek taki, ale cieszy podwójnie - pierwsza ryba na dropsa,  i to spod lodu!!

Pasiak na dropsa.

Uklejka zassana głęboko, ledwie widać haczyk. Sam okoń jakiś zielony intensywnie. Brzuch mały, także nie trzeba go odpowietrzać przed wodowaniem. Znika w sąsiedniej dziurze szybko.
Kombinuję dalej. Ryby są widoczne w echu cały czas, ale nie chcą brać. Co jest? Znowu przebieżka przynętami, cisza. Krótki patrol po dziurach, sprawdzam czy jest w nich jakieś życie. W końcu dosiadam się do którejś dziury po siekierze, są. No to ja zaraz pokażę wam......ochotkę. Problem w tym, że przemeblowując wędkę do tego jazgarza, zostawiam w zbrojowni szpulkę kołowrotka z żyłką do mormychy. Przy sobie mam najcieniej to 0,14mm. Grubo. Znajduję najcięższą moryszkę jaką mam, żeby napięła się żyłka, odkopuję kiwok z jednym okiem, zrobiony na szybko. Chwila gry, coś siedzi. Mały. Nie chce mi się łazić z nim do wodowania, wraca do domu przez sufit- niech wypłoszy ten drobiazg z dołu. Bo tłuste paski też są - widzę je na wyświetlaczu. Szerokie, czerwone, leniwe. Jak się do nich dobrać? Powolne podnoszenie kiwokiem z dna - branie, siedzi. O! ciekawszy zawodnik. Popuszczam hamulec, bo ta szczytówka pikerowa gnie się w koło i dziwnie mi sie holuje czymś takim. Ładny 25 + Trzeba będzie kłuć -  balon aż strach. Igła w gotowości, wodowanie, wracam do dziury. Kolejna ryba jeszcze ciekawsza. Dziura ma potencjał. Kamerka pracuje, będzie co zmontować......Kolejne branie, delikatne jak wszystkie dzisiaj, ale to co zaciąłem nie jest delikatne. Odjeżdża przyjemnie, nie chce się dać wyciągnąć na chama. Wiem, że przy 0,14 i tak miękkim kiju raczej jej nie stracę. Próbuję przedłużać hol, by zdążyła się odgazować tam na dole. Fajna ryba, kawałek ponad 30cm ma.


Wykopuję telefon, szybka fotka, wodowanie i wracam do łowienia. Cisza się wydłuża, wyłączam kamerkę, chwilę później zacinam rybę, dość sporą no i chcę ją mięć na filmie. Dupa. Spina się. Zapada cisza w przeręblu. Wracam do tej dziury od okonia na dropsa. Odczyty są, rozsiane na 2 m od dna. Chwilę później wyławiam płotkę, taką na 15cm. O nie, tu raczej nie ma tego, co mnie interesuje.
Kolejny spacer po dziurach, ryby się wyniosły. Jest 16.45. Wracam do szczęśliwej dziury, może tam coś jeszcze czeka na przewietrzenie? Oczywiście odczyty są. Odliczanka: Rapalka, bałda, dropshot - nic. No to na mięso. I też cisza. Kurcze to strasznie deprymujące - widzieć echa ryb i to sporych, widzieć jak wychodzą, oglądają mormyszkę i...nic. Gram na różne sposoby, siedzę jeszcze z pół godziny. Strata czasu. Nie dogadamy się. W sumie nie dziwi mnie to, zapowiadają na jutro gwałtowny spadek ciśnienia, wichury. Raczej zaskoczony jestem tym, ze to najlepszy wyjazd tej zimy - jeżeli chodzi o wielkość złowionych ryb....Czas się zwijać. Kilka przemyśleń po drodze odnośnie dropshota pod lodem:
- potrafi łowić
- może być niezłym sposobem na pasywne ryby: gram w miejscu, mają czas na obejrzenie przynęty
- można aplikować zapaszki jakoweś - przyszłościowo
- trzeba mieć kij łączący miękką szczytówkę z mocniejszym blankiem- czyli coś na kształt mini - wklejanki. Wtedy będzie można mieć pełniejszą kontrolę nad pracą przynęty, ryba dostanie więcej czasu na zasys gumy bez czucia oporu, będzie lepiej widać branie.


Ech, że ta zima to już się kończy w zasadzie.........














11 komentarzy:

  1. Nie widać. Jest tylko pasiak na dropsa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać 5, pasiak na dropsa się powtarza. Czyli łącznie 6 z tym dublem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Owik, wklejałem na szybciora -poprzez zrzut z ekranu przycięty, wyszło 2 razy, nie umiem tego usunąć. Nie chce mi się całego posta pisać od nowa, bo wrzuca te nieszczęsny dubel nawet po skopiowaniu tego w jakimś edytorze tekstu. Będzie więcej okoni ;)
    Ale odwilż idzie, w takim tempie to pozamiatane będzie u mnie już pod koniec tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi to tam wcale nie przeszkadza, tylko Ci odpowiedziałem. U mnie prawie cały dzień padał deszcz, po śniegu już śladu nie ma. W tej chwili (23:10) jest +7 siedem za oknem. Chyba po sezonie. Tylko te wiatry jakieś takie, że czapkę z głowy zrywa. ;)

      Usuń
  4. W pomorskim jeszcze idzie połowić. Zostało +-15 cm lodu, nie wszędzie ale białoryb idzie połowić. Byle by nie padało to jeszcze połowie.

    Autorze co z kłuciem okoni gdzie i jak? O ile można się dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Michał, sorry - to żadna tajemnica. Jeżeli nie chce zejść, to trzeba igłą od zastrzyków, pomiędzy łuskami go dziabnąć, nieco powyżej płetwy piersiowej - tak 2cm do 5cm w zależności od wielkości ryby. Kłujesz powoli,usłyszysz odgazowanie i ryba schodzi do dna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wrzuciłbyś przykładowe zdjęcie okonia i dał jakąś strzałkę

      Usuń
  6. Chodzi o to by trafić w pęcherz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to chodzi!, kurde - czasami piszę nie wprost o prostych rzeczach...

      Usuń