niedziela, 1 grudnia 2013

Po nitce do kłębka oraz pornografia live , czyli elektronika w wędkarstwie podlodowym. Cz. 2 Pozostałe klamoty.

2. Kamery podwodne.


Scout
Quad
Ojczyzną łowienia z tym gadgetem jest USA. Od wielu lat firma Aqua-vu dostarcza różne modele kamer podwodnych, co ciekawe zazwyczaj czarno-białych, wyświetlacze kineskopowe - CTR, obecnie LCD. W sprzedaży był też model Quad, z 4 kamerami w jednej głowicy, zapewniał widoczność we wszystkich kierunkach, monitor był dzielony na 4 okienka.

Obecnie rynek USA zdominowny jest przez firmy Vexilar oraz Marcum.Oczywiście nie są one jedynymi producentami urządzeń tego typu. Przy obecnym stanie rynku można poskładać sobie bardzo dobrą kamerę za około 700 złotych. Można zdać się na producentów znad Żółtej Rzeki i przez Ebay zamówić sobie zestaw estetycznie zapakowany w aluminiową walizę. Nie wiem, jak będzie z odpornością na niskie temperatury, trzeba pamiętać o możliwości uszkodzenia matrycy LCD podczas dużych mrozów. Moje doświadczenia z kamerą podwodną na lodzie są prawie żadne, mój egzemplarz, no-name  z Chin używam głównie do wyszukiwania karpiowych miejscówek oraz sprawdzania czy zanęta jest wyżerana przez ryby. Zimą odpada problem mętnej wody - nie ma już planktonu w toni, za to pod zaśnieżonym lodem jest ciemno. To wymusza użycie dobrych przetworników z rodzaju Sony super HAD CCD lub mocowanie w okolicy obiektywu diód IR.
      Samo używanie kamery na lodzie jest upierdliwe, u nas nie Ameryka, w 95% na łowisku chodzi się pieszo a nie jeździ skuterami śnieżnymi czy samochodami. Kamera to masa akumulatora oraz kabla. Sam przetwornik zamknięty jest w obudowie dość dużych rozmiarów - otwór w lodzie powinien mieć  minimum 150mm do sprawnego opuszczania kamery. Jak na razie większą użyteczność kamer w wędkarstwie podlodowym widzę podczas testów przynęt - np. pracy błystek,balansówek na określonej głębokości. Białoruskie  doświadczenia w tym zakresie postawiły na głowie koncepcję przynęt, wędek, linek głównych do zastosowań poniżej 2 metrów.  Zachęcam do obejrzenia materiałów:
Podwodne badania cz. 1
Praca błystek i balansówek cz. 4
Praca błystek i balansówek cz.5

I to jest chyba najsensowniejsze zastosowanie kamery podwodnej - zbadać sprzęt, dostosować przynęty i łowić.
O ile się nie mylę, w czasie zawodów podlodowych nie można używać elektroniki. Pozostaje więc łowienie rekreacyjne, co jak napisałem w tytule jest pornografią i odmóżdża w iście amerykańskim stylu.
      Zakup kamery z wyłącznym przeznaczeniem na lód jest wg. mnie bezsensowny, chyba, że ktoś jest producentem błystek i mormyszek. Ja używam swej kamerki do wyszukiwania/badania karpiowych miejscówek, wydatek jest bardziej uzasadniony(o ile w ogóle ;) )
Do kompetentnych testów przynęt podlodowych trzebaby się wyposażyć w monitor z funkcją PVR lub osobne urządzenie do rejestracji sygnału z kamery. Dopiero wtedy, w domowych pieleszach, możemy analizować pozyskany tą drogą materiał.

GPS-y

Tu nie ma co się wymądrzać, temat jest powszechnie znany. Powiem tyle, że to bardzo wdzięczny gadget o szerokim zastosowaniu w wędkarstwie podlodowym, jako ręczne urządzenie może służyć do oznaczania miejscówek tak, by stawić się nań równo ze świtem i nie błądzić po drodze na okoniowe śniadanie, zamarkowanie( chyba zawaypointowanie) lokalizacji samochodu, by nie błądzić po zmroku schodząc z dużego jeziora....
     GPS jako combo z echosondą jest prawdziwym skarbem. Jeżeli mamy możliwość zapisu logów(śladów) GPS wraz ze wskazaniami echa, to przy pomocy programów w rodzaju Dr Depth, Lake Master AutoChart, sami tworzymy plan batymeryczny. To ogromne ułatwienie dla wędkarzy podlodowych. Mając takie cuś, przenosimy interesujące waypointy na ręczny GPS( tańsze modele bez funkcji obsługi map wgrywanych), lub ładujemy mapę batymeryczną do nowszych modeli. Można i trzeba zaplanować trasę po atrakcyjnych miejscówkach już w domu, by nie tracić czasu na bieganie w koło Macieju.
     Rynek oferuje wiele modeli, od najprostszych lokalizatorów GPS, z pamięcią kilku tras, poprzez różnej maści urządzenia turystyczne. Prym na rynku wiedzie firma Garmin, jej najtańsze modele e Trex
można znaleźć w cenie  400 zł za sztukę.
Urządzenia zdolne do obsługi map batymerycznych np. Maxiapy to koszt ok. 2 tys.
Dokładność GPS ręcznych to 5-3m, zależy to również od warunków pogodowych. Niemniej taka dokładność jest wystarczająca do naszych celów.

Czy elektronika w wędkarstwie podlodowym ma sens?
Według mnie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wiele zależy choćby od pogody, metody, techniki. Dlaczego? Ano dlatego, że jeżeli zima stawi się o czasie, tzn w grudniu, będzie klasyczny pierwszy lód - ważniejsza od sprzętu eletronicznego będzie mobilność wędkarza i np. dobry świder. Okonia trzeba znaleźć, wierci się dużo, chodzi i szuka ryby. Dodatkowe graty tylko to utrudniają. Co innego pod koniec stycznia, ryby już pochowają się po kątach jeziora, wtedy należy obławiać konkretne miejscówki. Nie wierci się tyle, więcej czasu poświęca się na obłowienie dziury. Ryby bardziej kapryszą  i wtedy elektronika może pomóc. Echosonda pokaże nam ryby w pobliżu dziury i w razie braku brań można będzie dostosować się do panujących warunków. 
        Kolejnym aspektem są pieniądze i to niemałe w wypadku sprzętu dedykowanego do podlodowych łowów. Jeżeli posiadamy echosondy z możliwościami przekształcenia ich w wariant zimowy, to pół biedy. inaczej to droga sprawa i dyskusyjna. Podobnie jest z kamerami podwodnymi. Jeżeli ktoś używa ich poza sezonem podlodowym, wtedy będzie bolało kieszeń mniej. Ideałem byłoby mieć jedno urządzenie do wszystkiego ,w rodzaju Marcuma LX-9, czy też echosond LCD z ogrzewanym ekranem i gniazdem AV do przechwycenia sygnału z kamery. Niestety, są to rzeczy zbyt drogie, by myśleć o nich poważnie. 
     Sprawę etyki  pozostawiam osądowi indywidualnemu. Wiadomymi są dwie drogi postępowania z rybami, kurczący się rybostan drapieżników naszych wód powinien podpowiedzieć, którą z dróg wybrać. Biała ryba (karpiowate) to osobna sprawa i moje prywatne zdanie jest takie, że im więcej jej wyjmiemy z danej wody, tym lepiej dla zbiornika i pozostałej populacji ryb.

Suplement 
Umknęła mi sprawa przydatności elektronicznych zabawek w czasie przygotowania do imprez sportowych. -vide ostatnie podlodowe MŚ w USA. Dzięki relacjom min.  z wyczyn-fora.pl okazało się, że w tej "rywalizacji" elektronika odegrała niebagatelną rolę. Jak? Ano w trakcie przygotowań kadry USA  używała nieczystych zagrywek umieszczając sztuczne elementy na dnie zbiornika, przygotowane mapy batymeryczne te dodatki zawierały, w czasie imprezy ryby zgrupowane  "krzakach" były łatwiejsze do namierzenia i odłowienia. Namiary na miejscówki były ćwiczone już na lodzie tak, by w trakcie imprezy wtajemniczeni mogli już bez udziału sprzętu elektronicznego zlokalizować je i obławiać. 
Klasyczny dowód na tezę, że pieniądze zabijają każdy sport. Dlatego osobiście nie lubię się ścigać...... 

11 komentarzy:

  1. Jedziesz Waść śmiało. A co będzie, jak tych dziennikarzy zapeszysz? Mógłbym się przyczepić ale mi się nie chce. Pióro lekkie i olbrzymia dawka wiedzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Do usług ;) Nie chcę nikogo zapeszać, po prostu mam ochotę podzielić się wiedzą, praktyką. Każda merytoryczna wymiana poglądów jest mile widziana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Merytorycznie to ja mogę, jak większość bajkopisarzy w naszym necie. Zapewne wiesz o czym mowa. Nie znam się na łowieniu podlodowym. Masz zapał, chęci i zdolności. Za to, że się tym dzielisz w takiej akurat formie - serdecznie dziękuję. Przyczepić się zawsze można, szczególnie jeśli ktoś pisze składnie, krótko i na temat. To miał być żart.;) Ale jak już tak ględzimy, to jakie pręty węglowe do tej "bezmotylki"? Bo wiesz, mimo iż to miasto wojewódzkie to i tak trza będzie netem ściągać. Widełki, od do żeby wiedzieć co zamawiać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Skomasowałem posty, zmierzyłem średnice szczytówek przy szpulkach
      Coś w ten deseń: http://abc-rc.pl/p/13/631/pret-weglowy-1-5-mm-1mb--prety-materialy-konstrukcyjne.html
      Nie pamiętam sklepu, z którego brałem moje, grubość max 2mm, zazwyczaj cieńsze. Grubość dobierasz do średnicy żyłek. zamów cztery: 0,8, 1, 1,2, 1,5, z dużym prawdopodobieństwem taki zestaw zabezpieczy ci średnice żyłek od 0,06 do 0,09mm
      Z braku odpowiednich szlifowałem wodnym papierem ściernym z 2 mm na 1,2. Dziś tropiłem rosyjskie szczytówki do szpulek, oni chwalą sobie tworzywo winylowe - miękkie, łatwo ustępuje walczącej rybie i łatwo się obrabia. Póki co, zimy nie ma, skupię się na ogarnięci tego co mam - obawiam się, że nie starczy czasu na zbadanie wszystkich nowości. Jeszcze jedno. Lepszy od packi murarskiej będzie styropian ekstrudowany - jest jeszcze twardszy i żyłka nie będzie się w niego wcinać przy niedokładnej obróbce korpusu wędeczki. Poza tym nie trzeba będzie składać dwóch rolek, kupujesz płytę 5cm i otwornicą wycinasz odpowiedni kształt. Niestety, ja do miasta wojewódzkiego mam +50km a u lokalnych budowlańców nie mogę ekstrudowanego styro znaleźć.

      Usuń
  4. Jak wytropisz, daj znać. Ja już rosyjski powoli zapominam. Filmy to jeszcze jako tako rozumiem, ale żeby pisać czy szukać to już nie. Starość nie radość;) Tak w skrócie, podstawówka - rosyjski. Technikum - niemiecki. Studia - angielski.Czyli ogólnie nicht unerstand tawariszcz.;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo to idzie pod podłogi albo na dachy. Zwykły "ociepleniowec" nawet nie wie, że coś takiego występuje. Oni tylko robią, co im kazali. Tzw. twardy styropian jest dużo droższy i bardzo możliwe, że większość "budowalańców" nawet nie wie o co pytasz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak sobie myślałem...Skoro otwornicą to centralny otwór jest. Pręt gwintowany, nakrętki, podkładki, wiertarka z regulacją obrotów w imadło. Pseudo tokareczka, wygłaskać będzie można papierami ściernymi praktycznie do "połysku". Na bank wyjdzie lepiej niż większość szpul w kołowrotkach made in PRC.;)
    P.S. Dzwoniłem po "swoich", też nikt nie ma tego twardego. W sklepach po długich rozmowach, owszem, na zamówienie. Cała paka minimum. Może uruchomimy produkcję?;) Jeszcze tak dumam nad korkiem prasowanym. Jakby go tak ładnie zalać lakierem i szlifować razy ileś też powinno się udać. Jak myślisz?

    OdpowiedzUsuń
  7. Czołem. Korek prasowany znany mi jest z takich kostek do polerowania, ten jest miękki i łatwo się kruszy. Trzebaby szpachlować, a to samo mniejszym wysiłkiem można zrobić ze styropianem.

    OdpowiedzUsuń
  8. To kombinujemy dalej. Z nadzieją, na kolejne Twoje wpisy. Inaczej Ci powiem, już dawno nie czytałem czegoś tak "lekkiego" a jednocześnie rzeczowego. To talent, inaczej się nie da nazwać.

    OdpowiedzUsuń