Szanowni Czytelnicy, z okazji Świąt Bożego Narodzenia, wszystkim wam życzę dużo zdrowia, rodzinnej atmosfery, wypoczynku i spełnienia planów nie tylko wędkarskich.
Poza nielicznymi szczęśliwcami, którzy łowią, czekamy w Nowym Roku na stopę lodu pod świdrem.
Darz lód !
Zupdatowałem wpis o przygotowaniach Marka do sezonu- są tam zdjęcia przedświątecznych oksów - bardzo zacnych. Zazdroszczę szczerze i po katolicku ;)
Najlepszego!
wtorek, 25 grudnia 2018
wtorek, 11 grudnia 2018
Czas płynie. To już 5 lat jesteście ze mną.
Początkowo chciałem napisać, że to ja jestem z wami, ale po chwili refleksji przyszło to, co prawdziwe.
1 X 2013r. przywitałem się z wami po raz pierwszy. Później był czas teorii, recenzji sprzętowych w oczekiwaniu na zimę. A z tym bywa różnie niestety, czasami ze złością pomyślę, że zimy skończyły się, gdy zacząłem pisać- ale one i tak by się skończyły. Tu nie mamy wpływu.
Czytelników statystycznie przybywa, widzę do w ilości odsłon. Nie boli mnie, że jest ich 80 tys na chwilę obecną, około 100 dziennie w ostatnich czasach. Ten blog miał być z założenia niszowy, swojski, mój.
Nie boli mnie, że ktoś założył podobnie brzmiący blog o wędkowaniu podlodowym na Mazurach.
Radości dużo jest, jak ktoś napisze w komencie, na forum wędkarskim innym podziękuje. To jest radość ,która pomaga, gdy okoliczności nie za ciekawe, brak czasu czy chęci.
I tak planuję pozostać. Na FB jestem za stary, lajki, dislajki to nie mój świat. Pewnie czytelników byłoby więcej, ale kto chce, ten znajdzie przekaz.
Jest jeden problem, chciałbym uporządkować treści, a nie wiem jak to zrobić. Widziałem inne blogi na tej platformie, gdzie treści są posortowane na bloki tematyczne- ja nie umiem za bardzo.
Może znalazłby się ktoś, kto podpowiedziałby jak to zrobić??
P.s. Najbardziej poczytnym tematem w historii bloga jest ten o namiotach podlodowych- zachodzę w głowę dlaczego??
https://podlodowo.blogspot.com/2013/12/ciasny-ale-wasny-czyli-z-czym-do-lodu.html
Dzięki Bartek za pomocną linkę- teraz przynajmniej łatwiej można będzie znaleźć poszczególne wrzutki- rozdzieliłem na kategorie stosowne.
Ze trzy godziny zabrało mi porządkowanie bloga, mam nadzieję, że teraz stanie się przyjaźniejszy dla nowych czytelników.
1 X 2013r. przywitałem się z wami po raz pierwszy. Później był czas teorii, recenzji sprzętowych w oczekiwaniu na zimę. A z tym bywa różnie niestety, czasami ze złością pomyślę, że zimy skończyły się, gdy zacząłem pisać- ale one i tak by się skończyły. Tu nie mamy wpływu.
Czytelników statystycznie przybywa, widzę do w ilości odsłon. Nie boli mnie, że jest ich 80 tys na chwilę obecną, około 100 dziennie w ostatnich czasach. Ten blog miał być z założenia niszowy, swojski, mój.
Nie boli mnie, że ktoś założył podobnie brzmiący blog o wędkowaniu podlodowym na Mazurach.
Radości dużo jest, jak ktoś napisze w komencie, na forum wędkarskim innym podziękuje. To jest radość ,która pomaga, gdy okoliczności nie za ciekawe, brak czasu czy chęci.
I tak planuję pozostać. Na FB jestem za stary, lajki, dislajki to nie mój świat. Pewnie czytelników byłoby więcej, ale kto chce, ten znajdzie przekaz.
Jest jeden problem, chciałbym uporządkować treści, a nie wiem jak to zrobić. Widziałem inne blogi na tej platformie, gdzie treści są posortowane na bloki tematyczne- ja nie umiem za bardzo.
Może znalazłby się ktoś, kto podpowiedziałby jak to zrobić??
P.s. Najbardziej poczytnym tematem w historii bloga jest ten o namiotach podlodowych- zachodzę w głowę dlaczego??
https://podlodowo.blogspot.com/2013/12/ciasny-ale-wasny-czyli-z-czym-do-lodu.html
Dzięki Bartek za pomocną linkę- teraz przynajmniej łatwiej można będzie znaleźć poszczególne wrzutki- rozdzieliłem na kategorie stosowne.
Ze trzy godziny zabrało mi porządkowanie bloga, mam nadzieję, że teraz stanie się przyjaźniejszy dla nowych czytelników.
środa, 5 grudnia 2018
Poważna spawa- Marek się zbroi.
Witajcie.
Dziś nietypowo, bo fotki od Marka, jego ostatnie zakupy/rzemiosło.
Klasyczna podlodówka z bębenkiem, sam mam - ale używam jako zwijadła do dzwonkowego podajnika ochotki. W moim egzemplarzu jest ośka-zwykła śrubka, która rdzewieje, warto zajrzeć i ewentualnie wymienić na coś odpornego na wilgoć.
Pika do lodu:
"Pierzchnia to pręt zbrojeniowy 20ka chyba długość 45cm wspawany w rurkę od wody, chyba 4 cale? pasuje trzonek od łopaty :) kumpel naciął jak widać i podginał do pręta i pospawał , pomalowałem to na czarno zwykłą olejną mat ,ale świeci się jak psu jajca :) trzonek mam od starej kosy , muszę jeszcze trochę popracować nad ''rękojeścią'' aby wyszedł taki grzybek ,całość ma 96cm i jest jak dla mnie akurat , pasuje jak laska , tamta moja druga ma 110cm. A grot wyklepałem podgrzewając w ognisku. "
I na koniec zgrabny pasiak na lodzie, tak na zachętę dla nas
Ryby Marka, pierzchnia działa i to dobrze ;) Największy pasiak miał 34cm.
Dziś nietypowo, bo fotki od Marka, jego ostatnie zakupy/rzemiosło.
Klasyczna podlodówka z bębenkiem, sam mam - ale używam jako zwijadła do dzwonkowego podajnika ochotki. W moim egzemplarzu jest ośka-zwykła śrubka, która rdzewieje, warto zajrzeć i ewentualnie wymienić na coś odpornego na wilgoć.
Pika do lodu:
"Pierzchnia to pręt zbrojeniowy 20ka chyba długość 45cm wspawany w rurkę od wody, chyba 4 cale? pasuje trzonek od łopaty :) kumpel naciął jak widać i podginał do pręta i pospawał , pomalowałem to na czarno zwykłą olejną mat ,ale świeci się jak psu jajca :) trzonek mam od starej kosy , muszę jeszcze trochę popracować nad ''rękojeścią'' aby wyszedł taki grzybek ,całość ma 96cm i jest jak dla mnie akurat , pasuje jak laska , tamta moja druga ma 110cm. A grot wyklepałem podgrzewając w ognisku. "
I na koniec zgrabny pasiak na lodzie, tak na zachętę dla nas
Ryby Marka, pierzchnia działa i to dobrze ;) Największy pasiak miał 34cm.
niedziela, 2 grudnia 2018
Byłem, przeżyłem, nic nie złowiłem- ale odpocząłem.
Lód zdatny- podobnie jak u Grześka.
Ale po kolei....
Zgodnie z planem pobudka o 6tej, spakowanie klamotów, ciuchy i minimalny zestaw sprzętowy- dwie wędeczki do drobnicy-- te z wczorajszego wątku i jedna większa do balansówek.
O ósmej dokulałem się, trochę ślisko po drodze, zmieniam buty, zakładam rynsztunek i w drogę.
Nie dało rady podjechać bliżej, trzeba zostawić auto przy szosie- drzewa leżą na dojazdowych dróżkach do wody. Lód okazał się wystarczająco wytrzymały, nic nie trzeszczało, realnie z 8cm miał. Z racji tego że monolit, bez śniegu, to wytrzymałość duża i bez większego stresu można było chodzić i próbować łowić.
Pierwsze serie dziur obławiałem balanasówką Rapali, potem mormyszki & co. Nie pomogły zmiany miejsca i przynęty, szukanie w resztkach drzew i blisko sterczącego z dna zielska- nic. Ryby nawet jak były, to wiały z daleka- prześwietlona woda to nie jest mój optymalny teren łowiecki.
W sumie zrobiłem i obłowiłem z 40 dziur, może ciut więcej. Nie doczekałem się żadnego brania, nie rozpaczałem zupełnie- pogoda rekreacyjna +1, słońce, słaby wiatr. Taka rekreacja wyszła.
Marek -lokals dołączył na pogaduchy, kawał chłopa, powyżej 120kg wagi, lód ani jęknął- no może raz ;)
Także koty zwiały za płoty- nie mam pretensji, nie oczekiwałem, nie zaskoczyło mnie nic tego poranka.
Aha- wędeczki spełniły założenia, łowi się nimi całkiem wygodnie.
Już przy samochodzie odbieram telefon od kolegi, który obrabiał lokalne błota i poza kilkoma palczakami to szczupaków się naoglądał- największe mogły mieć z 5kg w jego wersji- a to człek dość wiarygodny w tych sprawach. Uciekały spod nóg i jak sam stwierdził, była to lepsza frajda niż chodzenie za palczakami w paski.....
Ale po kolei....
Zgodnie z planem pobudka o 6tej, spakowanie klamotów, ciuchy i minimalny zestaw sprzętowy- dwie wędeczki do drobnicy-- te z wczorajszego wątku i jedna większa do balansówek.
O ósmej dokulałem się, trochę ślisko po drodze, zmieniam buty, zakładam rynsztunek i w drogę.
Nie dało rady podjechać bliżej, trzeba zostawić auto przy szosie- drzewa leżą na dojazdowych dróżkach do wody. Lód okazał się wystarczająco wytrzymały, nic nie trzeszczało, realnie z 8cm miał. Z racji tego że monolit, bez śniegu, to wytrzymałość duża i bez większego stresu można było chodzić i próbować łowić.
Pierwsze serie dziur obławiałem balanasówką Rapali, potem mormyszki & co. Nie pomogły zmiany miejsca i przynęty, szukanie w resztkach drzew i blisko sterczącego z dna zielska- nic. Ryby nawet jak były, to wiały z daleka- prześwietlona woda to nie jest mój optymalny teren łowiecki.
W sumie zrobiłem i obłowiłem z 40 dziur, może ciut więcej. Nie doczekałem się żadnego brania, nie rozpaczałem zupełnie- pogoda rekreacyjna +1, słońce, słaby wiatr. Taka rekreacja wyszła.
Marek -lokals dołączył na pogaduchy, kawał chłopa, powyżej 120kg wagi, lód ani jęknął- no może raz ;)
Także koty zwiały za płoty- nie mam pretensji, nie oczekiwałem, nie zaskoczyło mnie nic tego poranka.
Aha- wędeczki spełniły założenia, łowi się nimi całkiem wygodnie.
Już przy samochodzie odbieram telefon od kolegi, który obrabiał lokalne błota i poza kilkoma palczakami to szczupaków się naoglądał- największe mogły mieć z 5kg w jego wersji- a to człek dość wiarygodny w tych sprawach. Uciekały spod nóg i jak sam stwierdził, była to lepsza frajda niż chodzenie za palczakami w paski.....
sobota, 1 grudnia 2018
Czas pierzchni/ tunning- Finki- tfu, Chinki.
Wiem, że niektórzy próbowali już wchodzić/łowić na lodzie.
Być może jutro sam pojadę spróbować wejść na lód, który na mojej O....jest już od poniedziałku i powinien być chodliwy w miejscu, gdzie nie ma przepływu.
Nawet wędeczki dwie wymodziłem na tę okolicznosć, z jedwabistej pracy jednej z nich jestem bardzo zadowolony- bo to najtańsza podlodówka jaką znalazłem ub. zimy na znanym portalu aukcyjnym.......
W zasadzie spakuję się jutro, najważniejsze, by przymrozek się utrzymał......
Jednorazowy wyjazd, następnego nie będzie- brak czasu, odwilż, wiatr w nadchodzącym tygodniu, a do kolejnego weekendu ma być bardzo ciepło jak na grudzień. Stąd też minimum przygotowań, by nie robić sobie apetytu na zasadzie patrzenia w witrynę cukierni będąc głodnym.....
Lód jest szklisty, bez powłoki śnieżnej. Nie lubię go, ryby widzą nas z daleka i wieją ile sił w napędzie. Poza tym zapiaszczony- niszczy noże w świdrze, ale nie tym razem.
Ryzyko jest większe niż zazwyczaj- max było -8 dziś w nocy, więc zbyt wielu cm tam nie ma.
Dlatego tylko i wyłącznie pierzchnia- pozwoli obmacać lód, w razie co zakleszczę się na niej. dodatkowo kolce na szyi- gładki i śliski lód uniemożliwi jakikolwiek chwyt. Więc stalowe pazury mogą zadecydować o szybkim wyjeździe na lód. Do tego najwierniejszy towarzysz - Azor, stara folia, linka, ale będzie za mną - tak samo od lat.
Jakkolwiek by nie było- skrobnę coś jutro, kilka fotek zapodam.
A teraz wędeczka.
W zasadzie to 15min roboty przy posiadaniu kilku narzędzi i materiału łożyskującego PTFE. Równie dobrze można użyć plastyku z butelki PET....
Być może jutro sam pojadę spróbować wejść na lód, który na mojej O....jest już od poniedziałku i powinien być chodliwy w miejscu, gdzie nie ma przepływu.
Nawet wędeczki dwie wymodziłem na tę okolicznosć, z jedwabistej pracy jednej z nich jestem bardzo zadowolony- bo to najtańsza podlodówka jaką znalazłem ub. zimy na znanym portalu aukcyjnym.......
W zasadzie spakuję się jutro, najważniejsze, by przymrozek się utrzymał......
Jednorazowy wyjazd, następnego nie będzie- brak czasu, odwilż, wiatr w nadchodzącym tygodniu, a do kolejnego weekendu ma być bardzo ciepło jak na grudzień. Stąd też minimum przygotowań, by nie robić sobie apetytu na zasadzie patrzenia w witrynę cukierni będąc głodnym.....
Lód jest szklisty, bez powłoki śnieżnej. Nie lubię go, ryby widzą nas z daleka i wieją ile sił w napędzie. Poza tym zapiaszczony- niszczy noże w świdrze, ale nie tym razem.
Ryzyko jest większe niż zazwyczaj- max było -8 dziś w nocy, więc zbyt wielu cm tam nie ma.
Dlatego tylko i wyłącznie pierzchnia- pozwoli obmacać lód, w razie co zakleszczę się na niej. dodatkowo kolce na szyi- gładki i śliski lód uniemożliwi jakikolwiek chwyt. Więc stalowe pazury mogą zadecydować o szybkim wyjeździe na lód. Do tego najwierniejszy towarzysz - Azor, stara folia, linka, ale będzie za mną - tak samo od lat.
Jakkolwiek by nie było- skrobnę coś jutro, kilka fotek zapodam.
A teraz wędeczka.
W zasadzie to 15min roboty przy posiadaniu kilku narzędzi i materiału łożyskującego PTFE. Równie dobrze można użyć plastyku z butelki PET....
Cała sztuczka polega na podcięciu trzpienia z gwintem tak, by nałożona podkładka nie obracała się ze szpulką- zniknie wtedy upierdliwy samodocisk lub samodkręcanie się pokrętła mocującego szpulkę.
Oczywiście drugi ślizgacz pod szpulkę
Wybaczcie, że się nie starałem- ot nożyczkami wyciąłem odrysowane za pomocą 10gr krążki PTFE, wykrojniki z rurek mosiężnych, reszta to nożyk do tapet.Oryginalną przelotkę zdjąłem, nasunę kiwok w jej miejsce. Oddawanie żyłki miód-malina, żaden okoń nie straszny na cienkiej żyłce. A to wszystko w dosłownie chwilę i dosłownie za grosze.
Do usłyszenia jutro.
Subskrybuj:
Posty (Atom)