W zasadzie nie ma o czym pisać, wczoraj przepuściłem dosłownie kilkanaście palczaków z dwóch płytkich jeziorek. Dziś miało być lepiej - większa, ale równie płytka woda, wczorajsze sukcesy kolegi, który przećwiczył masę pasiaków na czerwonego robaka. Podróż zabrała z pół godziny na tamtejszej wodzie masa ludzi, z ust do ust przekazywana wieść, że" Wi.........ski tych okoni wczoraj na..........bał pół wiadra" tu siedział, same garbusy dostał" i tak dalej. Niestety, a może stety dla ryb, dziś zupełna bryndza, masa palczaków okraszonych 30cm szczupaczkiem na skoczka. Na szczęście nie zdołał go odciąć, on "nie wie" ile mnie kosztował roboty każdy egzemplarz tej zabawki..........
Po półtorej godzinie zabawy przy udziale flashera, wyścigach z palczakami, dałem sobie spokój z tą wodą. Miałem więcej maluchów niż wszyscy łowiący razem wzięci, brały seriami po kilkanaście z jednej dziury. Kątem oka obserwowałem starszego jegomościa, który klasycznie - w stylu kolano-oko od czasu do czasu wytaskiwał na lód coś widocznego z odległości 30m. Pewnie wymiar miało. Ja zostawiłem błystki w domu, w samochodzie została wędka ze szczęśliwą rapalką - tą od "klusowniczych" przygód z ubiegłe zimy. Zadzwoniłem do Piotra, który miał sprawdzić jeszcze jedną wodę. Lód miał 5cm więc daliśmy sobie spokój Spotkaliśmy się nad alternatywnym jeziorem - 50ha lustra wody, max 2,5m, dużo trzcin. Wydawać się mogło że to okoniowy raj.........No ale wydawało się. Spenetrowaliśmy akwen na tyle ile to bylo możliwe. Zostawiłem echo w samochodzie, minimum gratów w garści. Przyjąłem taktykę namierzania ryb Rapalką i późniejsze ich odłowienie mormyszkami. Jestem człowiekiem przesądnym i chyba nawet o tym pisałem, że gdy z pierwszej dziury wyskoczy okoń, to będzie cienko. Było. I to super cienko. Złowiłem trzy patelniaczki i ze trzy palczaki na mormyszkę. Piotr skończył z jednym patelniakiem. Coś nie tak jest z tą wodą, brania byly pojedyncze, co kilkaset metrów spaceru. Może to z pogodą coś nie tak, może woda potrzebuje innego podejścia, a może po prostu okoni tam nie ma na skutek przyduchy - bo w końcu to płytka woda.
Nie wiem i pewnie długo się nie dowiem. Woda już na lodzie, nie będzie mi się chciało nadstawiać głowy dla nie wiadomo czego. Mimo wszystko, uznaję wyjazdy za udane, głównie z powodu namierzenia nowych akwenów, gdzie ryby są podatne na bezmotylki. Nu okuszoki, pagadijtie!!!
Wszystkiego dobrego na Nowy Rok wszystkim czytelnikom!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz