Byliśmy wczoraj z Damianem na "szkolnej" wodzie do bezmotylki, czyli tam, gdzie uczyłem się grania. Pora była rekreacyjna, ale tzw. druga zmiana okoniowa dawała cień szansy na efektywne korepetycje wędkarstwa podlodowego. Na lodzie błoto pośniegowe, wierci się ciężko, lód nie najgrubszy....Spóźnił się chłopak trochę, strachu zdrowego podjadł. Dałem wędki, objaśniłem, co i jak z bezmotylką. Złowiłem takiego zawodnika jak poniższy. Wszystko zapowiadało się nieźle. Niestety, ryby praktycznie nie współpracowały, kilkadziesiąt dziur wywierconych przez mego ucznia w ramach treningu operowania świdrem - przy czym wierci poprawnie, obiema rękami a nie z dociskiem z góry i kręceniem dolną ręką........ Po godzince każdy z nas idzie w swoją stronę, dziur jest dużo, nie marzną, można przebierać i wybierać. Obławiam nową wędeczkę, trafiam trzy okonki, bo to jeszcze długo nie będą okonie. Znajomy człek ma jeszcze mniejsze, też trzy. Ależ porażka....
Usiłowaliśmy łowić przez trzy godziny, Damian nie zniechęcił się, mam nadzieję, że będzie jak w tytule - innym razem, bo wczoraj nie było warunków do zdania egzaminu w praktyce.....
Ochotkę mają mi dowieźć jutro, może w czwartek i piątek będę kombinował już z mięsem. Myślę jak ją przechować no i mam taki koncept, by osiatkowany pojemnik zatopić u mnie w stawie. Wody mam dość, jest czysta, . Duży przerębel, jakiś pończoszany sak i zobaczymy. Rydzyk- fizyk jak to mawiają.......
|
Damian przy robocie..... |
Nie wnikam w szczegóły chociaż mnie korci. Chwała Ci za opiekę i zainteresowanie. Piękny gest w tych "nowych" czasach! Ciekawe co wyjdzie z takiego przechowywania ochotki. Czekam na relację. U mnie na działce, w zbiorniku na wodę jednego roku było ich mnóstwo. Wcześniej i później ani jednej sztuki. A woda ta sama. ;)
OdpowiedzUsuń