niedziela, 27 stycznia 2019

Pierwszy wyjazd na sensowną wodę- oby nie ostatni.....

Plan. 
Jadę na jedno z większych jezior w mojej okolicy, zabieram flasher i 4 uzbrojone wędki. Maximum łowienia, minimum plątania, zmieniania przynęt. Żadnych bałałajek, szpulek, wszystko na kołowrotkach.  Słowem szukam ryby i jak znajdę, to daję jej pod nos to, co mam. Oczywiście przy włączonym echu.
Lodu ma być, zwiadowcy byli nań w piątek, do 8cm ponoć się zdarzało na płytszej części.
Poranek wchodzi w grę, bo trzeba gdzieś zaparkować, w końcu to weekend jest.......Ryby ponoć później zaczynają żerować- tak było w piątek.
Pogoda nie jest najlepsza- zaczyna się ostry zjazd ciśnienia, w piątek oksy były na chodzie, w sobotę może być z tym kłopot. GaGacek przysyła na maila zaproszenie do rozmowy telefoniczniej- zgrabny pasiak tegoroczny. Partyzant jeden, nie chwalił się, że jedzie...... Niestety, potwierdza że załamanie pogody zamknęło pyski okoniom,zobaczymy, może u mnie będzie inaczej.


Akcja ma się rozegrać na klinowatym wypłyceniu o twardym dnie- świetnie widać to na mapie, którą wymodziłem dwa lata temu. Kolor ciemny oznacza silniejszy sygnał odbity od dna -więc dla okoni dobrze. Skądinąd miejsce jest znane lokalsom i darzy rybami również bez mapy ;), ale jak wiadomo lepiej mieć niż nie mieć. Zwłaszcza w telefonie z nawigacją.
 Przygotowania
W piątek ogarnąłem klamoty- zacerowałem kurtkę rozdartą nawet nie wiem kiedy, nalutowałem mormyszek , żuków , pomalowałem czortiki od GaGacka.
Odkurzyłem Rapalki, dodałem kilka Chubby Darterów - bo chciałbym przetestować wędeczkę StCroix Premier ML- co kupił mi ją GaGacek na OLX-e za śmieszne pieniądze. 
Odkopałem mały aku do flashera, podładowałem  i polutowałem kabelki obłamane wielokrotnym wypinaniem.
Jako odwód ostateczny- ochotka żywa i sztuczna. Będę nią dozbrajał Chubby
Zrobiłem małe usprawnienia na świdrze- rozejrzałem się po kotłowni i pożyczyłem kawałek pianki izolującej- nałożona  na newralgiczne odcinki rury ogranicza wychładzanie rąk nawet w rękawiczkach:
Tego krótszego odcinka mogłoby nie być- ale to na lodzie stwierdziłem. Zdjąć- żaden problem. Trzyma się to znakomicie, nie trzeba żadnych owijek taśmą. Może ciut za grube, ale zajęło to 2 minuty a komfort znacząco się zwiększył.
Druga sprawa dotyczyła kolców na buty. Kupiłem już ubiegłej zimy- ale nie mogłem za nic naciągnąć na te kalosze eva od Norfinów...
Olśnienie przyszło około 22giej, pomógł stary patent na zmiękczanie przynęt silikonowych, czyli wrzątek. Dwa czajniki wrzątku, stary garnek, szczypce dla wyciągnięcia obiektu z kąpieli i po chwili okazało się że jest to możliwe. Że też nie wpadłem na to poprzedniej zimy, gdzie zdarzało się kręcić piruety przy świdrze..

Wygląda to tak:

A żeby zobaczyć skalę problemu, zerknijcie na wysokość samego trzewika:
Tyle guma musi się rozwlec, i musi starczyć jej  na rozciągniecie po podeszwie w rozmiarze 45+
Zacząłem się zastanawiać jak to wytrzyma po drodze na lód, ale to w sobotę wyjdzie w praniu.

No to jedziemy!

Szybka pobudka, śniadanie, zebranie klamotów do torby, pierzchnia też wrzucona jako opcja. Wizyta na stacji benzynowej i 10 minut później dojeżdżam na metę.Wypisuję papiery, rejestry, informatory....
No i konsternacja- nie ma gdzie zaparkować, tłum samochodów , na lodzie kilkunastu wędkujących...Jak długo tam jeżdżę, tylu nie widziałem. Blachy samochodowe różne, niektóre całkiem z daleka......Zgadniecie, gdzie większość łowiących  szukała swego szczęścia? To zerknijcie na mapkę...... No nic.
Wnerwiłem się, bo ochotki zostały w domu, no ale nic to, pagnali!
Kolce robią robotę, super komfort na lodzie, nic z nimi nie stało się na podejściu 200metrowym po brzegu. Jest super. Nawet jak zgubią zęby, to wymyśliłem już na to patent- blachowkręt o szerokim łbie i kawałek blachy....
Podchodzę bliżej, patrzą na mój las wędek na flasherze, świder. Toć lód cienki jest- no może te 8cm ma.
Zrobiłem paradę- wiercę serię 9 dziur w dosłownie chwilę, nie czyszczę ich- i mam nadziej, że przekaz dotarł. Szybciej, ciszej, z mniejszym wysiłkiem.

 Ryby...
Nie powiem, były- ale w kategoriach ilościowych.
Scenariusz znany- echo do dziury- ściągniecie ryb czymś większym - rapalka, bałda i potem akcja pt. żuk, czortik.
Pierwszych kilku zbójców w paski pokazało mi jedną rzecz- płaskie brzuchy. Wniosek- ryby nie żerują, a atakują odruchem agresji, którą udaje mi się wywołać większymi przynętami.
Chwalić się nie było czym w kwestii rozmiaru, ale ilościowo było naprawdę dużo. Znacznie więcej niż łącznie u konkurencji na lodzie. Udało się nawet przeskoczyć ochotkowców, a to już coś.
Rybą dnia okazał się wymiarek, niestety. Za to złowiony na własnej roboty żuka. Walnął aż miło i trzeba było chwilę grzebać w paszczy, by dać mu wolne.
Kilka pustych dziur, Wyciągam na balansówkę jakiegoś okołowymiarka, szukam, wiercę, próbuję. Nic ciekawego się nie dzieje.
"Odpalam" bałdę na wędeczce z żółtym kołowrotkiem. Feederowa szczytówka ładnie pokazuje brania, pozwala napinać lejce przynęty i w sposób kontrolowany ożywiać haczyki z sztucznymi robalami. Zacięcia skuteczne, hol klasycznie, czyli z ręki. Naprawdę przyjemnie się łowiło, nawet te przedszkolaki. Miały dziś swoje pięć minut i atakowały wyjątkowo agresywnie.
Tak jak ten mikrus poniżej- oba haki w pysku......

Zdarzyło się kilka podczepień ryb, dałem spokój tej dziurze i szukałem dalej. Obrobiłem spady z wypłycenia, głębszą wodę bliżej środka, cisza ew. jakieś skromne puknięcia w czortika GaGackowego...
Na wyświetlaczu echosondy stada drobnicy wpół wody- to płotki, które sygnalizowały brania, otarcia o żyłkę a nie dawały się zaciąć. Czyli Łukasz miał rację- pogoda płotkowa.
Podwodny cypel pustoszeje, wędkarskie towarzystwo rozproszyło się, obławia strefy przybrzeżne w różnych końcach jeziora. Ryby stanęły.
Nawet na ochotkę nie chcą, ewentualnie płotekczki- jak chmura ich napłynie w strefe oddziaływania przynęty. Przy okazji sąsiad mówi mi , że w lokalnym sklepie wędkarskim były fejsbukowe rezerwacje ochotek. Kolejka, tyle że internetowa ;)
Mam nadzieję, że moje robactwo do piątku wytrzyma- postaram się wybrać, o ile będzie bezpiecznie.
    Na obiad bylem w domu. Wyjeżdżając znad jeziora zerknąłem na drogę do lasu ,tam są zamarznięte odnogi tego samego jeziora. To tam trzeba było jechać. Turyści wędkarscy tego nie znają, miejscowym nie chce się tam chodzić, no i drogę trzeba znać.....Niczym nie ryzykowałbym, ryby kijowe, a tam była choć szansa na spokój na lodzie. Tylko nie ten asortyment wędek na pokładzie, więc....
I wiecie co? Dawno nie wróciłem w takim dobrym humorze. Pal licho drobiazg, złą pogodę i tłumy na lodzie.
P.s. Nie zrobiłem testów tego Croixa, będzie czekał na następną szansę. 
Najwięcej ryb złowiła dla mnie bałda, największą rybę wyjąłem na swego żuka, a czortiki GaGackowe pozwalaja najłatwiej sprowokować rybę do brania.
I jak nie cieszyć się z takich wniosków?!

 A tutaj wędka do bałdy- oczywiście lekko podrasowana przeze mnie: podkładka pod szpulę z PTFE, kropla oliwy maszynowej na ośkę

Szczytówka średniej twardości od feederka do 80g:
Wiadomo, że przelotki małe, ale hol jest i tak z ręki. Mechanizm zwalniania szpuli jest wygodny i pod ciężarem bałdy ładnie się to rozwija.
Oczywiście zrobiłem to tak, by szczytówkę zmienić na inną w razie zmiany koncepcji łowienia.
Moje bałdowe kije ewoluowały: najpierw były sztywne z kiwokiem, potem sztywne bez dodatkowych detektorów, a teraz miękki, który sygnalizuje branie 1/4 swej długości a przy tym pozwala wciąć pasiaka .Tego będę się trzymał. Mam jescze jedną szczytówkę o podobnej twardości, dowiązałem przelotkę spiningową na wejściu i używałem dotąd do łowienia na mormyszkę/żuka. Jak widać , jest ona bardziej uniwersalna.

niedziela, 20 stycznia 2019

Kolejny pierwszy lód??!

Być może uda się jutro wejść na O....., być może uda się coś poćwiczyć - na ryby wolę nie liczyć.
Ognia do pieca dołożył GaGacek, który podrzucił zdjątka z okolic Warszawy i siedzących na lodzie amatorów pasiaków.
Przed chwilą wróciłem z warsztatu, wymodziłem kilka mormyszek typu gwozdiaszarik, czyli kawałek pręta dolutowany do muchowego haka, na jego kolanku będzie podrygiwać kulka czy cekin. Przy okazji okazało się, że mam wszystko co potrzeba do montowania mormychy, haczyki tylko ciut krótkie.
Sprawa wzięła się z rady udzielonej mi w komentarzach do filmu o bezmotylce przez kogoś z dawnej WNP. Zobaczymy co się uda jutro wydziergać.
Ponoć tydzień przymrozków, staną płytkie grajdoły. Mam jeszcze tydzień ferii, więc może uda się coś powalczyć.

Edyta: Kicha wyszła, wejść się nie dało, może w czwartek pojawię się tam.
O dziwo ochotkę rzucą jutro na sklep, przy okazji dowiedziałem się, gdzie w okolicy jest jeziorko ochotkowe... Ale to na przyszły sezon.

Przegląd kanałów YT pokazał, że Warszawa umie się bawić- Garmin Panoptix na lodzie -czyli jakieś 10kpln w jednym pokrowcu......pierwsze sekundy materiału, bo reszta to strata czasu @ tytuł materiału
 Nie mam nic do tego pana, ale oczekiwałem więcej inwencji w reklamie organu prasowego związku jedynie słusznego.

wtorek, 1 stycznia 2019

Gdzie ta zima ???!

Cienko to widzę, prognozy wykluczają prawdziwą zimę w ciągu najbliższych tygodni. Mam nadzieję na luty ,bo w styczniu to se ne da - jak to mawiają bracia Czesi.

Nie wiem, ale chyba trzeba skierować się w jakieś ultralajtowe klimaty, mini-gumki, czeburaszki, bo inaczej to szans na kontakt z oksem nie będzie.
Wczoraj zakończyłem sezon właśnie w ten sposób, pochwyciłem.....świeże powietrze, bo żaden amator gumowych wynalazków nie raczył był się nimi zainteresować.....

Mocne postanowienie na 2019r - dość teorii, trzeba wracać nad wodę- dla głowy  to ważne, bo z rybami jest jak jest.
Koniec garażowych twórczości, czas skonsumować wysiłki mapowe, w miesiącach wakacyjnych atak na wodę- bo wcześniej to z czasem będzie krucho....


Najlepszego w 2019r. !!!