sobota, 14 grudnia 2013

Ciasny, ale własny, czyli z czym do lodu.

Możliwości rynkowe

Namioty
 Jaki powinien być namiot do podlodowych łowów?
Śp. Kubuś/Koliber

- lekki
- wiatro i wodoodporny
- powyżej 120cm wysokości, najlepiej ok, 150cm - by nie dotykać "sufitu" głową
- najlepiej szybkorozkładany
- z powiększonym wejściem
- najlepiej z wywijanymi na zewnątrz fartuchami do przysypania śniegiem

W czasopismach wędkarskich z lat 90-tych oraz z początku XXI wieku widywałem zdjęcia automatycznych namiotów firmy Triline ze Świdnicy. Były to modele Kubuś i Koliber. W kontekście tego artykułu byłyby jak znalazł. Niestety,  kapitalizm jest nieubłagany, produkt z rynku zniknął, zapewne nie wytrzymał konkurencji z dalekowschodnią produkcją masową.

Co zatem mamy do dyspozycji?

Najwięcej zobaczymy ofert Jaxonowskich - MP- ST003, występują w trzech wielkościach, jeżeli miałbym polecić coś z tej serii, to model o wysokości 135cm, dwa inne są niższe - 125cm, przy zbliżonych wymiarach 2x2m i wadze około 3 kg.
Automat Jaxona

W minionym sezonie można było w e-handlu kupić produkty fińskiej firmy Atemi,(póki co nie są dostępne, wszak zimy nie widać) wariant tańszy to igloo, konstrukcja klasycznego namiotu, tj. szklane pałąki  i tropik. przybliżone wymiary to 180x180x140cm. Waga 2kg. Wariant droższy, wzorowany na amerykańskich "pudełkach" jest o wymiarach 150x150x170cm. Otwierany automatycznie, waga 8,5kg.
Bardzo podobny koncepcyjnie namiot znalazłem u jednego z handlowców branży wędrasko-myśliwskiej pod nazwą Kogha Rasant. Wymiary ciut mniejsze niż czerwona kostka Atemi, bo 145x145x165, mnogość okienek, waga 7kg. Pozostaje tylko dowiedzieć się, czy wszystkie okienka są zamykane i za mniejsze pieniądze, niż za dedykowany sprzęt ,można biwakować na lodzie.


Rasant


Osobiście spędziłem kilka zimowych dni, a także letnich nocy w czymś takim:
Wymiary 200x185x155, szybko rozkładany poprzez naciągnięcie sprytnego mechanizmu, waga 2,5kg. Dobra widoczność, stelaż z włókna szklanego dość giętki.  Namiocik swobodnie mieści dwóch wędkarzy, nie ma podłogi.





Mocowanie namiotu do lodu.  Nie ma co się wdawać w szczegóły, polecam śruby lodowe. Najtańsze, dostępne w dużych ilościach na znanym portalu aukcyjnym, pod nazwą Irbis. Swoje kupiłem z 10 lat temu w jednym z bydgoskich sklepów sportowych, dokupię jeszcze jedną , która wejdzie w skład mego ekwipunku w razie czyjegoś "W"
Rosyjski Irbis

Co zamiast namiotu na lód?

Wędkarski parasol z bokami, najlepiej całkowicie zapinany front. Sam zaczynałem na lodzie od "karpiowego" parasola Tandembaitsa, niestety, parasol trudno zamocować stabilnie, jest wrażliwy na podmuchy wiatru. Poza tym nie zapewni nam takiej ochrony przed wiatrem (wariant  tylko  bokami) i wymaga osobnego pomysłu na montaż  sztycy parasola do lodu.
Plażowy namiot rozmiaru takiego, coby dało w nim usiąść. Ustawiony z wiatrem również poprawi warunki łowiącemu, jest lekki i nie zabiera dużo miejsca w podlodowym ekwipunku. Oczywiście największym ograniczeniem tego rozwiązania jest brak choć względnej szczelności wynikły z przeznaczenia takiego namiotu.
Każdy namiot typu igloo - czyli dość wysoki, by pomieścić siedzącego wędkarza. Te rozwiązanie ma dwie wady - niskie zazwyczaj wejście i konieczność cięcia podłogi.
Zaletą rozwiązań zamiennych jest możliwość ich wykorzystania w innych celach wędkarskich lub turystycznych.

Ogrzewanie namiotowe

Temat kontrowersyjny z dwóch powodów: tlen i płomień. Większość grzejników na rynku nie nadaje się do ogrzewania namiotów, o czym informują ich producenci. Wiąże się to z oczywistym przy spalaniu zużyciu tlenu w małym "pomieszczeniu", jakim jest szczelnie zapięty namiot. Droższe modele grzejników mają zabezpieczenia odcinające dopływ gazu po zgaśnięciu płomienia(termopara) lub odcięcie gazu po zużyciu tlenu w pomieszczeniu.
Istnieją również grzejniki katalityczne, które grzeją bezpłomieniowo, mata żarzy się dając przyjemne ,ale mniejszej intensywności ciepło.
Odradzam najprostsze modele słoneczek, przerabiałem temat gruntownie, spaliny drażnią gardło i oczy. Poza tym brak w nich jakichkolwiek zabezpieczeń 
Grzejniki ceramiczne:
Kompaktowe, naboje z gazem łatwo dostępne. Przy maksymalnej mocy grzeją 3 godziny z jednego kartusza. Ceramiczny palnik skuteczniej wypala gaz, moc nieco powyżej 1KW, zużycie gazu 100g/h
Sprzedawane są pod różnymi nazwami. Ceny od 120 zł. Na niemieckim ebay-u widziałem wersję zasilaną z butli turystycznych via wąż z reduktorem.


Bardzo ciekawym urządzeniem jest grzejnik 2KW. Ma odcięcie dopływu gazu po wypaleniu tlenu, moc maksymalną 2KW i co ciekawe termostat regulowany w zakresie do 25 stopni.Wymiary: 280 x 190 x 300 mm, masa 2,7kg, zużycie gazu do 150g/h. Z racji mocy przeznaczony do ogrzania największych nie tylko podlodowych namiotów. Zasilanie z butli turystycznej.  Cena za granicą to 160 Euro,u nas 800zł.

Grzejniki katalityczne zasilane z butli turystycznej w rodzaju czegoś takiego:
Moc 1,1KW lub 1,9 KW, termopara, wymiary: 22cm x 30cm x 9cm
lub 29cm x 39cm x 9cm. Waga 2,4 lub 3,6 kg. Zużycie gazu 50-79g lub  92-136g/h
 Urządzenia również dostępne u naszych zachodnich sąsiadów. Nawet bez znajomości języka Goethego, przy użyciu narzędzi Google, odnajdziecie bez problemu sklepy z wysyłką do Polski.
Nie ma róży bez kolców.
Zasilanie z butli turystycznych w warunkach silnych mrozów może być nieefektywne. Gaz jest w postaci skroplonej, a musi przecież odparować.  Karpiarze- Eskimosi znad zbiorników - zrzutów ciepłej wody, chłodzącej turbiny elektrowni, sygnalizowali takie problemy.
Panaceum na to są ogrzewacze katalityczne zasilane z dedykowanych kartuszy.
 
Jeszcze w ub. roku można było bez większych problemów kupić grzejniki Coleman Blackcat, Sportcat lub Campingaz Bluecat. Niestety, zaprzestano ich produkcji, a szkoda. Kompaktowe, proste w obsłudze, bezwonne i sprawne nawet w arktycznych warunkach(wbudowany regulator gazu).

Blackcat o mocy 0,85KW, zużycie gazu ok. 70g/h
Bluecat o mocy 0,85KW, zużycie gazu ok. 70g/h


Sportcat o mocy  0,4 KW, zużycie gazu 35g/h

Zasilane z kartusza M1110, 465g propanu, czas palenia to 7 godzin dla Blackcata i 14g dla mniejszego Colemana Sportcata. Campingaz Bluecat  ma dedykowane kartusze CV470 Plus.
Wadą tych ogrzewaczy jest ich niedostępność u nas. Jeżeli są, to prywatne importy, za zawrotne w stosunku do realnej ceny(przeliczając ok 300zł) pieniądze. Na szczęście można je bez problemów ściągnąć z USA (Colemany) lub kupić na zachód od nas(Campingaz)
Nie ma róży bez kolców.
Wysokie koszty zakupu kartuszy - M1110 to powyżej 40 zł +koszty wysyłki, CV 470 za cenę ok. 32 zł. Jest na to sposób, zwłaszcza w sprzęcie od Colemana. By nie zostać posądzonym o nakłanianie do popełniania przestępstwa, pozwolę wrzucić sobie takie zdjęcie  i   zamknąć sprawę obniżki kosztów ogrzewania:

Co zatem wybrać? 
Do małych namiotów podlodowych wystarczy ogrzewacz Coleman/Campingaz. Nie będzie problemów z zasilaniem, temperatura katalitycznego żarnika jest niższa od temperatury zapłonu tworzyw sztucznych, co daje nam poczucie bezpieczeństwa. Dodatkowo, poziome ułożenie żarnika pozwala wykorzystać go do odgrzania jedzenia w czasie wędkowania.
Wariant budżetowy-  ogrzewacz ceramiczny.
Duże, dwuosobowe namioty wymagają czegoś więcej - ogrzewanie 2KW lub katalityczny grzejnik o adekwatnej mocy.
W każdym przypadku ogrzewania namiotu trzeba zapewnić wentylację. To gwarancja naszego szczęśliwego  powrotu do domu, niezależnie od wyniku podlodowej wyprawy.




czwartek, 12 grudnia 2013

Ciasny, ale własny - wprowadzenie do wędkowania podlodowego w namiocie




Z braku zimy i oczekiwanych relacji z podlodowych łowów,  postanowiłem zgłębić  tematykę podlodowych zasiadek pod namiotem. Sprawa jest mało popularna u nas, rozpowszechniona na największych podlodowych poligonach- Rosji i Ameryce. Jedna filozofia, dwa różne podejścia. 



W Rosji najbardziej  popularne są mini namiociki, lekkie, składne i mobilne. Słowem, to co da się zabrać pod pachę lub przytaszczyć na sankach. Praktyczność rozwiązań wschodnich jest niepodważalna. No może z małymi wyjątkami…
Podlodowe Hallowen
Namiotowe miasteczko w Rosji...


... i Ameryce
 Amerykanie cenią sobie komfort, namioty są przestronne, wysokie, najlepsze z nich mają ścianki z wkładkami izolacyjnymi. Ceny markowych wyrobów zaczynają się od 300 $ Mnie przypominają one zupełnie coś innego, pewnie przez ten  otwór w podłodze.......


Dlaczego tak?
Jest cieplej. Nawet w nieogrzewanym dodatkowo namiociku jest przytulniej. Wiatr  może nam ….nagwizdać, co podczas łowienia ma znaczenie niebagatelne. Wystarczy duży znicz, by za cenę smrodu ogrzać zgrabiałe dłonie i nie oddychać ogniem mrozu panującego na zewnątrz. Jeżeli komuś się spodoba łowienie w takich warunkach, może rozważyć zakup ogrzewania gazowego. Naftowego ze względów oczywistych nie polecam.
Jest wygodniej. Z założenia na takie wędkowanie można zabrać więcej klamotów począwszy od wygodnego siedziska, poprzez wspomniane ogrzewanie, karimatę pod nogi oraz całą wędkarską menażerię i  echosondę  Jako środek transportu gorąco polecam sanki tego typu:
Są lekkie same w sobie, przy zastosowaniu gum z haczykami łatwo możemy doń troczyć dodatkowe graty, w namiocie spełnią się jako pojemnik na wszelkie drobiazgi, które łatwo można zgubić lub zamoczyć.
Są ryby, czasami przez duże R,  a w zasadzie L lub P Ja traktuję tę metodę jako klasyczny wypełniacz czasu w przerwie pomiędzy okoniowymi wyprawami.
  Dlaczego nie?
Łowienie tego typu przeczy klasycznemu atutowi wędkarstwa podlodowego - mobilności wędkarza. Ilość klamotów wzrasta, nie każdy lubi siedzieć godzinami przy dwóch regulaminowych dziurach i czekać na ryby. 
 Przygotowanie miejscówki wymaga wiedzy o jeziorze i zwyczajach ryb oraz przynajmniej kilkukrotnego, wcześniejszego nęcenia w przypadku łowienia leszczy. Na to potrzeba czasu i oczywiście szeroko rozumianego towaru do nęcenia, które różni się zasadniczo od tego do nęcenia ryb w innych porach. 
Koszty zakupu dodatkowego sprzętu to w wypadku zestawu sanki, namiot, ogrzewanie, mogą dojechać do 1000zł 
Także po dokonaniu rachunku wędkarskiego sumienia, preferencji, możliwości, podejmujemy decyzję i ....zaczynamy.   


W następnej części omówienie oferty namiotów i ogrzewaczy "namiotowych".  

niedziela, 8 grudnia 2013

Podlodowo - facelifting

Nałożyłem nową skórę  na bloga, mam nadzieję, że jego czytelność się nie pogorszyła. Jakby co, piszcie.

Dobór świdra podlodowego.

Czym kręcić?

Oferta rynkowa jest bardzo bogata, zdominowana jest przez wyroby rosyjskiej firmy Tonar i całą resztę: krajowych producentów - rzemieślników, dystrybucję Jaxona, Robinsona, Mikado oraz świdry skandynawskie: Mora oraz Heinola i Rapala - niestety trudno osiągalne
     Czym należy kierować się przy doborze świdra? Wg mnie kryteria są trzy: posiadana gotówka na ten cel oraz częstotliwość i charakter naszych podlodowych wypraw. Pierwsze kryterium jest oczywiste, przy czym jeżeli ktoś chce zacząć przygodę z wędkarstwem podlodowym, to polecam kupno Tonarów bądź ich kopii. Ceny zaczynają się od 200 złotych, bez problemu dokupimy zapasowe noże doń, w razie rozczarowania tą odmiana wędkarstwa nie utopimy w nie zbyt wielkich pieniędzy.
Rozmiar ma znaczenie.....
Stara, uniwersalna prawda ;) Uniwersalny rozmiar to 130mm, pozwoli wyjąć z dziury wielkiego okonia jak i średniego leszcza. Tyle, że warto sprawę przemyśleć. Ja jestem zorientowany na okonie, to 90% moich zimowych wypraw. Z dużym okoniem jest duży kłopot, jest nieliczny  i trzeba dużo czasu by go zlokalizować. I tu pojawia się ważny aspekt - wierci się dużo, a jak wiadomo im mniejsza średnica otworu, tym praca świdrem jest lżejsza i szybsza. Prócz średnicy otworu wpływ na wydajność wiercenia mają następujące elementy świdra:
- ramię korby do kręcenia
- długość gęstość nawoju blaszanej spirali
- rodzaj noży i kąt ich ustawienia.
Dwa pierwsze  parametry są raczej oczywiste, z nożami sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Po pierwsze noże "płaskie" lepiej sprawują się na suchym lodzie, gdy jest śnieżna breja, to wierci się dużo gorzej. Prócz tego są tańsze i łatwo dostępne w handlu.
Noże eliptyczne, stosowane w świdrach Mora są bardziej uniwersalne, gryzą dobrze zarówno mokry jak i suchy lód, niestety są drogie i  bardzo trudno je samodzielnie naostrzyć. 
Według mnie, optymalnym wariantem dla zdeklarowanego podlodowego łowcy -okoniarza jest posiadanie dwóch świdrów- rozmiar 100/110mm i 150 mm. Przy czym główne narzędzie pracy (100/110) powinno być jak najlepszej jakości, natomiast okazjonalne wypady na białoryb nie wymuszają na nas kupna drugiego urządzenia równie wysokiej klasy. Jeżeli ktoś nie łowi na pierwszym i ostatnim lodzie, czeka do bezpiecznej grubości pokrywy lodowej, nie ma sensu wydawać pieniędzy na pierzchnię. Ceny to ponad 100 złotych, przydatność w środku zimy niewielka.
       Rozmiar świdra 80mm pozostawiam wyczynowcom łowiącym duże ilości zazwyczaj małych ryb w warunkach ostrych reżimów czasowych podlodowych zawodów.
Głowice tnące   w niektórych skandynawskich produktach (Rapala, Heinola) są ponoć bardziej trwałe od noży, nie tępią się ich konstrukcja powoduje, że świder bierze lód cicho i szybko. Piszę ponoć, bo nie miałem w ręku takiego sprzętu, polegam na zdaniu mim. Roberta Florczaka oraz wędkarzy rosyjskich.

Jak przygotować świder do sezonu?
- Przesmarować wszelkie gwinty, dociągnąć śruby  mocujące noże
-  Jeżeli zauważyliśmy obłamane krańce powierzchni tnących noża - trzeba je bezzwłocznie wymienić. Bez nich świder wierci bardzo słabo.
 Dlatego też nie pożyczam swego świdra kolegom po kiju, wolę im tę dziurę wywiercić sam, niż potem szukać po sklepach zapasowych noży i przeklinać w duchu swą głupotę. Nie ukrywajmy, nawet przy wierceniu lodu potrzebna jest pewna wprawa. Świder musi być trzymany prosto, bez  kiwana nim na boki w czasie wiercenia. Najlepiej do wiercenia używać obu rąk, dzięki temu praca jest lżejsza,  a nie jak to widuję, że słabsza ręka dociska korbę od góry, mocniejsza kręci. 
- Ostrzenie noży
 Dopóki używałem polskiej "130" z płaskimi nożami ,to sprawdzał mi się na stępujący sposób "odświeżania" ostrzy: brałem kawałek szyby,  kładłem nań papier ścierny różnej miałkości i korzystając z równej płaszczyzny szlifowałem w ten sposób ostrza. Oczywiście obłamanych krańców noży nie da się w ten sposób poprawnie przywrócić do pierwowzoru, trzeba zdać się na ślusarza lub przewidzieć sprawę wcześniej i kupić wraz ze świdrem komplet zapasowych noży.
    Ostrzenie noży eliptycznych to zupełnie inna historia, w warunkach domowych trudna do wykonania, można kupić specjalne osełki do świdrów podlodowych:
Nie mam zdania co do ich skuteczności, próbowałem ostrzyć tym swą Morę Expert, chyba przedobrzyłem i krawędź tnąca noża  zaczęła "drucikować".
Rosjanie mają własne sposoby, Łukasz wynalazł w necie film pokazujący jak można to zrobić w warunkach domowych: ostrzenie noży eliptycznych

- By utrudnić przywieranie lodu do spirali świdra, można przesmarować ją smarem zawierającym teflon.

Co wybrać?

- Jeżeli dopiero zaczynasz, nie jesteś pewny czy ta odmiana wędkarstwa spodoba się Tobie, kup świder 130 mm, np. Tonara. Za cenę ok 250 zł otrzymasz świder, zapasowe noże. Dobra relacja jakości do ceny, pewnie trzymający "zamek" świdra, dostęp do części zapasowych
Rosyjskie Tornado Tonara
- Jeżeli wiercisz dużo, nie chcesz wydawać zbyt wielu pieniędzy na wiertło polecam sprzęt Mora Expert Pro w rozmiarze 110 mm.
       Rosyjski Tonar ma tu również co nieco do zaoferowania - model Tornado łączy niską cenę z lepszą funkcjonalnością: długa, gęsta spirala świdra, duża sztywność konstrukcji i stabilność korby, noże ma typu płaskiego ale ze zmienionym kątem pracy. Powinien więc sprawdzić się lepiej w mokrym lodzie i nie będzie problemu z kupnem zapasowych ostrzy w razie "W".
- Jeżeli nie masz ograniczeń finansowych a zdefiniowałeś swe potrzeby (okoń,białoryb, częstotliwość wypraw, niezawodność i komfort użytkowania sprzętu) wybierz coś ze stajni Mory, Rapali, Heinoli w odpowiednim rozmiarze. Za cenę od 600 do ok 1000 złotych otrzymasz wszystko, czego możesz w tej dziedzinie oczekiwać: super trwałe głowice tnące, sztywną, monolityczną konstrukcję, z długą spiralą szybko czyszczącą otwór ze śryzu, stabilnymi korbami . Mora Nova dodatkowo oferuje możliwość rozbudowy świdra o dopasowane do użytkownika elementy oraz wspaniałą estetykę. Prócz tego głowica Novy ma wymienne ostrza
Mora Nova System
Sportowy Tonar
Zawodnikom można zasugerować sportowego Tonara lub Rapalę/Heinolę 115mm
Rodzina świdrów Heinola
























Rosyjski Tytan

Pod koniec ub. sezonu podlodowego znalazłem w sieci świder z tytanu, konstrukcja bardzo lekka - 1,4 do 1,7 kg - pochodna materiału. Niespotykanym, obok klasycznej dwuostrzowej wersji, jest wariant z trzema nożami. Jestem bardzo ciekawy, jaką wydajność ma taki system.
Gdyby była to konstrukcja w rodzaju Tonarowskiego Tornada, czy rozwiązań skandynawskich, byłaby może i do rozważenia. Niestety, koncepcją przypomina on zwykłe Tonary, i poza niską masą, ewentualnymi korzyściami z trzech noży, raczej nie oferuje komfortu użytkowania ze względu na krótką i szeroką w rozstawie spiralę oraz formę łamaną














Na koniec linki do testów by fishing-test:
Robinson
Radomski
Tonar
Mora Expert Pro








sobota, 7 grudnia 2013

Mormyszka do łowienia bez przynęty cz. 3

Jak tym łowić?

Pierwsze założenie sprzętowe- jak najlżejsza wędka. Dlaczego? Po prostu im lżejsza wędka, tym większa jest jej czułość(w przypadku wędek -szpulek nie trzeba nawet obserwować kiwoka) oraz zdolność do nadania gry mormyszce.
      Do nauki łowienia bezmotylką wybieramy płytką miejscówkę- taką do 3m głębokości- w sam raz na początek zimy.   Proponuję użyć zwykłych, tanich styropianowych bałałajek. Dobrze je przedtem stuningować poprzez wymianę szczytówek i dodanie podkładek z teflonu o czym pisałem wcześniej.
         Najwygodniej łowi mi się oryginalnymi Marmishami, w zasadzie jedyna ingerencja w nie to wymiana szczytówki na regulaminową. Żyłka oddawana jest tak płynnie, że bez strachu można łowić na 0,06mm, tyle że na pierwszym lodzie nie ma potrzeby schodzić do takiej średnicy....
Niedościgniony wzór bałałajek - Marmish

Drugie założenie sprzętowe - kiowk.
Elastyczny, delikatny, dobrany do ciężaru mormyszki. Pierwsze kiwoki robiłem z kliszy RTG, na silnym wietrze używałem blaszanego kiwoka z zestawu Marmish, warunek jest jeden - kiwok musi nadać grę mormyszce. Za jego pomocą będziemy drażnić pasiaki , niestety im głębiej, tym zdolność do nadawania gry mormyszce przez sam kiwok maleje. Dlaczego się tak dzieje? Ano rozciągliwość żyłki, opór i ciśnienie wody robią swoje. To dlatego korzystniej jest używać wędek extremalnie lekkich. Przy ich pomocy można łowić bez kiwoka, nadając wibracje mormyszce pracą całej wędeczki. Branie jest odczuwalne natychmiast - "coś" chce nam zabrać wędkę.
Trzecie założenie sprzętowe - żyłka. Od średnicy 0,07- do 0,10mm. Dobrej jakości. Grubiej nie ma co, lekka mormyszka nie wyprostuje żyłki i "zgaśnie".



Prowadzenie mormyszki 
Prochu nie wymyślę, korzystam z doświadczeń rosyjskich
wędka - szpulka. – wyprostowana ręka, luźny nadgarstek, wędka w trzech palcach. Im niżej szczytówka patrzy w otwór w lodzie, tym szybsza gra i na odwrót. Ważne jest konsekwentne prowadzenie mormyszki w cyklu dno – powierzchnia,  nie powinno się zmieniać  sposobu trzymania wędki i pracy bezmotylki  podczas danego cyklu- okoń lubi powtarzalną pracę mormyszki jak i innych przynęt.
Oczywiście w  nowym cyklu można zmienić pracę mormyszki.
Można odwrócić szpulkę. Zmienienie w ten sposób pracy mormyszki może pomóc w lepszych braniach.  W razie zmęczenia ręki – przełożyć wędkę do drugiej ręki. Zmieni się praca.

Cykle łowienia. 
Dwa pierwsze przepuszczenia mormyszki maksymalnie szybkie, prowokująco- poszukujące, kolejne trzecie wolne,miękkie(lub po prostu podnosimy powoli mormyszkę od dna). Po dwóch, trzech pełnych cyklach(2+1) zmieniamy dziurę.
Jeżeli są brania, trzeba zacząć kombinować z częstotliwością drgań, szybkością podnoszenia wędki, przerywania pracy, szybszych uniesieniach,
Na płotkę po szybszym  uniesieniu i grze mormyszką, powoli opuszczamy i delikatnie nią gramy.
Podczas łowienia trzeba czyścić żyłkę z lodu, zmienia on szybkość gry.
Taktyka.
Jeżeli szukamy ryb, rozstaw dziur to 5 do 10m, jeżeli dno jest płaskie, jednakowe, może to być nawet 15 metrów.  Po znalezieniu rybnej dziury, wiercimy w kstałcie krzyża kolejne,  idziemy za rybą. Jeżeli jest aktywna, weźmie szybko. Zdobycz jest większa niż przy łowieniu na robaki. Gdy trzeba szukać ryby, najlepsze jest działanie zespołowe.
Na dużej głębokości.
Najlepsza jest szpulka, czuć nią pracę mormyszki. Lekka wędka nie wymaga zmiany kiwoka , trzeba grać szczytówką. Żyłka wtedy rezonuje, grając mormyszką. Nie patrzy się na kiwok.I co najważniejsze,  jest skuteczne podczas wiatru.

Po trzech sezonach łowienia głównie w ten sposób dodam, że ważne są również inne elementy podlodowego wyposażenia:
- świder- nieraz trzeba wykręcić 60, 80 dziur w ciągu jednego wypadu na lód
- wygodne, czytaj odpowiedniej wysokości siedzisko lub odpowiednio grube nakolanniki
- odpowiedni strój, ponieważ roboty jest sporo i łatwo się zapocić. 
- no i chyba najważniejszy element: wiara, że na taką przynętę można skutecznie łowić.

Mormyszka do łowienia bez przynęty cz. 2

Jak to jest zrobione?

Materiały do zrobienia bezmotylek:

blachy o grubości 0,2mm - miedź, mosiądz, srebro techniczne, srebro
haczyki numeracji 16-14
pasta lutownicza - ja używam tej dla hydraulików
cyna bez topnika - również do znalezienia u hydraulików

Narzędzia:
nożyczki krawieckie
pilnik do metalu
papier ścierny
Ewolucja paska blaszki
wiertarka z wiertłami 0,8-1mm
lutownica

1. Przygotowujemy blaszane kształtki mormyszek -najlepiej postarać się raz, by potem mieć szablon dla następców.
Można zrobić to na leniucha, pociąć blachę w równej szerokości paski, ciąć je na wydłużone trapezy, ostateczny kształt nadaje się pilnikiem. Taki sposób jest najlepszy dla mormyszek o kształcie eliptycznym, wystarczy ciąć blachę na prostokąty i oszlifować ich narożniki 
Płaska czy wypukła?
Nie wiem, osobiście ładniej lusterkują mi mormyszki zupełnie płaskie, za to te półokrągłe łatwiej
 wprowadzić w wibrację.

Cięcie, gięcie i gotowy
 2. Przygotowanie haczyka do wlutowania: Jeżeli nasze haczyki są zbyt długie, należy skrócić  trzon, żeby mieć pewność trwałego osadzenia w cynowej kropli, po ostrożnym rozhartowaniu górnej części trzona, zaginam ją pod kątem 90 stopni. Teraz trzeba haczyk oczyścić z sadzy- drobnym papierem ściernym. "Pobielamy" haczyk cyną i zabieramy się za lutowanie.


3.Lutujemy.
- Blaszka musi być oczyszczona od wszelkiej śniedzi - łatwiej będzie przywierała doń cyna.
- Pasty lutowniczej dajemy minimalną ilość, nadmiar spowoduje rozlanie się cyny pod blaszkę i zamiast miedzianej, będzie cynowo - srebrna.
- Lutownica wystarczy najtańsza, transformatorowa,
- By pracowało się łatwiej, blaszkę kładziemy na drewniany klocek
- Haczyk można trzymać w palcach - nie poparzy.






Pasta lutownicza zapewnia dobre przyleganie
Gotowe !
4. Wiercenie otworu.
- Jak wiadomo, cienkie wiertła są bardzo delikatne i łatwo je połamać, by temu zapobiec, trzeba zapunktować otwór pod igielit/silikon, najlepiej wiertłem 1mm przewiercić się przez samą blaszkę, potem można już bez obawy wiercić cieńszym wiertłem w miękkiej cynie.
- Kanalik  musi być wywiercony w korpusie centrycznie, pod kątem około 135 stopni tak, by jego dolny otwór znalazł się bliżej haczyka a nie był w pionie. Takie wiercenie potrzebne jest do łatwiejszego wprowadzania mormyszki w drgania.










 

5. Polerowanie/montaż silikonu/igielitu.
- Nie ma tu wielkiej filozofii - najpierw miałki papier ścierny, potem pasta polerska lub pasta do zębów. Najszybciej robi się to urządzeniami Dremelo-podobnymi
- Polecam wężyki sylikonowe do mocowania zestawów spławikowych - średnica wewnętrzna 0,3-0,5 mm, może być grubszy wężyk, rozciągnie się
- Cienkie igielity należy pozyskać z różnych przewodów elektrycznych, w razie gdyby nie udało się znaleźć takiego akurat pasującego - nie ma problemu, wystarczy naciągnąć go w palcach do wymaganego wymiaru.
 
 6. Uzbrojenie mormyszki koralikiem i podgięcie haczyka. 



 i  to już wszystko...


czwartek, 5 grudnia 2013

Mormyszka do łowienia bez przynęty cz. 1

Mormyszka "bezmotylka"*

motyl - w języku rosyjskim ochotka, w tekście będę używał nazwy bezmotylka z przyczyn wyłącznie praktycznych.

Przez kilka lat łowienia na bezmotylki   przerobiłem sporo modeli haczyków, wierteł, blaszek, past lutowniczych,  mam liczne cmentarzysko mormyszek, "którym się nie udało", a w zasadzie mi się nie udało poprawnie ich zrobić. Za tę cenę zebrałem dużo doświadczeń zarówno technicznych związanych z ich wytwarzaniem - choć to zbyt mocno powiedziane oraz praktycznego używania tego typu przynęt.
Dlaczego bezmotylka?
 Panaceum nie istnieje- to znany fakt, nie istnieje ono również w swym wędkarskim odpowiedniku. Nie będzie nim bezmotylka, traktuję ją jako element pośredni pomiędzy łowieniem ryb na mormyszki i błystki. I to element nie zawsze pasujący do danego łowiska, bo tu o dopasowanie głównie chodzi. Dopasowanie sprzętu, metody do miejsca, ryb, pogody,...poskładania wszystkiego w  jedną, skuteczną całość. Łowienie okonia to przecież ciągłe podchody, kombinowanie, zmiany, niuanse...Słowem coś dla mnie. Lubię majsterkować, w martwym dla mnie sezonie przedzimia mam czas by "podłubać", ale jest też coś innego w tym wszystkim. Kilka lat temu założyłem sobie, że nauczę się łowić okonie , bo dość uż mam  płoteczek, nakrapianych leszczyków czy wszędobylskich krąpi. Założenie proste - jeżeli uczyć się, to od najlepszych, czyli od naszych wschodnich sąsiadów. Zacząłem szukać, czytać, oglądać, lutować, próbować, znowu oglądać, znowu lutować i na samym końcu dopiero łowić. W międzyczasie nastała u mnie era wędek "bałałajek", kiwoków z kliszy RTG, cienkich żyłek  i wszystko to zaczęło do siebie pasować. Wodę na okonia mam kilka kilometrów od domu, jej fenomen polega na tym, że pierwsza w okolicy zamarza i ostatnia puszcza. Mam zatem mnóstwo czasu na jej obławianie i zbieranie nowych doświadczeń.
     "Tubylcy" łowią tam okonie klasycznie - tj, błystki, ochotka z czerwonym robakiem na pokładzie,rzadziej z ochotką. "Okoniami"  jest dla nich wszystko co ma paski, niezależnie od wielkości. Za "garbusa" uchodzą tam ryby około 25 cm długości. Oczywiście tradycyjne teksty, że kiedyś to tu była ryba....na pierwszym lodzie to nałowiłem pół reklamówki, itp. A tu okazało się, że można inaczej. Lżej, szybciej, więcej i większe. Rosjanie mają w 100% racje, że bezmotylka wabi większe ryby.Jej fenomen polega na wabieniu ruchem i kolorem. Gra na instynktach ryb prowokując je do ataku. Bardzo dobitnym przykładem jest środek zimy- 80% złowionych przeze mnie okoni to samce. Skaczą do mormyszki....bo ona je wkurza. Słyszą ją z daleka, wysoka częstotliwość drgań gromadzi nieraz całe stadka ryb pod dziurą. Dokładnie tak, jak przy łowieniu na błystkę. Ubiegłej zimy spotkałem się ze znajomym na pierwszym lodzie. On łowił klasycznie, ochotkowo, ja po "rusku" czyli bezochotkowo. Łowiłem niedaleko odeń, widząc, że odchodzi od dziury z jednym pasiakiem, spytałem czy mogę ją obłowić no i się zaczęło. 17 kolejnych brań zakończonych rybami, chwila przerwy i następna, krótsza już seria. Człowiek był w szoku. Ja nie.
          Bezmotylka  sprawdza mi się najlepiej na pierwszym lodzie, na niezbyt głębokich miejscówkach. Pierwszy aspekt jest oczywisty, drugi związany jest z masą mormyszki. Musi być ona lekka, by łatwo wpadała w prowokujące ryby drgania. Niestety, opad takiej przynety trwa dłużej, trzeba łowić na cieńsze żyłki co kończy się stratami ryb i przynęt w razie "W". Wolframowe kulki dobre są do głębokości 2m. Głębiej ciężko jest wygenerować odpowiednią "grę" przynęty.Przeszkadza w tym zbyt skupiona masa wolframówki. Warunek jeden - mormyszka musi by lutowana na haczyku muchowym - z oczkiem i zawiązana w pętli, by mogła się w niej swobodnie kiwać.
     Nie łowię na bezmotylki;
- na głębokościach poniżej  większych niż 5m
-na wodach gdzie ryby biorą lepiej na "mięso"
- gdy silnie wieje
- gdy chcę złowić cokolwiek, po całym dniu bezowocnego szukania.

      "Motorem napędowym" bezmotylki jest koralik lub inne miniaturowe dekoracje. Tworzą one przeciwwagę dla korpusu i za pomocą drgania wędki, kiwoka generują ruch mormyszki.  Bardzo ważna jest też długość haczyka wystającego z korpusu przynęty. Im dłuższy haczyk( w granicach rozsądku oczywiście), tym łatwiej taką mormyszkę ożywić za pomocą dekoracji i wywierconego pod odpowiednim kątem otworu do żyłki. Każdą mormyszkę indywidualnie testuję i dopiero  po dobraniu odpowiedniej dekoracji wkładam do pudełka "roboczego". Chyba, że lutuję wolframowe, tu sprawa jest prostsza, a praca mormyszek przewidywalna i powtarzalna.
       Kolory koralików to wg skuteczności - żółty i czerwony. To 90% moich kolorów dekoracji bezmotylek, pozostałe to pomarańcze, zieleń i czerń - zwłaszcza w połączeniu ze srebrnym korpusem mormyszki. Sprawdzają się klasyczne połączenia srebro-czerwień, miedź -żółć, czerń - żółć. Wiem, że okonie mają znacznie bardziej skomplikowane gusta i w tym sezonie, za namową Remika z CF przetestuję inne kombinacje - z rubinem i fioletem na czele. Kolorowe mormyszki(korpusy) zakładam raczej z ciekawości swej niż ryb, może trzeba mi więcej wiary w ich "moc"....
      Haczyki stosuję różne, począwszy od Gamakatsu 1050 poprzez muchowe Wizardy, Mustady czy ostatnio Akity. Numeracja 16-14. Najlepiej wybierać modele jasne, niklowane - łatwiej się lutują. Gdy mormyszka jest już wytestowana, obowiązkowo rozginam delikatnie haczyk tak, by jego grot "patrzył" minimalnie wyżej. Sprzyja to pewnemu wczepianiu się mormyszek w okoniowe paszcze.
    W otwór na żyłkę obowiązkowo wprowadzam rurkę silikonową lub cienki igielit z kabla. Praca mormyszki sprzyja niestety przecieraniu się cienkich przecież żyłek(max 0,10) o blaszkę niezabezpieczonego otworu w korpusie.

Mormyszki na konkretną wodę.

bezmotylki cynowe

i wolframowe