sobota, 31 marca 2018

Podsumowanie sezonu, wnioski, realizacja planów itp. cz. II



Wesołych Świąt Czytelnicy,  wiem, że nie którzy z was jeszcze walczą, tym bardziej zdrowia życzę.

W kolejnej części podsumowania krótko o użyteczności zabawek i ich wpływu na wyniki.

Elektronika. 

Wreszcie dogadałem się z flasherem, na sam koniec sezonu opatrzyłem go w kilka pożytecznych ustrojstw, które zwiększyły wygodę jego użycia. A tutaj było o tym.
 Co ciekawe, planowałem go sprzedać, ale to specjalistyczne narzędzie, więc kupców na giełdzie forum jb. nie było. Patrząc na cenę, za którą wisiał, doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu.
W ogóle to sporo przemyśleń się zrobiło, głównymi sprawcami był Marek i świder tytanowy.
Dlaczego Marek? Sporo rozmawialiśmy w komentach o rosyjskiej elektronice - czyli o Praktiku
To taki mały blackbox z ekranem wielkości trochę wiecej niż 2 pudełka zapałek.
 W toku pracy wywiadowczej czyli oglądaniu materiałów YT i czytania ru-netu wyszły wady praktycznie dyskwalifikujace ten sprzęt do szybkiego łowienia, ja wiem że oni łowią z tym, ale to nie jest sprzęt, który jest prosty w obsłudze, dokładny i czytelny dla użytkownika. Do tego jest zadziwiająco drogi jak za parametry, które oferuje.
Jedyne zalety to kompaktowość konstrukcji i związana z tym lekkość oraz czas życia baterii- zwykłego AA szt. 1
Wady: szeroki stożek o kącie rozwarcia 40 stopni - czyli w gratisie bardzo duża martwa strefa, biorąca się z fizyki, czyli powrotu sygnałów do echa po odbiciu się od najbliższego obiektu.
Zatem nie będą widoczne obiekty na stromych spadach, przejściach ze stromego na płaskie. To są bardzo atrakcyjne miejscówki dla ryb, gdzie nie będzie możliwości obserwacji ani pracy przynęty, ani ewentualnych ryb !

Poniżej zobrazowanie penetracji toni w zależności od kąta przetwornika: szerszy to 45* (żółty) oraz  12* .Węższy to 22*żółtego i 6*czerwonego. Czyli zbliżone do tego co daje Praktik(40*) oraz tradycyjne flashery22/8*
Nadmiar informacji przy szerokiej wiązce powoduje, że nie jesteśmy w stanie ocenić co jest pod nami np. na 10m, co odpowiada mniej więcej okręgowi 8,5-9m obrazowanemu przez Praktika i w drugą stronę, wąska wiązka ducera w tradycyjnych flasherach 20/8 daje realnie ok 3m lub 1m pod nami na tej samej głębokości. Dlatego definitywnie im węższa wiązka, tym lepiej. Bo zbyt szeroki zakres penetracji toni ryb nam nie przysporzy - za daleko są, a zimą to one rzadko ganiają przecież, do tego tracimy obrazowanie spadów-  o czym pisałem wyżej.


 Bo na wczesnym lodzie chodzi głównie o znalezienie ryby. Na płytkiej wodzie echo nie jest potrzebne - szkoda czasu na zabawy, ale duże oksy to nie tylko płytka woda....Więc mam lekki świder, mogę chodzić ile sił w nogach. Flasher jest duży i dość nieporęczny, trzeba go zastąpić będzie czymś wolnym od wad Praktika - lub choćby ze zmniejszonymi wadami.
Dawno już temu pisałem o elektronice na lodzie:A tutaj

I przedostatnią linijką sprzętów były urządzenia Marcum Troller 2.0 oraz Showdown 5.6
Początkowo myślałem o tym wyższym modelu czyli Showdown 5.6 Dual Beam
,który ma możliwość obsługi dwuzakresowego ducera 8/20 i ma jedną z najwyższych separacji celu rzędu 1/2 cala- co jest bardzo pomocne w zobrazowaniu małych przynęt. Chciałem się pozbyć flashera, ale to się robi za droga zabawa patrząc na wszystkie opłaty (vat+cło+przesyłka) i tak by nie starczyło nawet na połowę nowego.
Skoro mam się pozbywać 8/20, dołożyć xxx $, by kupić inne 8/20, to nie ma sensu.
Najprawdopodobniej skończy się na Troller 2.0, który ma ducer tylko 20* mniejszą separację celu - ale i tak lepszą (2 cale)niż mój Ice -35 (2.5)  ,ale zasilany jest paluszkami AA lub ze zwykłego aku 12V w packu z coverem. Mnie jeżeli już- interesuje wariant mobilny, czyli kieszonkowy.
Gdyby zaś zdarzyła się jakaś finansowa bonanza, to można Showdown by kupić, zamocować na uprzęży, aku lekki gdzieś w kieszeń zapodać i ma się wszystko prawie wszystko co potrzebne mi na lodzie- mobilność i dokładne zobrazowanie toni wodnej
A wyglądałoby to mniej więcej tak:

 

Nie będę ukrywał, że inspiruję się braćmi Szczerbakowami, którzy tutaj pokazali jak rozwiązać sprawę używania echosondy i łowienia w tym czasie.

 


Chciałbym skompletować taki zestaw, mój stary flasher służyłby mi do lowienia zasiadkowego, bo on fajnie pokazuje te kolorowe paski  i wrzucony na sanki nie jest problemem.
Jest jeszcze jeden element układanki, który chciałbym ulepszyć i używać w szerszym zakresie w wędkarstwie podlodowym.
 Z góry odrzuciłem modne ostatnio echa wifi- typu Deeper, Lowrance. Mają za szerokie wiązki sonaru, mam za małą średnicę otworu, dziurę trzeba dokładnie oczyścić i przy grubym lodzie mogą być zakłócenia wywołane zbyt szeroką wiązką 40* pływającego w lodowym tunelu ducera 

Wiem, że Bartas- znaczy Okoniowybartus.blogspot.com podobnie jak Marek mają te echa, obłowili je.


Tutaj film Bartka z oglądu echa - materiał jest warty obejrzenia, bo pozbawiony wszechobecnego lukru, jaki można zobaczyć w materiałach na YT. P.s. Ja tam nie uważam się za najlepszego, ale piszę o wędkarstwie podlodowym sporo ;)


Użycie map. 
 Jakiś czas temu zasygnalizowałem sprawę robienia map batymerycznych i ich używania. Polecam komentarze - tam jest sporo wiedzy  i przemyśleń.
Ja od miesięcy więcej myślę o mapowaniu niż o łowieniu, chciałbym zmienić echo tak, by w miarę szybko szybko porobić mapy tego rodzaju:
By stanąć nad głową nie rybom, ale np. nad plackiem twardego dna, wyłaniającego się z mulistej okolicy- jednym słowem potencjalnej miejscówy okoniowej.
To mapa mozajkowa Side Imaging/Structure Scan - w zależności od producenta sprzętu.
Nie ma róży bez kolców, wszystkie moje wody do tej pory zrobione muszę opłynąć jeszcze raz. Na szczęście zbieram dane z pasa o szerokości do 80-100m, więc nie będzie gehenny czasowej.

Do tego można się postarać i wybrane obszary jeziora - bo w całości to nie ma sensu i czasu szkoda - porobić fachowo mapy twardości dna.
Tutaj sprawa jest o tyle skomplikowana, że oprócz sprzętu, czasu, programu do obróbki danych potrzeba jeszcze wiedzy. W tym miejscu dziękuję Sławkowi Kotowi, który wprowadził mnie w teorię profesjonalnego mapowania i cały czas koryguje moje zapędy nadmiernego upraszczania sprawy. Dzięki Sławek!

Po co ta twardość dna  -to raczej nie jest trudne do wykumania. Drapieżniki w paski ja lubią. Jej styk z miękkim to mekka ryb karpiowatych. Dodatkowo w połączeniu z mapą mozajkową daje praktycznie pełną świadomość sytuacyjną. To nie łowi ryb,  nie decyduje, ale jest pomocne.


Drugi sezon używałem smartfona do transportowania map na lód- działa wybornie, do rozwiązania pozostaje tylko dodatkowe zasilanie - bo bateria starcza na zaledwie kilka godzin używania aplikacji gps, do tego dochodzą niskie temperatury i okazuje się, że że nie ma jak zadzwonić....
 Muszę sprawdzić rynek etui na smartfony dla biegaczy- taką mapę dobrze mieć na ręce, a nie pod ręką ;)



Kolejny sezon nauki elektroniki zaczynam za chwilę, każda zebrana wiedza daje mi satysfakcję, bo z rybami bywa różnie. 
Mam radochę z tego mapowania, czasami łapię się, że kręci mnie to bardziej niż ganianie za rybami. Mam nadzieję, że odnajdę balans i wróci fun z łowienia również. P/
Także jestem bardzo zadowolony z użycia wszelkiej maści zabawek elektronicznych, cele na przyszły sezon podlodowy wyznaczone, będzie się działo - mam nadzieje, że już  żadna wichura mnie nie powstrzyma i nie pozbawi sił. 

P.s. jaki związek ma świder z elektroniką? Po prostu mając coś tak lekkiego chciałoby się mieć równie lekką elektronikę=zyskać zupełną swobodę na łowisku. 

Dlaczego już nie sanki? O tym w ostatniej części podsumowań- czyli sprawach założeń taktycznych. 

wtorek, 27 marca 2018

Podsumowanie sezonu, wnioski, realizacja planów itp. cz. I

Cześć i chwała czytelnikom, którzy jeszcze tu zaglądają!

Do rzeczy. Wczoraj oficjalnie zakończył się u mnie sezon podlodowy= wody od lodu są wolne.
ja nie łowiłem już długo, długo by mówić o powodach........

Czas na podsumowanie - jaki był sezon podlodowy 2017/2018?
Po pierwsze był, co nie było takie oczywiste dość długo.
Po drugie, był stosunkowo długi- jak na katastroficzne zapowiedzi(wiadomo, że Warmia jeszcze walczy, Podlasie też)
Po trzecie- były ryby. Może nie za duże, może nie za dużo, ale były

Kolejna sprawa to weryfikacja założeń przedsezonowych- dotyczących sprzętu, taktyk, poszukiwania ryb itp. Tutaj jestem zadowolony, bo teorie podejrzane na YT jak i własne założenia generalnie się sprawdziły:

Świder

Jak pisałem tutaj ; Mamy to! 

Rzadko spotykana, zaawansowana technika rosyjska(sic!), czyli spawanie i obróbka tytanu. Technologia rodem z wojskowych laboratoriów, stoczni produkujących legendarną  Alfę/Lirę  czy też najszybszy=najbardziej nagrzewający się samolot Blackbird  trafiła do rąk wędkarzy. To nie pusty patetyzm, ale prawda. Do tej pory spawanie tytanu nie było czymś powszechnie dostępnym. Świdry Musajewa można było kupić w Rosji od kilku lat, na forach rosyjskich miały tyle samo zwolenników(niska masa),co przeciwników(cena, dostępność)
W każdym razie udało się, i mogliśmy z GaGackiem zakręcić tym cudem, które żadnym cudem nie jest, po prostu jest kolejnym ogniwem w łańcuchu rozwoju metalurgii, bo idea świdra jest przecież stara....
   Najważniejsze, że zakup jak najbardziej trafiony. Owszem nie jest taki kompaktowy jak zagubiona mora, czy nawet wariant teleskopowy GaGacka, ale za to jest lżejszy odrobinę i  w konstrukcji mniej jest ruchomych elementów.
Eksploatacja - przyjemna, lekkość bytu nieznośna. Nie ślimak tnie lód - to robota fińskiej głowicy Heinola 115mm i potwierdzam słowa GaGacka, to dosłownie znika w lodzie. On miał oryginalna Heinolę już ub. zimy, teraz porównał z tytanem i wyszło , że jest on bardziej dopracowany od oryginału, prozaiczne przeniesienie otworu do śruby mocującej głowicę w inne miejsce rury- korpusu- zaowocowało łatwiejszym transportem śryzu do góry
 Rura korby ma stosowną średnicę i jest sztywna, druciak Heinoli/Rapali I generacji nie był zbyt

sztywny. Rękojeści są tonarowskie- może nie najwyższych lotów, ale za to wymienne w razie W, nie rozpadają się jak w Heinoli I gen -- poprawione zostały w brązowych Heinolach II gen.

Mam odczucie, że ten świder jest minimalnie głośniejszy od tradycyjnego, niewielka masa nie pochłania wibracji tak dobrze, jak ciężkie klasyki i przez to jest głośniejszy.

Przy silnych mrozach lód nie odchodzi od ślimaka tak dobrze , jak w malowanych proszkowo odpowiednikach. Żaden to problem, bo mogę go obić chochlą bez obaw, że mi skoroduje.......drugie praktykowane rozwiązanie- przetrzymać go w przeręblu dłużej ,by puściło.  Poza tym nie trzeba uważać podczas czyszczenia przerębli świdrem ze śryzu(zacząłem tego unikać)

Zamek klinujący korbę w pozycji roboczej jest prosty i skuteczny- russian style ;) silna wibracja potrafi poluzować motylek. 

Trwałość korpusu bez zmian w stosunku do chwili zakupu, nic się z tym nie dzieje.

Ostrza fińskie dostały trochę piaskiem po zębach- bezśnieżna zima w początkowej fazie -sporo piasku wiatry nawiały na taflę i tutaj nie można było nic zrobić. Poza tym , że zauważyłem jakieś rysy na nich, nie odczułem dyskomfortu podczas dziurawienia lodu. Poza tym na odwilży warto mieć inną głowicę niż sport- ona ma zmienione kąty ostrzy i szybko zjada zmarznięty mocno lód, natomiast trzeba się przyłożyć podczas odwilży. Rozwiązanie jest, to niebieska głowica dedykowana mokremu lodowi. Do przemyślenia przed następnym sezonem.

Dziwne uczucie ciepła - podczas przenoszenia świdra w ręce na niewielkim mrozie/odwilży- nie wiem ocb, może chodzi o pojemność cieplną/przewodzenie ciepła, które jest różne od stalowych świdrów.

Ogólna ocena 9/10, przy czym ten brakujący punkcik bardziej dla zasady aniżeli realnie- Spawany materiał, niepokryty emalią będzie bardziej czepliwy dla lodu podczas silnych mrozów, niezależnie czy stal, tytan czy jakikolwiek inny metal.Druga sprawa to cena, ale tak czy owak boli mniej, bo poprzedni świder zgubiłem. Przy kalkulacji, że za 250zł kupuję dodatkową głowicę 135 , którą ślimak obsłuży, mam dwa świdry do różnych zadań w jednym kawałku. Wtedy cena praktycznie nie boli, bo Rapala też kosztuje 500zł, jest kłopot z nożami na zapas i waży zdecydowanie więcej.


wtorek, 6 marca 2018

Flasher po modyfikacjach.

Pogodziłem się,  że raczej nie uda się sprzedać mej zabawki, więc porobiłem znaczące usprawnienia użytkowe:
Na pierwszy ogień wymieniłem aku na mniejszą pojemność, czyli 1,5kg zamiast niecałych 3. Na dzień łowienia starczy, a nie trzeba tyle dźwigać.
Modyfikacja II to zdjęcie pływaka przetwornika i zrobienie składanego ramienia do zawieszania ducera w przeręblu. Wszystko działa jak trzeba, mając świder średnicy 115mm nie zostaje wiele miejsca na pływak i prowadzenie przynęt jest utrudnione. Teraz przetwornik sobie dynda, echo jest blisko dziury, co ułatwia jego obserwację.

Modyfikacja III to uchwyt na wędki. Dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej? Sam nie wiem......Konstrukcja z rurek do układania instalacji elektrycznej, uchwyty do nich też branżowe. Całość zamocowana na cienkiej sklejce. Do holdera echa mocuję to za pomocą ciesielskiego profilu L. No i wreszcie mam gdzie odlożyć wędkę przy przemieszczaniu, nic się nie plącze i najważniejsze: w jednej ręce świder, w drugiej echo i wędki w uchwycie i teraz moja mobilność na łowisku znacznie wzrosła. Jeszcze tylko szczękę na telefon z mapką i będzie gitara.
Mam porządek w kijach i wygodę na stanowisku w jednym.


Modyfikacja IV to wyciszenie urządzenia na gładkim lodzie. Flashery są głośne, w końcu jest tam wirująca tarcza, która generuje wibracje.Problem nasila się na bezśnieżnym lodzie, który jest jak wiadomo twardy i niekorzystnie wzmaga hałasy od echa. Próbowałem podkleić od spodu karimatą na taśmie dwustronnej - nie zadziałało. Przekopałem warsztat, znalazłem kawałek uszczelki do drzwi z mocnym klejem i podkleiłem holder tym. Zadziałało bezwzględnie. Słychać tylko delikatny szum wirnika i nic więcej.
       Byłem dziś na górach sprawdzić, czy te większe paski się pojawiły, niestety - nie ma ich tam. Ryby strasznie grymaszące. Dość powiedzieć, że więcej złowiłem na GaGackowego czorta, aniżeli na ochotkę. Największy skusił się na rapalkę, ale nie ma czym się pochwalić, 22może miał w porywach. Krąpiak się przydarzył, płoteczka jakaś - odwilż idzie, to pewne.
Bawiąc się wędkami naszło mnie kilka przemyśleń sprzętowych: mam za długie wędki do łowienia na czorty, żuki itp. Kiwok sam w sobie ma 12cm, więc niespecjalnie wygodnie się  gra wędką w takim zbrojeniu.  Poza tym najlepiej trzyma się za kołowrotek , a nie rękojeść- czyli pistol grip. Trzeba wymodzić jakąś nakładkę z pianki na nóżkę kołowrotka, by operować tym wygodniej.
Kolejny temat to kiwoki i muszę nad tym przysiąść. Długie są dobre,ale cieżko o taki , trzeb składać plastyk do kupy a'la resor, a to jest już trochę ciężkie i trzeba się nakombinować, by zagrać odowiednio takim flakowatym kiwokiem. Pozostaje albo znaleźć odpowiednie tworzywo sztuczne, albo pracowicie szlifować pasek blaszki w obu płaszczyznach.
Lenistwo dało o sobie znać, luźno latające po pudełku mormyszki , żuki. czorty stępiły sobie haki, miałem dziś dużo pustych brań, których za bardzo nie mogłem wciąć. Wiem, że ryby były nieteges, ale powtarzające się akcje tego typu każą przyszłościowo zadbać bardziej o błyskotki.....
Wędka do bałdy musi mieć szczytówkę z miękkiego włókna szklanego, by robiła za kiwok. Żadne z testowanych tej zimy rozwiązań nie jest optymalne, albo zamarza(spirala, wężyk silikonowy,  na mrozie jest lipton zupełny, trzeba przenosić żyłkę na rękach, wtedy jest jako-tako), albo utrudnia opad przynęty i sygnalizację brania z dna. Miękka szczytówka z dużą przelotka pozwoli ustawić w stanie naprężenia żyłkę i brania na bałdę są dobrze widoczne. Poza tym można z kołowrotka holować, bo ze sztywnej lagi to spada wszystko praktycznie podczas holu za pomocą kołowrotka.
Multiplikator prawdziwy sprawdzi się najlepiej, ma lepszy hamulec i jest łatwy w kontroli opadania przynęty. Trzeba będzie wodzik zdemontować, oczko małe, więc szybko zamarznie.
Oczywiście kijek z pazurkiem trzeba wymodzić do tego, nie taka ciężka armata jakiej używam aktualnie, coś klasy ML