Logistyka i klamoty.
Rozmawiamy z chłopakami w komentach, czas przenieść sprawy na główny panel.
Bezśnieżna zima jest kijowa.......
Niestety. Taka jest praktyka ostatnich lat. Trzeba mieć podkute buty rakami, pył naniesiony na taflę z pobliskich pól daje ostro popalić nożom świdra. Nie to jest najgorsze. Otóż sanki na twardym lodzie hałasują najbardziej. To płoszy bez dwóch zdań ryby. Kilka zasiadek utwierdziło mnie w tym przekonaniu, za długo czekalem na brania. Z czasem zostawiałem sanki kilkadziesiąt kroków od miejscówy, świder w łapie, wędka w drugiej i flasher. Łowilem dość płytko- mniej niż 4m, stąd też większy wpływ hałasu na oksy. Twarda, krystaliczna tafla znakomicie przenosi drgania i hałas.
Podczas kilku wyjazdów saneczkowych coraz bardziej zacząłem się zastanawiać nad sensem targania sanek, na których mam tylko flasher. Wątpliwości poparte kalkulacją miejsca w samochodzie, realną potrzebą ciągania saneczek. Nie oszukujmy się, do łowienia na większe przynęty wystarcza jedna wędka- zwłaszcza podczas łowienia na chodzonego, z dużym przebiegiem i szukaniem ryb.
Do siedzenia mam azora- znaczy blok styro owinięty streczem, przywiązany do pasa. Ciepło i bezstresowo
Także sanki są ostatecznością, którą pozostawię na wypadek specjalnych warunków: szczególnie długi przemarsz, konieczność zabrania wałówy, dodatkowych pojemników, itp. w warunkach śniegu. Bo po piasku targać brzegiem takie klamoty nie jest lekkie ani przyjemne.
ja już pewnie z 8 lat noszę sakwy przy pasie, tam mam klamoty, rękawiczki, mały termos oraz ewentualne ryby. Jestem przyzwyczajony do dodatkowych ciężarów.
Propozycja siedziska na dziś: Skrzynka Versus, do której należy dołożyć nóżki z kostek twardego styroduru, ew. dokleić na pokrywie do wysokości ok. 40-44cm.
Plastyk wytrzymały, zawiasy po obu stronach, możliwość dopięcia uchwytów na wędki, kubki. Co jest ważne wg. mnie - szeroka podstawa, która daje stabilność większą niż typowo podlodowe pojemniki z siedziskiem. Mój pojemnik z alu, który miał rozmiary podstawy 48X19cm był zbyt wąski i wywrotny. Umieściłem tam echosondę na boku, aku był w środku. Nie sprawdziło się, zostawiłem pomysł na rzecz sakw przy pasie i azora do siedzenia. Tutaj dół jest szeroki i nic takiego się nie wydarzy. Drobiazgi umieszczone w dodatkowych pudełkach rozwiązują sprawę wywrotki, upadku i wysypania się zawartości. Dodatkowo można użyć paska do noszenia na ramieniu - przez plecy i znów mamy ręce wolne, nic się nie zamoczy, a siedzisko jest stabilne.
Owszem, nie ma otworu na ryby, ale można spokojnie przytroczyć worek do tego celu. Bezproblemowo będzie można pożenić tę skrzynię z nartami, ew. składanymi płozami. Architektura na montaże jest.
Mam tylko jedną niewiadomą w tym temacie- ile waży taka skrzynka. Nie sądze że więcej niż 2.5kg. To spory atut. Nie wiem, czy nie sprawie sobie jej na ponton do spinningowych łowów.
Dlatego planuję zostać kieszonkowcem ;)
Zmienić echo na mniejsze, zawiesić je na uprzęży, ducer nosić w kieszeni i używać przez cały czas. Iść przed siebie i nie oglądać się na klamoty, które zostawiłem za sobą.
Strategia
Chimeryczne ryby przećwiczyły mnie w tym sezonie mocno. Z resztą nie tylko mnie. Poza pierwszymi kilkoma dniami lodu- zbyt niebezpiecznymi jak dla mnie(a wiem,że inni połowili), ryby były wyjątkowo mało chętne do współpracy.
Wielokrotnie udawało mi się je prowokować jedną przynętą, a łowić na zupełnie inną.
Właśnie w ten sposób złowiłem największe oksy tej zimy.
Opisywałem sprawę tutaj, na dole
Później postępowałem tak samo i było to dość skuteczne. Do tej zabawy potrzeba dwóch wędek, z kołowrotkami, by żyłkę szybko wybrać i się nie poplątać, konieczne jest jakiekolwiek echo- by widzieć sytuację pod nami.
Jeżeli ryba wychodzi , a nie chce uderzyć w przynętę -zapuszczamy diametralnie inną, zazwyczaj większą.
Kolejna sprawa to szukanie ryb. Dotarło do mnie, że
-lokalsi nie bez powodu dłubią w trzcinie na początku zimy. Tam jest życie, tam są oksy. Ta złota chwila trwa przez kilka -kilkanaście dni i trzeba się dostosować do ryb. Nie wybrzydzać, nie unosić się honorem ani ambicjami -"JA je znajdę tam, gdzie wy ich nie widzicie" Nie, nie, nie. Łowienie ryb to nie lot w kosmos, ale ja zapędziłem się trochę w teorie- zamiast obserwować i dostosowywać się do warunków. Do dłubania w trzcinie nie potrzebna jest elektronika, raczej zapas przynęt i wygodna wędka.
Powyższe założenie jest aktualne tylko na początku lodu, później przewagę mam ja. Niemniej muszę wykorzystać na przyszłość także ten okres zimy.
Odejść od sprawdzonych miejscówek...ale nie od razu.
- uwiązałem się mentalnie do dwóch wód, owszem, były wyniki, ale na nich świat się nie kończy, potrzebny jest plan nie C, ale E i F. Szukać- owszem, ryzyko niezłowienia jest, ale z drugiej strony otwieram się na nowe wody i ryby, które nie widziały moich błyskotek jeszcze.
-Zacząć nęcić ryby, zwłaszcza na płytszych miejscówkach- do 5m. Nie mam na myśli tylko zanęty spożywczej, ale coś co ściągnie ryby z daleka i zainteresuje je. Wychodzi na to, że będzie to ziemia z odrobiną zanęty spożywczej lub jakiejs mikstury np z czerwonych robaków +brokat kolorowy
Ryby niekoniecznie żerują ochoczo w zimie, za to pora roku nie zmienia ich ciekawości i reakcji na widoczne z daleka obiekty- a takimi będą cząstki karmy i oczywiście brokat.
- Przetestować fluorocarbon jako żyłkę główną przy balansówkach i błystkach. Tej zimy używałem jeszcze żyłki, ew. w połączeniu z przyponem z fluorocarbonu, natomiast w przyszłym sezonie chcę używać tego materiału jak napisałem powyżej.
Sprzęt typowo wędkarski
- Potrzebna mi lekka wędka klasy M-L, do mniejszych blaszek, błystek dennych i bałd. Łowienie będzie bez kiwoka. Na czuja- jest szybsza reakcja na branie. Nie będę szalał z kasą- widziałem węglowe produkcje chińskie na alliexpres. Powinny się nadać:
Maximuncatch-72CM
- czas na test multiplikatora na lodzie, mam, więc pewnie wymodzę sobię wędkę z pazurkiem do tego. Mam Frabilla, który również opuszcza żyłkę swobodnie, ale w klasycznym mulcie jest lepsza kontrola paluchem szpuli, nie tworzą się brody zbyt rozpędzonej szpuli. Zdemontuję tylko snujący wodzik, by nie zamarzł. Mult waży dokładnie tyle samo co kołowrotek, ale jest z alu, linka jest prosta i powinna wzrosnąć czułość zestawu- przynęta, wędka multik.
Skrzynka fajna :) ale zawsze to klamot , moja waży 3,5kg a mam w niej tylko kolce ,nakładki antypoślizgowe na buty , 10m linki w razie W , chusteczki , higieniczne, parę plastrów opatrunkowych, kilka blaszek , cążki , scyzoryk, 2 wędki(jedna awaryjna) i dwa kołowrotki , plastikowy i typu fabril - łowię tylko na blaszki i tylko na jedną wędkę , druga jest zapasowa w razie w , raz zgubiłem przytroczoną wędkę (znalazłem) ale i postanowiłem mieć zapasową na różne nieprzewidziane sytuacje, Ostatnio brat też złamał wędkę , miał w plecaku i wywinął orła :( On ma wędki samoróbki :) i przeważnie nosi wiaderko które jest lżejsze od mojej skrzynki.
OdpowiedzUsuńWiadro rzuca się w oczy, wabi nieproszonych gości. Ale jest lekkie i tanie za to w samochodzie sporo miejsca zabiera. Miałem, i obecnie byłoby moim drugim wyborem jeżeli chodzi o przenoszenie się z klamotami
UsuńMożesz Adminie napisać coś więcej na temat skrzynki z przymocowaną sondą, czemu się nie sprawdził w/w patent?
OdpowiedzUsuńMój pojemnik-kosz miałą wąską podstawę, był wysoki. Ekran echa zamocowałem 1/3 od góry i to nie było stabilne, miałem wtedy echo Garmina jakieś, nazwy nie pomnę, w każdym razie siedzisko było za ciężkie- 7ah aku waży swoje, do tego echo i kable=5kg w praktyce i nie było stabilne- bo za wąska podstawa była. Poza tym taki montaż wyklucza cover,a wtedy piksele mi zamarzły i kilka linii pionowych w echu padło. Współczesne echa raczej nie będą miały tego problemu- podświetlenie ekranu jest mocno dogrzewające go w czasie mrozów.
UsuńDruga sprawa- oczy męczą się od patrzenia na echo, które jest pomiędzy nogami- wędrując pomiędzy nim a kiwokiem. Optymalnie jest je mieć blisko dziury lub w w osi optycznej , bo trzeba być czujnym i nie przegapić na wędce brania wpatrując się w ekran.
Teraz dałbym mniejsze aku- zrobiłem to we flasherze, ale to jeszcze bardziej pogorszy stateczność kosza o wąskiej podstawie. Niższy montaż echa jest zły, trzeba zerkać "pod siebie"
Jadę chyba po robactwo, zanętę jutro do sklepu i śmignę na płotki w środę ;) Przejadły mi się oksy trochę, trzeba się zresetować innym gatunkiem. Może to też dobre podejście z drugiej strony, żeby dać się im w spokoju wytrzeć ;)
OdpowiedzUsuńTak wgl zauważyłeś jakieś znaczne przesunięcia okresu tarła względu pogody w danym roku? Jak ostatnio gadałem ze znajomym, który jest kozakiem w oksach w Wielkopolskim, to mi napisał, że u niego co roku z dokładnością praktycznie do tygodnia jest tak samo.
OdpowiedzUsuńJa ostatnie sezony zbyt późno zaczynałem, by zauważać różnice w tarle, ale np. leszcze miały opóźnienia ok 4tyg.
UsuńJak tam ''przebieracie już nóżkami''?! :) https://www.youtube.com/watch?v=rvf_NSKrQAI
OdpowiedzUsuń