niedziela, 31 grudnia 2017

Podlodowe opowieści I

Jako że na lód nie wejdziemy jeszcze (?) długo, warto powspominać czasy zacnych zim, grubych lodów i ryb minionych. Jest kilka wrzutek, o których pamiętam i tak sobie myślę ,że warto je przywołać z pamięci......

Moje podlodowe początki.
Około 2000 roku, może 2001. Nie miałem jeszcze prawa jazdy, woził mnie ojciec. Sprzęt rodem z tej książeczki:




Wędka typu kobyłka ze styropianu, 3 szt mormyszek z ołowianych śrucin przebitych igłą i haczyka wklejonego na super- glue. Jedna miała czerony haczyk ochotkowy, najmniejszy jaki udało mi się kupić.  Miejsce -Olszewka. No i przebijak do lodu wyspawany przez ojca z tego, co było szybko dostępne - rura, kawał lemiesza  wytartego + trzonek z czarnego bzu, co rósł za stodołą.  Ustrojstwo ważyło ze 4 kg, wiadomo -będzie lepiej brało lód.  Niedziela, grzecznie po kościele podwoda dostarczył nas na miejsce. Piszę nas, bo wziąłem na załoganta sąsiada, który od czasu do czasu pomagał mi , poza tym chciałem go wkręcić w ryby.
Wtedy zimy były normalne, -15 w nocy przez kilkanaście dni z rzędu, ruskie wyże - jak to wtedy mawiałem.
Wbijamy na lód, nikogo nie ma. Typujemy miejscówkę - taka zatoka z betonowym pomostem do czerpania wody. Super miejsce na okonki w spinie. Zaczynamy kuć, nie jest lekko. To połowa stycznia była.......Dziabiem i dziabiem ten lód na zmianę, od góry zaczynaliśmy od otworu wielkości małego wiaderka. Grubość lodu oraz "geometria" pierzchni powodowała, że stożkowo zmniejszała się jego średnica.  Docieramy  do wody. Otworek ma z 7 cm max. Nie mogę uwierzyć w grubość pokrywy. Zaznaczam scyzorykiem na trzonku pierzchni. Zmierzę później. Rozkładam spławikówkę.Nie wierzę w te mormyszki, zwłaszcza moje, wymodzone w domu.  Gruntujemy no i dramat. Pod lodem zostało z 15 cm wody............. No nic, zmieniamy miejsce na wyjściu z zatoki- kolejne minuty, pot i bluzgi lecą na lód.......Masakra! znowu to samo. Nie mamy siły na więcej, tym bardziej, że kierowca za chwilę przyjedzie..... W domu wyciągam miarę i sprawdzam nacięcie na trzonku 60cm lodu........ Nie wiem jak to możliwe, z czasem poznaję tę wodę i jestem sobie to w stanie wyjaśnić.
 Tej zimy nie złowiłem nic. Byłem na lodzie 4-5 razy. Stwierdziłem, że mormyszka to lipa, trzeba skupić się na spławiku, bo widziałem jak lokalsi łowili płotki i wzdręgi na białego robaka w słupie opadających stopniowo płatków owsianych.
No i mocne postanowienie noworoczne -kupuję świder, inaczej nie wejdę na lód. 













11 komentarzy:

  1. Czego to "starsi ludzie" nie pamiętają :)
    Wszystkiego co najlepsze w Nowym 2018 roku i chociaż kawałka zimy, choć zupełnie się na zimę nie zanosi, ale żeby moje słowo w tym czarnowidzeniu się w g... obróciło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też się coraz bardziej obawiam, że nie wejdziemy w tym sezonie. W styczniu mrozów raczej nie będzie, a luty to już raczej końcówa zimy i jak będzie to pewnie ze 3 wyjścia ;<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bartek, bywało że zimy trwały do początków kwietnia. Co prawda w innych układach klimatycznych, ale nawet kilka lat temu tak było. Dajmy jej szansę ;)

      Usuń
    2. Chyba sobie na płotki pojadę z feederem w sobote ; )
      Jakoś nie chcę mi się już machać spinem. Ile można..

      Usuń
  3. U Rosjan zależnie od ''stanu'' jest zima albo i nie ma :( w USA i Kanadzie epoka lodowcowa :) w Anglii paraliż bo 15cm śniegu , a dziś niułs z Francji z powodu opadów śniegu i lawin w takich Alpach jedna osoba nie żyje :( U mnie za oknem +7 a w roku 2015 było +3 a więc kto wie może jeszcze ta zima się pojawi.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie jest pewnie też z 7 stopni, ciepły wiatr. Muchy nawet elewację domu obsiadły. Kret szaleje w trawniku niestety :( Także długo przyjdzie poczekać......Chyba splagiatuję Łukasza i zamrożę wodę w wiaderku, by zobaczyć jak świder kręci w lodzie.....

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja z nudów zakupiłem Locus pro i trochę nim się bawię :) zaimportowałem mapy z Trek Buddy , przydała by się też jakaś batymetria , ale na razie nie ma :( Przed świętami był brat , przywiózł wszystkie swoje logi z echa te co wrzucał na stronkę genezis , zaindtalował dla mnie google earth i refmastera , coś tam kombinował , ale mało czasu było żeby dalej to zrobić , a plan był taki aby mieć tą mapę w Garmin eTrex30 jeśli się da?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja na tym e trxie i mapie poległem, poza opcją nadania georeferencji jpg nie znam innej możliwości, by mapy wrzucić do e-trexów. Na pewno jest to możliwe z ręczniakami lowrance ifinder h2o color, ale drogie toto,stare, u nas praktycznie niedostępne. Smartfon załatwia sprawę z podobną dokładnością.

    OdpowiedzUsuń
  7. Einstein mawiał: Wszystko musi być zrobione tak prost jak to możliwe, ale nie prościej.
    Bardziej Marku tego skomplikować nie mogłeś. Jedyna słuszna droga na chwilę obecną to ReefMaster i eksport do mtb (android locusMap lub moim zdaniem lepszy OruxMap) AT5 (lowreance)
    Garmionowskie iso też da się zrobić, ale t już bardziej skomplikowane, podobnie jak mapy HB.
    W kazdym bądź razie mtb z ReefMastera działa miodnie. (to sa osobne rastry na każdą rozdzielczość, więc nawet słabego sprzętu nie zamulają)
    Jak masz ReefMastera wersja 2 to jesteś 10 minut od celu.

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie refmaster trial 1.6 dla mnie i tak to czarna magia więc nie ma o czym mówić

    OdpowiedzUsuń
  9. https://www.youtube.com/watch?v=63eIgg-vEeQ&t=45s tam trzeba jechać :) gruba ta jego żyłka.

    OdpowiedzUsuń