wtorek, 24 listopada 2015

Suplement do elektroniki w wędkarstwie podlodowym - elektroniczne mapy batymeryczne i ich zastosowanie cz. III.

Problem - Jak zabrać mapę nad wodę?

Papierową można zalaminować za niewielkie pieniądze, ale ograniczenia "nawigacji" po papierowych izobatach opisywałem w części I suplementu.

Czy brać echosondę na lód? Jeżeli już ktoś ma taki sprzęt, radzę być ostrożny. Duże mrozy mogą poniszczyć wyświetlacz jak i okablowanie zmieniając własności materiałów izolacyjnych. Co innego typowe mechaniczne flashery. Nie ma tam wyświetlaczy LCD ( za wyjątkiem najwyższej serii flasherów Humminbirda), kable są silikonowo - mięciutkie, przetwornik ma kształt stożka z odciętym nieco wierzchołkiem i nie haczy się przy wyjmowaniu z przerębla. Sprawę opisywałem minionych sezonach, nie ma sensu się powtarzać.

Rozwiązanie:

Ręczny, turystyczny odbiornik GPS i ręcznie naniesione punkty z mapy opracowanej w domowym zaciszu. Odbiorniki Garmina  - od wyboru do koloru, można je kupić już od około 400zł.
Uruchamiamy urządzonko, pozwalamy mu wyłowić satelity i jedziemy kursorem nad interesujące nas jezioro. Każdy ręczniak turystyczny ma zaimplementowaną mapę Europy, co prawda nie ma tam większości zbiorników wodnych, ale są siatki współrzędnych. W programie do tworzenia map odczytujemy namiary poruszając się kursorem po tafli wirtualnego jeziora, wstawiamy waypointy, odczytujemy pojawiające się namiary i gimnastykujemy kursor GPS-a tak, by odnaleźć identyczne współrzędne w urządzeniu. W ten sposób bez użycia menagera waypointów naniesiemy interesujące nas punkty, można je opisać skrótowo nawet w jakimś notesiku. Pozostaje tylko jechać na lód i obławiać miejscówki bez "pustych przebiegów". Zyskujemy zatem czas na efektywne łowienie.

Jak postępować bez map batymerycznych? Przy użyciu ogólnie dostępnych aplikacji : Google Earth, Geoportal  -zawierających zdjęcia lotnicze naszego kraju. Odszukujemy interesujący nas akwen i przyglądamy się mu z lotu ptaka. To już daje pewne możliwości. Jeżeli ulubione przez okonie górki są, ale nie wychodzą na powierzchnię, tylko tuż poniżej jej - zobaczymy je. Bo na lodzie pod śniegiem niekoniecznie, Przykład z jednego jeziora w moich stronach:
Górka podwodna z lotu ptaka.
Na dole ekranu mamy georeferencje i nanosimy je do ręcznego GPS-a.  To już jest jakiś punkt zaczepienia. Obserwując uważnie taflę, trzeba przyjrzeć się danym z innych lat - EarthPro oferuje coś takiego. Jeżeli zdjęcia robione były w różnych porach roku, można będzie dostrzec różnice pomiędzy nimi i wyciągnąć wnioski - wypłycenia, gwałtowne uskoki dna, zarośnięte podwodne cyple głęboko wrzynające się w toń jeziora. Nie obiecuję, że takie dane się przydadzą - ale mogą ułatwić sprawy.

Kupno gotowych map.

Kto nie ma czasu na samodzielne tworzenie map, może zakupić je. Navionics oferuje Bałtyk, wybrzeże, Można kupić Maximapę - też dla wybranych obszarów. Od marca ruszy nowa inicjatywa Aquamapa w wersji komercyjnej. Ciekawy projekt, mapują wszyscy zdeklarowani, przesyłają dane na serwery firmy, w rozliczeniu otrzymują dostęp do map. Sam nie zdeklarowałem się. Ryb coraz mniej, wybaczcie, wolę mieć info o moich wodach w swoim kompie.

I to chyba tyle, jeżeli chodzi o mapy batymeryczne. Jeżeli coś mi się w głowie ułoży, wrzucę.

26 komentarzy:

  1. Czy zastanawiał się ktoś z was kiedyś czy temperatura wody ma wpływ znaczący na występowanie/stanowiska ryb poszczególnych gatunków oczywiście mam na myśli wodę stojącą. O znaczących różnicach mam na myśli różnicę na poziomie 5 stopni, wydaje mi się, że jest to duża różnica.
    Ma to duże znaczenie czy jest to mit i wszystkie ryby skupiają się tam gdzie jest najcieplej i woda jest najbardziej natleniona?
    Dlaczego się pytam bo jedna z wiodących marek podlodowych wyposaża sprzęt elektroniczny z termometr, a także jest dostępny „analogowy” termometr z odpowiednią legendą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla istot zmiennocieplnych temperatura ma b.duże znaczenie, różnice 1-2 stopni są w stanie n. przerwać tarło. Temperatura wody ma też wpływ na zawartość tlenu- im cieplej, tym gorzej się on rozpuszcza w wodzie. Tyle, że dotyczy to innych pór roku niż zima. Wtedy różnice temperatur są mniejsze w całym zbiorniku, woda przy większych głębokościach będzie miała nieco wyższą temperaturę przy dnie, tam też mogą gromadzić się ryby. Co do preferencji gatunkowych - okoniowate, czyli okoń, sandacz nie lubią ciepłej wody - najlepsze wyniki są jesienią.
    Co do termometrów w sprzęcie elektronicznym - nie bardzo sobie to wyobrażam na lodzie. Czujnik musiałby być opuszczany w toń. Bo przypowierzchniowo, to różnic wielkich nie będzie. Wiem, że takie termometry wędkarskie istnieją, są dość drogie, z karpiowego podwórka chyba Anaconda miała takie cuś. Cena około 300zł.

    OdpowiedzUsuń
  3. O Panie, toż to już pełna profesja. Nie skorzystam - bo mnie zwyczajnie na to nie stać. Ale czyta się jak zwykle miło, szybko. Jak to mówią - od nadmiaru wiedzy głowa nie boli. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. E, to nie jest tak kolosalnie drogie. Używki Lowranca poniżej 1 tys, soft darmowy z małym mykiem znanym redakcji ;) Pierwsze jeziorko 27 ha zrobiłem na wiosłach;).
    Ja również pozdrawia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super temat. Trzeba pieniazki odkladac na echo i w przyszlosci ogarnac pomorskie jeziora.

    A jak tam sie maja skoczki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze się nie zabrałem- kładę prąd i podłogę w gospodarczym. Coś tam z komponentów zostało po ub sezonie, nie będzie problemu by to zmontować. Oby tylko był lód był.

      Usuń
  6. :-) czekamy na efekty i na jakies instrukcje.

    Zima jak na razie bardzo daleko....

    OdpowiedzUsuń
  7. Instrukcje są u "ruskich", mnie bardziej interesuje jak i co robił "nasz" autor. A robił.;) Może nie chce podawać, bo włożył w to dużo pracy? Wcale bym się nie dziwił, tu i tak darmo dał z siebie bardzo dużo.
    Jak tak dalej pójdzie pogodowo, to "podlodowe" w Polsce pójdzie całkiem w niepamięć. Faktycznie, trzeba by było jeździć na "wschód".

    OdpowiedzUsuń
  8. Tu nie chodzi o żadną tajemnicę. Na chwilę obecną trzeba mieć sporo narzędzi żeby: Centrycznie przewiercić pręt mosiężny - w obu osiach: gniazda dla haczyków i gniazdo do osadzenia wolframowego pręta. Czymś trzeba obciąć wolfram - to jest strasznie upierdliwe zwykłymi tarczami. Czymś trzeba wytoczyć "grzybek" skoczka z mosiądzu. Od biedy wiertarka ze stabilnym mocowaniem do stołu styknie. Oczka haczyków z czuciem odpuścić - bo dostępne w handlu mają oczko nie w tą stronę co powinny i to w zasadzie wszystko. Aha. Uszko z nierdzewki wlutowuje się w grzybek od góry i jest sporo zabawy także z tym. Jeżeli będziecie chcieli - wrzucę rysunki, ale roboty jest z tym tyle, że w zasadzie hobbystycznie.
    Usiłowałem znaleźć odpowiednie ściernice diamentowe - usiłuje nadal, trzeba dość specyficznego rodzaju A1R1. Grubości 0,5mm i odpowiedniej koncentracji diamentów- żeby starczyło na trochę cięć. Know-how mam opracowane, bo widziałem nieistniejący już film rosyjski - aż dziwię się że nikt go nie wrzucił do innych portali niż YT. wisiał wiosną 2 tyg, a ja głupi nie zdążyłem go skopiować. Czas, czas, czas. Im człowiek starszy, tym szybciej płynie.
    El ninio ma wygasnąć w połowie 2016, więc jest nadzieja na następną zimę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zamieść, ja bardzo chętnie poczytam. Co do cięcia wolframu, gadałem z kumplem. On ciął elektrody "kątówką" z dobrą tarczą 1 mm do INOX. Ale na zasadzie: dotknij, wycofaj. Mówił, że jako tako szło. Pewnie jeszcze lepiej by szło stosując chłodziwo ale w przypadku ręcznej szlifierki elektrycznej to raczej nie wchodzi w rachubę. Zapomniałem tylko zapytać, po co on ciął. Wędkarzem to on nie jest ale czasem ma różne, dziwne projekty.;)

    OdpowiedzUsuń
  10. W okolicach weekendu sprawę rozpiszę lub sfilmuję. Muszę ogarnąć warsztat po remontach, budowach.
    Dziś przejrzałem organ prasowy PZW, widzę wreszcie urealniają kalendarz, w poprzednich latach łowiono pod lodem w najlepsze, teraz delikatne wzmianki dla początkujących. P.s Chyba rozkminiłem jak powstają "niezniszczalne mormyszki" reklamowane przez jeden sklep,ale muszę skonsultować to z Gagackiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę być upierdliwy, ale obiecałeś.;) Żartuję oczywiście, myślę że nie tylko ja czekam. Nie popędzam, tylko przypominam. ;)

      Usuń
  11. Napiszesz jak będziesz miał czas. To oczywiste.
    W temacie "kalendarza" i "niezniszczalnych mormyszek" jestem goły i wesoły. Czytaj: nie wiem o co chodzi. ;) WW już nie kupuję, chyba że się trafi jakiś stary egzemplarz za pół ceny. Tak z nudów, obrazki i reklamy pooglądać. ;) A o "niezniszczalnych" nie miałem nawet pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mi się inne nasunęło inne przemyślenie, jak ktoś mówi, że lakier łatwo odpryskuje lub jest miękki to chyba jest wina wytwórcy bo kiepsko przygotował podłoże do malowania – tłuste plamy lub pozostała kalafonia po lutowaniu.
    Jeżeli komuś odprysnął lakier z mormyszki to w mojej opinii mormyszkę należy reklamować – mamy na to dwa lata od daty zakupu.
    Czy ktoś zna rybę która jest wstanie porysować/zdrapać swoimi zębami lakier na mormyszce?! Zdrapać mam myśli, zarysować do podkładu lub gołego metalu. 1000 okoniowych pyszczków pozbawi lakier połysku ale nie zarysuje.

    Na razie piszemy same superlatywy i że idzie wszystko gładko i bezboleśnie i nie ma żadnych problemów. Niestety ja tak nie mam. Jak do tej pory nie znaleźliśmy haków o właściwych wymiarach w których oczko wykonane jest tak jak trzeba – tj. równolegle do łuku kolankowego haka. Wszystkie ogólnodostępne haki maja oczko prostopadle do łuku i haki musimy przerabiać. Technologia odpuszczania dla mnie to czarna magia. Jedne haki się łatwo odpuszcza ale drut w nich jest za gruby, w drugich po prostu urywam oczka….

    Co do twardych lakierów to mam trop jak tylko dotrze do mnie przysyłka i przetestuje to dam znać czy jest to co pożądałem.

    OdpowiedzUsuń
  14. A co powiecie o takim patencie? On wprawdzie odlewa ale myślę, że przy odrobinie cierpliwości dało by się tak przerobić zwykłe oliwki czy pałki z krętlikiem?
    http://fion.ru/handmade/7708/

    OdpowiedzUsuń
  15. ;) Jak wrócę do siebie to się pobawię dla nauki i własnej satysfakcji. A co mi szkodzi, najwyżej trochę czasu i prądu zmarnuję. Oliwki mam, haki trochę za duże ale to będzie wersja próbna. No i od razu mówię - nigdy nie próbowałem haczyków rozhartować. Ale myślę, że się uda. Mam takie mini imadełko aluminiowe, więc ciepło będzie odbierać super, łuku kolankowego tak nie zepsuję. Palniczek na propan butan też mam, cienkie druty rozgrzewa do białości prawie. Szybki ruch szczypczykami i powinno się udać. Pytanie tylko, czy to się da później ponownie zahartować. Bo odpuszczać to na dobrą sprawę można nawet w piekarniku.

    OdpowiedzUsuń
  16. Opracowałem stożek mosiężny stożek, jutro obróbka wolframu, lutowanie pętelki z drutu i nagrywki skończę. Uzbrojenie w haczyki się przeciągnęło, "wyszły" mi te akuratne, chyba, że demonstracyjną wersję ukręcę na tym, co mam. Kiedy Twoje próby kiełża ołowianego?

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciężko coś obiecać, jestem w dość trudnej i nieciekawej "sytuacji rodzinnej". Tu gdzie jestem - jestem goły jeśli chodzi o narzędzia. Jak tylko wrócę, zabiorę się za to dla własnej satysfakcji. Teoretyzuję oczywiście ale myślę, że "wyfrezowanie" otworu nie będzie większym problemem. Bardziej się martwię o haczyki (oczka) i samą "ośkę" dla nich (zamocowanie trwałe). Twoje "skoczki" to w jakiej kategorii wagowej są mniej więcej?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zależności od wielkości:
      3mm - 2,5 gr;
      2mm - 0,9gr.
      "Rosyjski skoczek" 4mm - 0,85gr.

      Usuń
    2. Dzięki. Olbrzymi "rozstrzał". W sensie "ruskie" a to co podajesz.

      Usuń
    3. Wolfram wolframowi nierówny. Czasami 20% różnicy w masie. U mnie jest jeszcze masa grzybka z mosiądzu, pręt nieszlifowany stożkowo jak u nich. Gdy dorobię się w końcu tarcz do obróbki, to sprawdzę masy - wagę jakąś zamówiłem od Chińczyków.

      Usuń
    4. Rozstrzał bo dwie różne grubości korpusów oraz dwie różne długości korpusów.

      Usuń
  18. Trzymaj się dzielnie, lodu raczej nie da do polowy stycznia,jeżeli w ogóle, będzie czas. Co do osi haczykowych oczek, to może zwykła igła? Nie ważyłem skoczków, nie chce mi się bawić z wagą laboratoryjną, muszę kupić jakąś chińszczyznę "jubilerską". Napisałem już posta, opatrzę zdjęciami tylko, też z czasem krucho na poskładanie materiału do kupy.

    OdpowiedzUsuń
  19. ;) Jakbyś czytał mi w myślach. Też myślałem o igłach. I o krawieckich, i o medycznych. Taką "chińską" wagę to ja kupuję od lat. Jak znajdę tanio - to przesyłka wielokrotnie więcej niż wartość przedmiotu. Jak znajdę w rozsądnej cenie - to mi się wydaje za drogo. ;) Dostałeś ode mnie zapytanie na temat "ręczniaka" GPS na maila?

    OdpowiedzUsuń