Byłem, łowiłem, przeżyłem ;0
Wreszcie doczekałem się lodu, okoni i sprawdzenia zabawek tzn szpulki, kiwoków silikatowych.
Rozpoznanie lodu pierzchnią, bo to był cel wyjazdu (pozostałe graty to tak na wszelki wypadek) Stabilne 8cm na całym jeziorku. Zostawiłem pikę w samochodzie, zabrałem świder. Dlaczego tak? Ano mam pikę Tonara, ciężka jest i trzeba ucho linki założyć na nadgarstek, by nie utopić ustrojstwa. W razie "W" jestem uwiązany do 3 kg złomu, który w wodzie może zrobić mi więcej szkody niż pożytku. Dlatego więc świder, który mogę odrzucić.... Prócz bezpieczeństwa świder czyści dziury, a mając do dyspozycji +/- 2 godziny to ważna rzecz, by nie tracić czasu na pierdoły. Oczywiście kolce lodowe na szyję, minimum gratów i zaczynam około 13.
W sumie przerzuciłem 50 sztuk pasiaczków, w tym kilka 20-25cm, które zabrałem ze sobą. Znalezienie "właściwej" dziury gwarantowało serię brań nawet kilkunastu okonków. Najskuteczniejszą przynętą była czarna mormyszka wolframowa, lutowana na haczyku muchowym nimfowym, udekorowanym na żółto. Brania były zaskakująco agresywne, wędka szpulka robiła za zwiadowcę, gdy dokopałem się pod właściwy adres przechodziłem na bałałajkę z kiwokiem silikatowym i wtedy następowała egzekucja miejscówki. Sprawdzonym numerem okazywał się powrót do szczęśliwej dziury po jakimś czasie "odpoczynku", kolejna seria brań, i naprawdę było co robić.
Bardzo cieszę się z otwarcia sezonu, niestety nie zabrałem aparatu, a kamerka sportowa, którą miałem dokumentować połowy byłaby dziś strzałem w "10" (leży w serwisie, felerną kupiłem) bo naprawdę dużo kontaktów z rybami było. Kilka zdjęć zrobiłem telefonem, jak zdołam je przetransferować do kompa, postaram się je wrzucić jako update tego posta.
Następne wyjazdy w weeked, wezmę aparat - oby było co pstryknąć. Do zobaczenia w niedzielę wieczorem.
Strzała! Darz Lód!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz